Nieoficjalnie: Hennig-Kloska nadal kandydatką na ministra klimatu. "To Tusk podejmie ostateczne decyzje"
- Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się kwestią obsady stanowiska ministra klimatu i środowiska. Oto najważniejsze punkty materiału:
- Paulina Hennig-Kloska nadal jest kandydatką na ministra klimatu i środowiska – wynika z informacji jedennewsdziennie.pl. Atak PiS na nią w związku z ustawą wiatrakową paradoksalnie ją umocnił – można usłyszeć wśród polityków Polski 2050
- "To projekt, który został zgłoszony przez Koalicję Obywatelską i był konsultowany nie tylko z nami, ale i z Lewicą oraz PSL"
- Szef klubu Polska 2050 podkreśla, że wbrew sugestiom PiS nie ma to charakteru "wrzutki legislacyjnej”, bo tematyka energetyki wiatrowej jest ściśle związana z cenami energii. "To PiS-owskie przepisy są skandaliczne i szkodzą obywatelom"
- Jednak presja PiS, a także wątpliwości części PSL i Lewicy spowodowały, że w kierownictwie nowej koalicji zapadła decyzja o modyfikacji projektu. "Osobiście dopilnujemy, żeby żadne zdanie w tym projekcie nie budziło najmniejszych wątpliwości czy emocji"
- Co dalej? Czy Hennig-Kloska straci szanse na karierę rządową? "To Tusk, w porozumieniu z liderami partii koalicyjnych zdecyduje, kto będzie kandydatem na ministra"
Paulina Hennig-Kloska nadal jest kandydatką na ministra klimatu i środowiska – wynika z informacji jedennewsdziennie.pl. Atak PiS na nią w związku z ustawą wiatrakową paradoksalnie ją umocnił – można usłyszeć wśród polityków Polski 2050
Politycy formacji Szymona Hołowni zapewniają też, że podobne przepisy, w myśl których kluczowy przy ocenie wiatraków jest generowany przez nie hałas, składali już wiosną jako poprawkę do projektu rządowego. Dodają, że projekt jest korzystniejszy dla obywateli niż obowiązujące prawo, bo zakłada, że wiatraki o głośności ponad 110 decybeli będą mogły powstawać w odległości 2000 metrów od zabudowań, tymczasem obecnie mogą powstawać w odległości 700 metrów.
Tym niemniej proponowane nowe przepisy dotyczące wiatraków mają być poprawione i pozbawione najbardziej kontrowersyjnych zapisów, np. minimalna odległość wiatraków od zabudowań, nawet tych najcichszych, będzie wynosić 500 metrów, a nie 300 metrów; większa będzie też odległość wiatraków od parków narodowych i rezerwatów oraz zmienione zostaną przepisy dotyczące ewentualnych wywłaszczeń.
Sprawa wpisania artykułów dotyczących elektrowni wiatrowych do projektu ustawy przedłużającej na kolejny rok zamrożenie cen energii wywołało ogromne zamieszanie na scenie politycznej. 28 listopada grupa posłów - przede wszystkim Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050 – złożyła projekt ustawy o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła. Okazało się, że druga część ustawy zmienia przepisy dotyczące budowy elektrowni wiatrowych, w dużym stopniu je liberalizując.
Politycy PiS zarzucili twórcom ustaw działanie pod wpływem lobbystów. Zawiadomili prokuraturę i CBA. Premier Mateusz Morawiecki na poniedziałkowej konferencji prasowej sformułował nawet postulat powołania sejmowej komisji śledczej w tej sprawie.
Minister edukacji i nauki Krzysztof Szczucki przyznał w poniedziałek w rozmowie z dziennikarzami, że sam też się podpisał pod dwoma wnioskami, skierowanymi do prokuratury regionalnej w Warszawie oraz do CBA. - To są wnioski, w których prosimy o zbadanie, jak przebiegał proces przygotowania tego projektu ustawy i czy przypadkiem przy tej okazji nie dopuszczono się działalności o charakterze przestępczym. Każda inicjatywa, która może to sprawdzić, jest moim zdaniem wskazana i potrzebna. Proszę zwrócić uwagę, że próbowano ukryć realne intencje tej ustawy, bo pod płaszczykiem chęci obniżenia cen energii w projekcie umieszcza się przepisy dotyczące bardzo kontrowersyjnego problemu, jakim są wiatraki. Ponadto wiatraki mają być budowane w miejscach, gdzie do tej pory nie mogły być budowane. Chciałbym wiedzieć, czy za tym projektem nie stali lobbyści i czy on nie został przygotowany w interesie ludzi, którzy mają na tym zarobić – mówił Szczucki.
"To projekt, który został zgłoszony przez Koalicję Obywatelską i był konsultowany nie tylko z nami, ale i z Lewicą oraz PSL"
Jako główna winowajczyni zamieszania wskazana została przez PiS posłanka Polski 2050 Paulina Hennig-Kloska, skądinąd kandydatka na ministra klimatu i środowiska w przyszłym rządzie Donalda Tuska. Stąd w kuluarach zaczęto spekulować, że przez całą aferę straci szanse na rządową posadę. W poniedziałek Radio Zet podało nawet informacje, że już zapadała w tej sprawie decyzja i nowym ministrem klimatu i środowiska ma zostać inny poseł Polski 2050 – Michał Gramatyka.
PiS od dawna jest przeciwnikiem ekspansji elektrowni wiatrowych. W 2016 roku przyjęta została ustawa, wprowadzająca tzw. zasadę 10H, czyli zakazującej budowania wiatraków w odległości mniejszej od zabudowań niż dziesięciokrotność ich wysokości. Praktycznie uniemożliwiało to powstawanie nowych elektrowni wiatrowych. W marcu tego roku, pod presją UE i w kontekście perspektyw zaakceptowania polskiego KPO, rząd Morawieckiego przeforsował pewną liberalizację tych przepisów. Początkowo rządowy projekt zakładał, że wiatraki mogłyby powstawać w odległości 500 metrów od zabudowań, jednak pod presją posłów PiS zmieniono tę odległość na 700 metrów, co spowodowało, że nowy obszar, gdzie mogłyby powstać wiatraki zmniejszył się o ok. 70 proc.
Podczas prac nad tamtą rządową ustawą posłowie 2050 zgłaszali już zapisy, niemal identyczne z tymi, jakie zostały obecnie przygotowane pod auspicjami posłanki Pauliny Hennig-Kloski.
W projekcie złożonym 28 listopada największe kontrowersje wzbudziła odległość wiatraków od zabudowań – 300 metrów, mająca dotyczyć m.in. odległości od parków narodowych i rezerwatów. Wątpliwości budziły także przepisy o domniemanym wywłaszczeniu, choć autorzy projektu zaprzeczali tej interpretacji. Tłumaczyli, że nie chodzi o żadne wywłaszczenie, tylko o sytuacje, w której jeśli elektrownie wiatrowe będą zaliczone do "inwestycji celu publicznego”. W takim przypadku właściciele gruntów nie będą mogli przeciwstawić się, by przez ich tereny pod ziemią przechodziły przyłącza do wiatraków.
- To projekt, który został zgłoszony przez Koalicję Obywatelską i był konsultowany nie tylko z nami, ale i z Lewica oraz PSL – mówi w rozmowie jedennewsdziennie.pl szef klubu Polski 2050 Mirosław Suchoń. - To jest dobry projekt, który wymaga doprecyzowania. Będzie ono miało miejsce podczas obrad komisji – dodaje.
Szef klubu Polska 2050 podkreśla, że wbrew sugestiom PiS nie ma to charakteru "wrzutki legislacyjnej”, bo tematyka energetyki wiatrowej jest ściśle związana z cenami energii. "To PiS-owskie przepisy są skandaliczne i szkodzą obywatelom"
Suchoń zwraca uwagę, że o tym projekcie toczy się od tygodnia dyskusja "bez żadnego skrępowania” i formułowane są publicznie postulaty i wątpliwości, z których część się uwzględnia. - Jak sobie przypominam ostatnie 8 lat, to projekty tego typu były zgłaszane przez PiS na kilka godzin przed posiedzeniem Sejmu czy komisji, były skracane terminy i czasem były uchwalone po 48 godzinach od wrzucenia do Sejmu. Dziś mamy debatę publiczną i bardzo dobrze – zaznacza Suchoń.
Zapewnia, że wbrew sugestiom PiS nie ma to charakteru "wrzutki legislacyjnej”, bo tematyka energetyki wiatrowej jest ściśle związana z cenami energii. - Wrzutka była wtedy, gdy np. do ustawy covidowej wpychano przepisy dotyczące 5G albo ordynację wyborczą. Natomiast tu mamy kwestie cen energii i uwolnienia energetyki wiatrowej. Wszystko to jest ze sobą powiązane. Musimy zrobić wszystko, by ceny energii były niższe i ta ustawa tworzy taką perspektywę – podkreśla Suchoń.
- Poza tym KO, Polska 2050, PSL i Lewica podczas kampanii wyborczej deklarowały zliberalizowanie warunków, dotyczących funkcjonowania energetyki wiatrowej – dodaje.
Szef klubu Polski 2050 zwraca zarazem uwagę, że projekt nie powinien być zaskoczeniem, bo Polska 2050 analogiczne przepisy zgłaszała wiosną br., gdy toczyły się prace nad rządowym projektem ustawy o elektrowniach wiatrowych. Już wtedy Polska 2050 proponowała np., by kluczowa przy instalowaniu wiatraków była nie odległość, ale hałas, który one wywołują.
Podkreśla, że obecna nowelizacja jest dobra właśnie dlatego, że "wprowadza odniesienie do hałasu, a nie wyłącznie odległości", co jest przejawem troski o mieszkańców mniejszych miejscowości i wsi. Odległość 300 metrów ma dotyczyć tylko bardzo cichych wiatraków i instalacji przyprzemysłowych, a nie osiedli mieszkalnych. - Wiatraki, które dziś są instalowane o głośności 104-105 decybeli według tego projektu mogłyby być lokalizowane w odległości 547 do 607 metrów zabudowań. Zaś jeszcze głośniejsze, z głośnością powyżej 110 decybeli mogłyby być instalowane nie bliżej nić 2000 tys. metrów – wyjaśnia Suchoń.
- Z kolei według obecnych przepisów, przeforsowanych przez rząd PiS, takie wiatraki mogą być instalowane w odległości 700 metrów. Stąd to PiS-owskie przepisy są skandaliczne i to one szkodzą obywatelom – dodaje szef klubu Polski 2050.
Jednak presja PiS, a także wątpliwości części PSL i Lewicy spowodowały, że w kierownictwie nowej koalicji zapadła decyzja o modyfikacji projektu. "Osobiście dopilnujemy, żeby żadne zdanie w tym projekcie nie budziło najmniejszych wątpliwości czy emocji"
Jednak presja PiS, a także wątpliwości części PSL i Lewicy spowodowały, że w kierownictwie nowej koalicji zapadła decyzja o modyfikacji projektu. Zapowiadali to zresztą po piątkowym spotkaniu Szymon Hołownia i Donald Tusk.
– Projekt poselski, który został wniesiony do Wysokiej Izby jest procedowany. Trwają nad nim prace wnioskodawców, być może zostaną zgłoszone autopoprawki dotyczące najbardziej spornych kwestii. Praca w komisji też będzie miała swoją wagę, ludzie będą mogli przyjść, wypowiedzieć się, wskazać rzeczy, które budzą ich niepokój – mówił Hołownia. – Osobiście dopilnujemy, żeby żadne zdanie w tym projekcie nie budziło najmniejszych wątpliwości czy emocji – dodał Tusk.
- Ustawę na pewno należy poprawić – odległość nie powinna być mniejsza niż 500 metrów, należy doprecyzować zapis dotyczący wywłaszczeń pod farmy wiatrowe w taki sposób, aby ich nie było oraz by konieczna była zgoda ministra rolnictwa na przeznaczenie gruntów na cele nierolnicze o klasie 1-3. Trzeba też zwiększyć odległość od parków narodowych i rezerwatów. Projekt powinien uwzględniać głosy społeczne, które się w tej dyskusji przejawiają – mówi w rozmowie z jedennewsdziennie rzecznik PSL Miłosz Motyka.
Jego zdaniem nie jest natomiast niewłaściwe samo wpisanie tematyki wiatrakowej do ustawy o cenach energii. Odnawialne źródła energii, takie jak elektrownie wiatrowe, zagwarantują bowiem Polakom niższe ceny energii. Natomiast skoro cztery ugrupowania nie tworzą jeszcze rządu, projekt musiał pojawić się jako poselski. - Politycy PiS mówią dużo, że powinniśmy składać projekty ustaw i wywiązywać się z obietnic, no to robimy to – podkreśla Motyka.
Co dalej? Czy Hennig-Kloska straci szanse na karierę rządową? "To Tusk, w porozumieniu z liderami partii koalicyjnych zdecyduje, kto będzie kandydatem na ministra"
Hennig-Kloska w swoich zapowiedziach medialnych zapewniała, że efekcie autopoprawki odległość 500 metrów "będzie absolutnym minimum”, a głośniejsze wiatraki będą musiały stać jeszcze dalej. Zmienione też zostaną przepisy dotyczące rzekomego wywłaszczenia, by nie budziły wątpliwości.
Posłanka Polski 2050 kategorycznie zapewniała też, że przy pracach nad projektem nie miała kontaktu z żadnymi przedstawicielami branży energetyki wiatrowej i nikt nie wywierał na nią nacisku, co sugeruje PiS. I że przepisy były wypracowane w gronie „ekspertów, prawników i legislatorów”. Faktycznie, osoba, którą politycy PiS wskazywali jako lobbystę i faktycznego autora projektu, okazała się pracownikiem Kancelarii Sejmu, który po prostu wpisywał dokument do systemu komputerowego.
Czy zatem Hennig-Kloska straci szanse na karierę rządową? Oficjalnie politycy przyszłej koalicji wypowiadają się ostrożnie. - Decyzje w tej sprawie podejmują liderzy – mówi Mirosław Suchoń.
- Nie sądzę, żeby ktoś zmieniał coś w tym, jakie koncepcje osobowe będzie miał Donald Tusk, to on będzie podejmował ostateczne decyzje. Ustawa dotycząca cen energii jest już poprawiana – powiedział dziennikarzom szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski.
- Dyskusja o kandydatach na szefów poszczególnych resortów odbywa się między liderami partii demokratycznych i w ramach samych partii. Myślę, że nikt nie będzie meblował innej formacji politycznej tych kandydatów – mówi jedennewsdziennie.pl Miłosz Motyka.
- To Donald Tusk, w porozumieniu z liderami partii koalicyjnych zdecyduje, kto będzie kandydatem na ministra, a jeszcze nie wszystko jest tu rozstrzygnięte – zaznacza w rozmowie z jedennewsdziennie.pl sekretarz generalny PO Marcin Kierwiński.
Jednak nieoficjalnie politycy Polski 2050 zapewniają, że nie ma mowy o zmianie kandydata na ministra klimatu i środowiska. I pozostaje nim Paulina Hennig-Kloska.
Cytat na koniec
"Nie sądzę, żeby ktoś zmieniał coś w tym, jakie koncepcje osobowe będzie miał Donald Tusk, to on będzie podejmował ostateczne decyzje. Ustawa dotycząca cen energii jest już poprawiana"