Czy skrajna prawica i eurosceptycy zaczną rozdawać karty w Unii Europejskiej?
- Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się kwestią wyborów do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w czerwcu 2024 roku. Oto najważniejsze punkty materiału:
- Przyszłoroczne wybory europejskie określą kierunek, w jakim podążać będzie Unia Europejska – przekonują eksperci. Po niedawnej wygranej populistów w Holandii, Bruksela szykuje się na starcie między lewicą a prawicą
- PiS awansuje w Parlamencie Europejskim? "Wątpię. Uważam, że większych przetasowań, jeśli chodzi o rolę prawicy w PE nie będzie"
- Co dalej? Cztery lata temu UE też się bała eurosceptyków. "Większą rolę w wyborach europejskich odegrają ludzie młodzi i organizacje obywatelskie niż partie polityczne, więc chcemy do tych dwóch grup dotrzeć"
Przyszłoroczne wybory europejskie określą kierunek, w jakim podążać będzie Unia Europejska – przekonują eksperci. Po niedawnej wygranej populistów w Holandii, Bruksela szykuje się na starcie między lewicą a prawicą
- To będą najbardziej upolitycznione wybory w historii wyborów europejskich – mówi jedennewsdziennie.pl Philipp Schulmeister, dyrektor ds. kampanii Parlamentu Europejskiego. I wszystko wskazuje na to, że ma rację, bo niedawna wygrana ksenofobicznej i antyeuropejskiej partii Geerta Wildersa w Holandii, a do tego zwycięstwo prorosyjskich Roberta Ficy na Słowacji i Viktora Orbana na Węgrzech, dojście do władzy Giorgii Meloni we Włoszech, wzrost poparcia dla populistycznej AfD w Niemczech czy też coraz częstsze pogłoski o tym, że w przyszłych wyborach we Francji w 2027 r. to Marine Le Pen obejmie prezydencki stołek, sprawiły, że unijni obserwatorzy zaczęli zastanawiać się nad tym, jak w przyszłości będzie wyglądała równowaga sił w Unii Europejskiej.
Tym bardziej, że do zaplanowanych na czerwiec przyszłego roku wyborów europejskich zostało już mniej niż 200 dni. Zdaniem Schulmeistera w centrum przedwyborczej debaty znajdzie się na pewno kwestia kierunku, w jakim Unia powinna podążać w najbliższych latach. – Wynik tych wyborów określi działania Wspólnoty – zgadza się z nim Robert Sermek, szef biura Parlamentu Europejskiego na Słowacji. Jak dodaje, chociaż wybory europejskie tradycyjnie cieszą się mniejszym zainteresowaniem obywateli niż krajowe (w 2019 r. swój głos oddał jedynie co drugi mieszkaniec UE, najwięcej głosujących było w Belgii, najmniej – na Słowacji), to nadal pod względem frekwencji będą to w przyszłym roku drugie, po Indiach, najliczniejsze wybory na świecie. Ostatecznie cztery lata temu swój głos oddało 200 mln z 400 mln uprawnionych do głosowania.
PiS awansuje w Parlamencie Europejskim? "Wątpię. Uważam, że większych przetasowań, jeśli chodzi o rolę prawicy w PE nie będzie"
- Jeśli Parlament Europejski dostanie się w nieodpowiednie ręce, może stać się bardzo "niebezpieczną bestią” – mówił podczas konferencji na temat wyborów europejskich Alexander Kleinig z Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego (EKES), czyli organu doradczego Komisji Europejskiej. Komitet zorganizował pod koniec listopada w Bratysławie dwudniowe sympozjum poświęcone wyborom do Europarlamentu właśnie.
-
Część unijnych polityków, podobnie jak Kleinig, obawia się, że wzrost poparcia dla skrajnej prawicy w części krajów Unii, może oznaczać, że rozkład sił w Brukseli także się zmieni. – Staramy się prognozować, jak może wyglądać równowaga sił w przyszłym Parlamencie Europejskim. Są obawy, że dzisiejsza większość parlamentarna może się nie utrzymać – zdradza anonimowo jedennewsdziennie.pl jeden z unijnych dyplomatów. Dzisiaj najsilniejszymi frakcjami politycznymi w PE są centroprawica, czyli Europejska Partia Ludowa (EPL), do której należą także PO i PSL, socjaldemokraci (S&D), w skład których wchodzi polska lewica oraz liberałowie, czyli Renew. Na czwartym miejscu są Zieloni z 70 mandatami. Konserwatywna i eurosceptyczna prawica, czyli grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), do której należy m.in. PiS jest na piątym miejscu, skrajna prawica (frakcja ID) m.in. z niemiecką AfD, znajduje się zaraz za nią. Posłowie niegdyś należącego do EPL węgierskiego Fideszu, czyli partii-matki Orbana, dzisiaj nie należą do żadnego z ugrupowań i pozostają posłami niezrzeszonymi. Podobnie jak dwie europosłanki słowackiej partii rządzącej Smer, zawieszone przez swoją dotychczasową frakcję S&D m.in. za prorosyjskie sympatie ich lidera - słowackiego premiera Roberta Fico. Co się z nimi stanie po przyszłorocznych wyborach i czy faktycznie jest szansa, że w powyborczym rozdaniu to właśnie konserwatywna prawica i skrajni populiści zyskają znacząco większą liczbę stołków?
Na pewno ma na to nadzieję Viktor Orban, który jeszcze kilka miesięcy temu opowiadał się za rozwiązaniem Parlamentu Europejskiego w ogóle – Trzeba osuszyć to bagno – mówił premier Węgier. I optował za tym, żeby eurodeputowani nie byli wybierani przez obywateli, tylko delegowani przez parlamenty krajowe.
Teraz – jak pisze węgierski niezależny portal Wolna Europa – Orban ma nadzieję, że
"wybory europejskie przyniosą prawicowy zwrot, który pozbawi siły politycznego centrum i głównego nurtu większości”. Na Węgrzech wybory europejskie odbędą się zresztą tego samego dnia co wybory samorządowe, co - zdaniem partii rządzącej - zwiększy frekwencję w tych pierwszych, na korzyść prawicy oczywiście. - Fidesz Orbána wyczuwa okazję i na pewno z wielką energią rzuci się w wir europejskiej kampanii – pisze Wolna Europa. Na połączenie wyborów zdecydowała się również Belgia, gdzie wyborcy zagłosują w wyborach europejskich i federalnych.
W przyszłą dominację prawicy w PE szczerze wątpi natomiast europoseł PO i były unijny komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski. Jego zdaniem dużych zmian w układzie sił w PE nie będzie, przeciwnie jest szansa na to, że Europejska Partia Ludowa będzie chciała przeciągnąć do siebie posłów Georgii Meloni; ci dzisiaj razem z PiS zasiadają w EKR. – Meloni próbuje kreować się bardziej na polityk centroprawicową niż skrajną prawicę – ocenia polski polityk. – Uważam, że większych przetasowań, jeśli chodzi o rolę prawicy w PE nie będzie – kwituje w rozmowie z jedennewsdziennie.pl Lewandowski.
Co dalej? Cztery lata temu UE też się bała eurosceptyków. "Większą rolę w wyborach europejskich odegrają ludzie młodzi i organizacje obywatelskie niż partie polityczne, więc chcemy do tych dwóch grup dotrzeć"
Chociaż oficjalna kampania PE rozpocznie się dopiero na sześć tygodni przed wyborami europejskimi, unijne instytucje i politycy już dzisiaj się do niej szykują. – Większą rolę w wyborach europejskich odegrają ludzie młodzi i organizacje obywatelskie niż partie polityczne, które zwykle skupiają się na problemach krajowych. Dlatego chcemy do tych dwóch grup dotrzeć – mówi jedennewsdziennie.pl Oliver Röpke, szef EKES.
Z danych Parlamentu Europejskiego wynika, że gdyby wybory odbyły się w przyszłym tygodniu, wzięłoby w nich udział dwóch na trzech Europejczyków. Statystyki pokazują też, że wybory europejskie cieszą się coraz większym zainteresowaniem w większości państw członkowskich, poza Cyprem i Słowacją, które tradycyjnie wykazują najmniejsze zainteresowanie udziałem w nich – w 2019 r. w wyborach europejskich wzięło udział jedynie 13 proc. Słowaków.
Sondaże pokazują, że do urn chętnie pójdą ludzie młodzi, niektórzy po raz pierwszy. Niektóre kraje zresztą, jak choćby Belgia, aby poprawić frekwencję, obniżyły wiek uprawnionych do głosowania do 16. roku życia.
– Oczywiście martwi to, że skrajna prawica i ekstremiści zdobywają w UE coraz większe poparcie i wchodzą do politycznego mainstreamu. To niepokojące, ale zobaczmy, czy Wildersowi w ogóle uda się stworzyć rząd w Holandii i czy będzie to miało jakikolwiek wpływ na przyszłość PE – mówi Oliver Röpke. Jego zdaniem jest duża szansa, że ostatecznie zmiany na unijnej arenie politycznej wcale nie będą takie znaczące.
– Owszem, część państw członkowskich skręciła w prawo, ale uważam, że centrum i partie proeuropejskie utrzymają większość – mówi szef EKES. Obserwatorzy przypominają, że także przed poprzednimi wyborami europejskimi w 2019 r. główną obawą – podobnie jak i dzisiaj - był znaczny wzrost sił eurosceptycznych w instytucjach unijnych. W rzeczywistości jednak nie zdobyły one znaczącej przewagi.
Chociaż - zauważa Philipp Schulmeister - warto pamiętać, że unijna opinia publiczna nie jest jednorodna. Trzeba, więc się liczyć z tym, że znaczenie będzie miało to, jak kampania zostanie poprowadzona w każdym z 27 państw członkowskich.
Cytat na koniec
"Oczywiście martwi to, że skrajna prawica i ekstremiści zdobywają w UE coraz większe poparcie i wchodzą do politycznego mainstreamu. To niepokojące, ale zobaczmy, czy Wildersowi w ogóle uda się stworzyć rząd w Holandii i czy będzie to miało jakikolwiek wpływ na przyszłość PE"