poniedziałek, 12 lutego

Dramatyczne prognozy demograficzne. "To teraz największe nasze wyzwanie"

Jowita Kiwnik Pargana / Deutsche Welle

  • Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się problemem demografii na świecie. Oto najważniejsze punkty materiału:
  • Europa się starzeje. Już dzisiaj więcej Europejczyków umiera niż się rodzi i jeśli nic się nie zmieni, będzie tylko gorzej. Według prognoz Eurostatu, populacja Unii Europejskiej do stycznia 2100 roku skurczy się o 6 proc. To oznacza, że będzie nas o prawie 30 mln mniej
  • Europejczycy się martwią. Średni wskaźnik urodzeń w Unii wynosi 1,53; najmniej dzieci rodzi się na Malcie, w Hiszpanii i we Włoszech, najwięcej - we Francji, co zdaniem statystyków związane jest raczej z napływem migrantów niż decyzją Francuzek o posiadaniu dzieci
  • Zmienia się model życia. Europejczycy – a zwłaszcza Europejki – odsuwają decyzję o macierzyństwie lub w ogóle z niego rezygnują. "To więcej niż styl życia, to jest raczej kwestia wartości, życiowych wyborów. Decyzję o braku dzieci sprowadza się do kaprysu kobiet. A to nie jest kaprys"
  • Co dalej? Zdaniem ekspertów pomogła by rozsądna polityka genderowa i skuteczne działania na rzecz redukowania nierówności ze względu na płeć. "Dopóki nie mamy żłobków, przedszkoli, sensownej opieki okołoporodowej, równego rozdziału obowiązków między kobietami a mężczyznami, to dyskusja o tym, jak namówić kobietę do posiadania dzieci nie ma sensu"
następna sekcja

Europa się starzeje. Już dzisiaj więcej Europejczyków umiera niż się rodzi i jeśli nic się nie zmieni, będzie tylko gorzej. Według prognoz Eurostatu, populacja Unii Europejskiej do stycznia 2100 roku skurczy się o 6 proc. To oznacza, że będzie nas o prawie 30 mln mniej.

Unijny urząd statystyczny, bazując na trendach dotyczących dzietności, śmiertelności i migracji, przewiduje, że unijna populacja w najbliższych latach będzie rosła nadal, żeby osiągnąć szczytowy poziom 453 mln ludzi w 2026 r., a następnie spaść do 420 mln w roku 2100. Co prawda po zapaści demograficznej spowodowanej głównie pandemią, liczba mieszkańców Wspólnoty wzrosła - wzrost ten jednak był spowodowany raczej masowym napływem uchodźców z Ukrainy uciekających przed wojną z Rosją niż nagłym wzrostem dzietności.

Razem z kurczącą się populacją postępować będą zmiany demograficzne, z którymi zresztą Europa boryka się od lat. Społeczeństwo będzie się starzeć – szacuje się, że odsetek dzieci i ludzi młodych (0-19 r.ż.), który już dzisiaj w UE wynosi zaledwie 20 proc., spadnie do 18 proc. w 2100 r., wtedy też zresztą w Europie będzie więcej 80- niż 20-latków, drastycznie zmniejszy się też liczba osób w wieku produkcyjnym (20-64 r.ż.).

następna sekcja

Europejczycy się martwią. Średni wskaźnik urodzeń w Unii wynosi 1,53; najmniej dzieci rodzi się na Malcie, w Hiszpanii i we Włoszech, najwięcej - we Francji, co zdaniem statystyków związane jest raczej z napływem migrantów niż decyzją Francuzek o posiadaniu dzieci

Jak wynika z badań unijnej opinii społecznej 42 proc. mieszkańców UE uważa starzenie się społeczeństwa, a 40 proc. brak rąk do pracy za jedne z największych wyzwań, z jakimi borykać się muszą państwa członkowskie. Większość wierzy, że prędzej czy później odbije się to zarówno na jakości życia, jak i konkurencyjności, a co za tym idzie zamożności kontynentu. Co drugi chce, żeby walka z kryzysem demograficznym pozostała jednym z priorytetów politycznych zarówno UE jako całości, jak i poszczególnych państw Wspólnoty.

Co ciekawe z badań Eurobarometru wynika, że kraje członkowskie postrzegają swoje problemy demograficzne w różnych przyczynach. I tak np. dla Polaków, Holendrów i Portugalczyków największym zmartwieniem jest starzenie się społeczeństwa, dla Niemców, Austriaków i Szwedów – migracje i problem z integracją przyjezdnych; Chorwacja, Grecja i Węgry borykają się z wyludnianiem kraju i tzw. drenażem mózgów, czyli odpływem talentów do bogatszych państw, Finlandia obawia się wymierania kraju, Belgowie – braku wystarczającej siły roboczej.

Dzisiaj najstarszym społeczeństwem w Europie są Grecy, najmniej dzieci rodzi się we Włoszech. – Europa zmierza ku demograficznemu samobójstwu – ostrzega Fundacja Roberta Schumana, czyli europejski ośrodek badawczy i naukowy. Problem niżu demograficznego stał się na tyle dotkliwy, że trafił także na agendę unijną. Rada, czyli kraje członkowskie, jeszcze w czerwcu ub.r. skierowały do Komisji Europejskiej wniosek o przygotowanie rozwiązań, które ułatwiłyby UE walkę z kryzysem. Europa nie jest zresztą jedyna. Na światowe nagłówki jeszcze niedawno trafiły Chiny, kiedy to okazało się, że po raz pierwszy od 60 lat liczba zgonów w tym państwie przekroczyła liczbę urodzeń. – Kraj, który pod koniec 2022 r. miało 1,41 mld mieszkańców, skurczył się o 850 tys. mieszkańców – donosi Euronews. Prawda jest taka, że zarówno w Chinach, jak i w Europie w ostatnich dekadach mocno spadł wskaźnik dzietności.

Według demografów, żeby utrzymać tzw. poziom zastępowalności pokoleń, niezbędny do zapewnienia stabilnej populacji, współczynnik dzietności powinien wynieść najlepiej 2,1 żywych urodzeń na kobietę. Dzisiaj jednak żaden kraj w UE nie przekracza tego progu. Średni wskaźnik urodzeń w Unii wynosi 1,53; najmniej dzieci rodzi się na Malcie, w Hiszpanii i we Włoszech, najwięcej - we Francji, co zdaniem statystyków związane jest raczej z napływem migrantów niż decyzją Francuzek o posiadaniu dzieci.

następna sekcja

Zmienia się model życia. Europejczycy – a zwłaszcza Europejki – odsuwają decyzję o macierzyństwie lub w ogóle z niego rezygnują. "To więcej niż styl życia, to jest raczej kwestia wartości, życiowych wyborów. Decyzję o braku dzieci sprowadza się do kaprysu kobiet. A to nie jest kaprys"

Eksperci widzą kilka przyczyn tego stanu rzeczy. Przede wszystkim zmienia się model życia; Europejczycy – a zwłaszcza Europejki – odsuwają decyzję o macierzyństwie lub w ogóle z niego rezygnują. Z różnych powodów. – To więcej niż styl życia, to jest raczej kwestia wartości, życiowych wyborów – precyzuje w rozmowie z jedennewsdziennie.pl dr Jowita Radzińska, socjolożka, etyczka i filozofka z Uniwersytetu SWPS, która rozmawia o tym z młodymi w ramach projektu badawczego Ultragen poświęconemu „wchodzeniu w dorosłość w czasach ultra-niepewności”. - Przeprowadzamy wywiady z osobami między 18 a 35 r.ż. i jednym z rodziców, matką albo ojcem, osoby wchodzącej w dorosłość – tłumaczy badaczka. Jak dodaje, w dyskursie społecznym niestety często banalizuje się wyzwania, przed jakimi stoją młodzi i powody, dla których kobiety odsuwają decyzję o macierzyństwie lub rezygnują z rodzenia dzieci. A jednocześnie kobiety chętnie obwinia o zapaść demograficzną. – Decyzję o braku dzieci sprowadza się do kaprysu kobiet. A to nie jest kaprys. Dzisiaj młodzi, nawet jeśli chcieliby założyć rodzinę, to borykają się z poczuciem niepewności. Mówią: „mam prawie 30 lat, nie mam żadnej perspektywy na to, że będę mieć mieszkanie, nie mam żadnej stabilizacji, a praca jest niepewna”. Do tego w młodym pokoleniu dochodzi silna kwestia troski o klimat. Nie mniej ważne jest docenianie swojego życia i niechęć rezygnacji z niego - mówi dr Jowita Radzińska.

– Jeśli państwo nie zapewnia sensownej polityki prorodzinnej, minimum socjalnego i bezpieczeństwa społecznego, jeśli nie mówimy o kwestiach makro – mikrosystemowych, to w ogóle nie możemy tu mówić o jakiejkolwiek trosce o demografię – dodaje badaczka.

następna sekcja

Co dalej? Zdaniem ekspertów pomogła by rozsądna polityka genderowa i skuteczne działania na rzecz redukowania nierówności ze względu na płeć. "Dopóki nie mamy żłobków, przedszkoli, sensownej opieki okołoporodowej, równego rozdziału obowiązków między kobietami a mężczyznami, to dyskusja o tym, jak namówić kobietę do posiadania dzieci nie ma sensu"

Jak to zmienić? Zdaniem ekspertów pomogła by rozsądna polityka genderowa i skuteczne działania na rzecz redukowania, a ostatecznie zlikwidowania, nierówności ze względu na płeć. - Musimy wprowadzać politykę, która działa dla wszystkich ludzi. Zaczynając od zapewnienia miejsca w żłobku dla każdego dziecka oraz dostępności tanich mieszkań na wynajem, po eliminacje luki płacowej i wspieranie niezależności finansowej kobiet. Musimy również jako społeczeństwo, dostrzec ogrom prac, jakich głównie kobiety podejmują się w domach. Mam tu na myśli również opiekę nad dziećmi czy osobami starszymi i wprowadzenie niezbywalnego urlopu „tacierzyńskiego”, co zapewniłoby równiejszy podział obowiązków rodzicielskich i domowych – wymienia w rozmowie z jedennewsdziennie.pl europoseł Robert Biedroń z Nowej Lewicy, przewodniczący komisji ds. kobiet (FEMM) w Parlamencie Europejskim.

Faktycznie, jak wynika z raportu opublikowanego przez Europejski Instytut ds. Równości Kobiet i Mężczyzn (EIGE), wciąż to głównie kobiety opiekują się w domu dziećmi; ponad dwa razy więcej kobiet (56 proc.) niż mężczyzn (26 proc.) spędza z dziećmi przynajmniej pięć godzin dziennie, na zabawie czy wspólnym odrabianiu lekcji. Jak konkludują autorzy raportu, nierówny podział obowiązków domowych, w tym opieki nad dziećmi, jest znaczącą przeszkodą dla uczestniczenia przez kobiety w rynku pracy w tym samym stopniu, w jakim uczestniczą w nim mężczyźni. Zwłaszcza, że to także częściej na kobiety spada obowiązek opieki nad schorowanymi lub starszymi członkami rodziny; obowiązki, które w obliczu coraz bardziej starzejącego się społeczeństwa staną się tylko bardziej palące. - Obowiązki opiekuńcze znacząco wpływają na równowagę między życiem zawodowym a prywatnym, skutkując mniejszą liczbą godzin pracy, ograniczonym rozwojem kariery i konsekwencjami finansowymi. Dotyczy to zwłaszcza matek małych dzieci. Usunięcie barier w dostępie do formalnych usług opiekuńczych, jak żłobek czy przedszkole oraz poprawa równowagi między życiem zawodowym i prywatnym mają kluczowe znaczenie dla promowania równości płci, niezależności finansowej i dobrostanu opiekunów i osób wymagających opieki – piszą we wnioskach autorzy raportu.

– Muszą zostać zapewnione podstawy i muszą one zostać zapewnione systemowo – zgadza się w rozmowie z jedennewsdziennie.pl dr Jowita Radzińska. - Dopóki nie mamy żłobków, przedszkoli, sensownej opieki około – i poporodowej, rozwiązania spraw reprodukcyjnych począwszy od antykoncepcji, edukacji seksualnej, aborcji, a także zmian społecznych, w tym równego rozdziału obowiązków między kobietami a mężczyznami, to dyskusja o tym, jak „namówić” kobietę do posiadania dzieci nie ma sensu – kwituje badaczka.

Robert Biedroń mówi, że to wcale nie jest tak, że Europejczycy nie chcą zakładać rodzin. Problemem jest to, że nasze społeczeństwa i system ekonomiczny, nie zapewniają kobietom stabilności i bezpieczeństwa, które im się należy. - Kobiety muszą pracować ciężej na tych samych pozycjach co mężczyźni, żeby chociaż marzyć o takiej samej pensji. Poświęcają nieproporcjonalnie więcej czasu na opiekę nad starszymi lub chorymi członkami rodziny, a w przypadku narodzin dziecka, nad opiekę nad dzieckiem. Boją się o swoja prace i sytuację finansową, bo często są w pełni zależne od swojego partnera – mówi polityk. I dodaje, że aby uratować sytuację należy zapewnić kobietom sytuację, w której nie muszą ciągle walczyć o swoje prawa i o równe traktowanie. - Jeśli uda nam stworzyć system, który dba o ludzi i nie zostawia nikogo samemu sobie, to jestem pewny, że uda nam się również rozwiązać ten kryzys demograficzny – ocenia Biedroń.

następna sekcja

Cytat na koniec

"Dopóki nie mamy żłobków, przedszkoli, sensownej opieki około – i poporodowej, rozwiązania spraw reprodukcyjnych począwszy od antykoncepcji, edukacji seksualnej, aborcji, a także zmian społecznych, w tym równego rozdziału obowiązków między kobietami a mężczyznami, to dyskusja o tym, jak „namówić” kobietę do posiadania dzieci nie ma sensu"

Jowita Radzińska, socjolożka, etyczka i filozofka z Uniwersytetu SWPS

następna sekcja

Wykorzystane materiały

Rozmówcy:

  • Jowita Radzińska, socjolożka, etyczka i filozofka z Uniwersytetu SWPS [link]
  • Europoseł Robert Biedroń, Nowa Lewica [link]

Komentarze i źródła:

  • Dane Eurostatu: [link]
  • Badania Eurobarometr: [link]
  • Artykuł Euronews: [link]

Czas pracy nad materiałem: 12 godzin

To wszystko na dziś

Do zobaczenia!