“To nie jest osiągnięcie, to wyrok śmierci”. Wyjaśniamy, co się dzieje z klimatem w ostatnich tygodniach
- Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się problemem rekordowych temperatur, które panowały w czerwcu i na początku lipca. 2023 może być najgorętszym rokiem w dziejach. Oto najważniejsze punkty materiału:
- Czerwiec był najgorętszy w historii pomiarów. Tegoroczne El Niño będzie silne albo bardzo silne
- Na tych rekordach się nie skończy – 2023 może być najgorętszym rokiem w dziejach
- W Polsce też odczuwamy skutki zmiany klimatu, takie jak ciągła susza. Nasz kraj stopniowo wysycha
- Punkty krytyczne klimatu jeszcze nie są przekroczone – ale widzimy je na horyzoncie
- Wciąż nie jesteśmy na drodze do zatrzymania zmiany klimatu
- Co dalej? Wciąż jest czas na działanie, by ograniczyć globalne ocieplenie
Czerwiec był najgorętszy w historii pomiarów. Tegoroczne El Niño będzie silne albo bardzo silne
Nałożenie się zmiany klimatu i zjawisk naturalnych sprawia, że Ziemia staje się zupełnie inną planetą niż ta, którą znamy. Czerwiec i lipiec przyniosły rekordy temperatury, a to zapewne dopiero początek. Skutki będą odczuwalne na całym świecie.
Żaden czerwiec w historii pomiarów nie był tak gorący jak ten, który niedawno się skończył. Temperatura w skali całej Ziemi była o prawie 1,4 stopnia powyżej normy sprzed epoki przemysłowej. To kolejny kamień milowy w procesie ocieplenia klimatu – i zapewne nie jest to ostatni rekord w tym roku. “Odlatujemy w inną rzeczywistość” – skomentował najnowsze rekordy temperatury fizyk atmosfery prof. Szymon Malinowski.
Choć pomiary temperatury z pomocą termometrów sięgają wstecz “jedynie” do połowy XIX wieku, to innymi sposobami (m.in. poprzez badanie lodowców) możemy sprawdzić, jaki był klimat Ziemi wiele tysięcy lat temu. I dzięki temu wiemy, że nasza planeta jest obecnie rozgrzana nie tylko najbardziej w skali jednego czy dwóch stuleci, ale najbardziej od 125 tysięcy lat.
Dlaczego akurat ten czerwiec był rekordowo gorący? Podstawowym powodem jest powodowane przez człowieka globalne ocieplenie, które od prawie dwóch wieków coraz szybciej podgrzewa Ziemię. Ale na ten długoterminowy trend nakłada się też naturalna zmienność pogody. A nic nie wpływa tak bardzo na różnice pomiędzy poszczególnymi latami jak zmienność temperatury powierzchni Pacyfiku, największego z oceanów. W tym roku wszedł on w fazę El Niño, kiedy dochodzi do rozgrzania tropikalnej części oceanu – co wpływa na pogodę w wielu częściach świata i podnosi średnią temperaturę. Wiele z poprzednich rekordów, w tym najgorętszy rok w historii pomiarów, przypada na okres 2015/2016, czyli silnego El Niño właśnie. Tegoroczne zjawisko będzie co najmniej średnio silne.
Połączenie El Niño z innymi czynnikami (rekordowo gorący jest też północny Atlantyk) dało nam rekord temperatury. Ale to przede wszystkim długoterminowy trend pokazuje, jak ociepla się Ziemia. – Sam pojedynczy rekord nie mówi nam jeszcze za wiele o globalnym ociepleniu. Ale to, że dziewięć ostatnich czerwców należy do pierwszej dziesiątki najgorętszych w historii, pokazuje, że nasz klimat zdecydowanie się zmienia – mówi fizyczka dr Aleksandra Kardaś.
Na tych rekordach się nie skończy – 2023 może być najgorętszym rokiem w dziejach
Kiedy pojawiają się informacje o tym, że zarejestrowano najgorętszy miesiąc czy rok w historii pomiarów, niektórzy naukowcy piszą: tak, ale to jednocześnie jeden z chłodniejszych miesięcy i jedno z chłodniejszych lat reszty naszego życia.
Pogoda jest zmienna i ani El Niño, ani gorący czerwiec nie oznaczają na pewno, że lipiec i kolejne miesiące także będą rekordowe. Ale jest to zupełnie możliwe – a pokazał to początek miesiąca. 3 lipca odnotowano najgorętszy dzień w historii pomiarów, a później temperatura jeszcze wzrosła. Siedem kolejnych dni to jednocześnie siedem najgorętszych dni zarejestrowanych przez ludzkość.
Zgodnie z przewidywaniami Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) jest już na 90 proc. pewne, że przez resztę roku będą panować warunki El Niño. To oznacza, że spodziewamy się jeszcze wyższych temperatur, niż wynikałoby to tylko z globalnego ocieplenia – mówi dr Kardaś. Najgorętszym rokiem w historii pomiarów był 2016, gdy trwało silne El Niño rozpoczęte w roku 2015. Jest możliwe – choć nie jest pewne – że rok 2023 pobije ten rekord. I – zależnie od sił i długości El Niño – 2024 rok może być jeszcze gorętszy. To może mieć skutki w różnych częściach świata.
W naszym regionie El Niño nie ma bezpośredniego oddziaływania. Natomiast oprócz tego, że średnia globalna temperatura będzie wyższa, to w niektórych regionach prawdopodobnie wystąpią wzmożone deszcze – np. na południu Stanów Zjednoczonych, w rogu Afryki, w Azji Centralnej czy w niektórych częściach Ameryki Południowej. Z kolei inne regiony prawdopodobnie będą bardziej narażone na suszę. To przede wszystkim Australia, Indonezja, niektóre części Ameryki Południowej – mówi dr Kardaś.
W Polsce też odczuwamy skutki zmiany klimatu, takie jak ciągła susza. Nasz kraj stopniowo wysycha
Skutki El Niño raczej nie sięgają do Polski, ale globalne ocieplenie ma wpływ na nas. W Polsce średnia temperatura w czerwcu była “tylko” niespełna 1 stopień powyżej średniej, więc nie był to miesiąc rekordowy. Ale długoterminowe trendy pokazują wyraźnie, że także u nas zmiana klimatu jest wyraźnie widoczna. W ubiegłym roku średnia temperatura powietrza osiągnęła u nas 9,5 stopnia Celsjusza. Jeszcze w latach 60. średnia wynosiła mniej niż 7,5 stopnia. I od lat 70. każda kolejna dekada jest cieplejsza od wcześniejszej.
Jednym z najgroźniejszych skutków jest susza – zjawisko, które co jakiś czas zawsze występowało w naszym klimacie. Jednak teraz jest problemem stałym – pojawia się w zasadzie co roku. Kiedy występowała co kilka lat, natura “uzupełniała” zasoby wodne. Teraz nie ma na to szans i Polska stopniowo wysycha. Według rządowego dokumentu "Polityka ekologiczna państwa 2030" charakter opadów w Polsce na skutek zmiany klimatu staje się bardziej nierównomierny, czego konsekwencją są dłuższe okresy bezopadowe, przerywane gwałtownymi opadami. Takie ulewy nie są dobre w uzupełnianiu wilgoci. Do tego średnia wyższa temperatura to większe parowanie. Skutek? "Przykładowo województwo łódzkie będzie zagrożone silnym pustynnieniem oraz równolegle powodziami w dolinach największych rzek regionu, tj. Warty, Pilicy i Bzury" – czytamy w dokumencie.
W lipcu według danych europejskiego programu Copernicus większość powierzchni naszego kraju jest w warunkach ostrzeżenia przed suszą. Także upały są u nas zagrożeniem. W tym roku rekordowe temperatury latem na razie nas omijają. Ale w ubiegłym roku upały mogły przyczynić się do śmierci setek ludzi w Polsce. Szczególnie narażone są osoby starsze, dzieci oraz osoby ze schorzeniami przewlekłymi.
Punkty krytyczne klimatu jeszcze nie są przekroczone – ale widzimy je na horyzoncie
W kontekście czerwcowych i lipcowych rekordów niektórzy mówią o przekroczeniu “punktów krytycznych” zmiany klimatu. Takie punkty rzeczywiście istnieją, ale nie jest łatwo określić, gdzie dokładnie leżą.
Mamy w systemie ziemskim szereg zjawisk, które mają takie punkty krytyczne. To np.. topnienie lodu morskiego czy zanik Puszczy Amazońskiej, cofanie się lodowców na Antarktydzie – wyjaśnia dr Kardaś. W przypadku Amazonii połączenie wylesiania i ocieplenia może doprowadzić do tego, że puszcza zacznie sama dalej wymierać i zmieniać się w sawannę, przy okazji emitując ogromną ilość gazów cieplarnianych z zamierającej przyrody.
Każde z tych zjawisk gdzie indziej ma swój punkt krytyczny i bardzo trudno jest go ściśle określić, szczególnie podając konkretny próg temperatury. Nie jest tak, że jak danego dnia średnia temperatura planety przekracza akurat 17 stopni, to coś w systemie klimatycznym się nieodwracalnie zmienia – mówi dr Kardaś. Jak dodaje, prawdopodobnie będzie tak, że o przekroczeniu punktu krytycznego będziemy dowiadywać się lata po tym, jak już to rzeczywiście nastąpi.
Wciąż nie jesteśmy na drodze do zatrzymania zmiany klimatu
Nauka mówi nam, że zatrzymanie wzrostu temperatury Ziemi na poziomie ok. 1,2 stopnia dałoby nam względne bezpieczeństwo – choć i tak niesie zagrożenia, szczególnie w niektórych częściach świata. Jednak jesteśmy już niebezpiecznie blisko tego pułapu, bo podgrzaliśmy Ziemię o ok. 1,2 stopnia.
Dążenie do zatrzymania ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia to też cel Porozumienia paryskiego, pod którym podpisały się praktycznie wszystkie kraje świata. Ale za obietnicami na razie nie idą wystarczające działania. Nawet ogólne deklaracje dotyczące ścinania emisji, składane przez poszczególne kraje – gdyby zostały spełnione – nie są dość ambitne. A jak oceniają naukowcy, realne działania i polityki państw kierują nas obecnie na ścieżkę wzrostu temperatury o prawie 3 stopnie do końca stulecia.
Jeśli spojrzymy na obecne polityki i deklaracje dotyczące ograniczenia emisji wszystkich państw świata, to w sumie kieruje nas to na 2,7 stopnia ocieplenia do końca wieku. A więc jeśli to się nie zmieni, to przestrzelimy nie tylko poziom 1,5 stopnia ocieplenia, ale nawet 2 stopnie. Ten wyższy próg ocieplenia jeszcze jakiś czas temu był uznawany za względnie bezpieczny, ale teraz wiemy, że taki nie jest – mówi Marcin Kowalczyk z WWF Polska.
Nasz kraj zarówno jako strona Porozumienia paryskiego, jak i jako członek Unii Europejskiej powinien mieć swój wkład w ścinanie emisji i zatrzymanie zmiany klimatu. Jak nam to idzie? Trudno powiedzieć, żeby Polska na tę chwilę w pełni realizowała swój wkład w cel neutralności klimatycznej UE, mimo że mamy związane z tym zobowiązania. Nasze obecne plany dotyczące transformacji energetyki, zapisane chociażby w Polityce Energetycznej Polski do roku 2040, nie są wystarczające – ocenia Kowalczyk.
Co dalej? Wciąż jest czas na działanie, by ograniczyć globalne ocieplenie
Dr Kardaś ocenia, że w związku z postępującym globalnym ociepleniem, a także z dodatkowym efektem zjawiska El Niño możemy w tym roku spodziewać się kolejnych rekordów. Już lipiec jest na “dobrej drodze”, by – po rekordowym pierwszym tygodniu – być najgorętszym miesiącem w historii. – Na podstawie pierwszych sześciu miesięcy roku wydaje się coraz bardziej prawdopodobne, że rok 2023 zakończy się najcieplejszym rokiem w historii – mówi klimatolog Zeke Hausfather z Berkeley Earth w USA.
W Polsce według najnowszej prognozy eksperymentalnej IMGW sierpień, wrzesień i październik będą gorętsze od normy, przy normalnej sumie opadów. A tyle samo deszczy i wyższa temperatura oznaczają pogłębianie się suszy.
Rekordy temperatury i ekstremalna pogoda mogą przełożyć się na to, co będzie dziać się na polu walki ze zmianą klimatu. Na przełomie listopada i grudnia w Zjednoczonych Emiratach Arabskich odbędzie się kolejny szczyt klimatyczny, COP28. – Rekordy gorąca mogą być “kubłem zimnej wody” na głowę niektórych negocjatorów. Zwłaszcza że odbędzie się w kraju, który jest bardzo poważnie zagrożony zmianą klimatu – mówi Kowalczyk, który sam wielokrotnie uczestniczył w globalnych negocjacjach klimatycznych.
Co jest sygnałem, że rządzący biorą zagrożenie klimatyczne na poważnie? Ambitnym wynikiem COP-u byłoby zobowiązanie do wycofania paliw kopalnych, a nie jedynie zmniejszania ich udziału czy redukcji emisji. To byłby duży postęp, nawet jeśli nie padłyby konkretne daty. Dotychczas takie zdania w decyzjach szczytów klimatycznych zawsze był rozwadnianie – zauważa Kowalczyk. Eksperci podkreślają, że choć czasu jest mało, to błyskawiczne ograniczenie użycia ropy, węgla i gazu w kolejnych latach oraz porzucenie ich za 20–30 lat pozwoli zatrzymać ocieplenie na w miarę bezpiecznym poziomie.
Kowalczyk zauważa też, że narastające skutki zmiany klimatu stają się argumentem w dyskusji o temacie, na który w Polsce mówi się niewiele, czyli kwestii szkód i strat. – Czyli wsparcia dla państw, przede wszystkim rozwijających się, które doświadczają skutków zmian klimatu, jak podnoszenie się oceanów czy huragany. Stworzenie takiego odpowiednio dofinansowanego funduszu byłoby sukcesem szczytu – dodaje. Jednak ta decyzja także nie będzie łatwa, bo ktoś – zapewne najbogatsze kraje – musiałby na ten fundusz przekazać znaczące środki.
Cytat na koniec
"To nie jest osiągnięcie, który powinniśmy świętować. To wyrok śmierci dla ludzi i ekosystemów. Co niepokojące, ten rekord długo się nie utrzyma. Wraz z rozwojem El Niño świat prawdopodobnie ponownie pobije ten rekord w nadchodzących miesiącach. Musimy bezwzględnie zaprzestać spalania paliw kopalnych"