"Niech Rosja robi z nimi, co chce". Czy Europa jest gotowa na powrót Donalda Trumpa?
- Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się polityką amerykańską wobec Europy. Oto najważniejsze punkty materiału:
- Po tym jak Donald Trump podczas wiecu wyborczego zapowiedział, że Ameryka nie zamierza chronić przez Rosją państw, które nie przeznaczają wystarczających funduszy na obronność, Bruksela zaczęła rozważać najczarniejsze scenariusze. – Jeśli Trump ponownie obejmie stołek prezydencki, może chcieć dążyć do "uśpienia NATO" – ostrzegają eksperci
- Czy Trump chce osłabić NATO i artykuł 5? "Zaczął się wycofywać ze swoich słów, po ostrych reakcjach ze strony Republikanów"
- Czy Europa jest gotowa na powrót Trumpa? Bruksela rozważa różne scenariusze "Są tacy, którzy uważają, że Unia powinna sobie radzić sama i tacy, którzy nadal wierzą w NATO”
- Co dalej? Nowy komisarz UE ds. obronności? W Brukseli mówi się o Sikorskim. „Miałby m.in. nadzorować unijną produkcję broni”
Po tym jak Donald Trump podczas wiecu wyborczego zapowiedział, że Ameryka nie zamierza chronić przez Rosją państw, które nie przeznaczają wystarczających funduszy na obronność, Bruksela zaczęła rozważać najczarniejsze scenariusze. – Jeśli Trump ponownie obejmie stołek prezydencki, może chcieć dążyć do "uśpienia NATO" – ostrzegają eksperci
Ostatnie wypowiedzi Donalda Trumpa wciąż odbijają się echem w UE. Chodzi głównie o słowa, które padły podczas wiecu wyborczego w Południowej Karolinie, kiedy to kandydat Republikanów w wyborach prezydenckich w USA (te odbędą się w listopadzie b.r.) przytoczył rzekomą rozmowę z prezydentem "jednego z dużych krajów NATO", któremu na pytanie, czy ten może liczyć na pomoc Stanów w przypadku ataku Rosji, miał odpowiedzieć, że państwa, które nie przeznaczają na NATO przynajmniej 2 proc. PKB nie mają co liczyć na ochronę. – Tak naprawdę to namawiałbym Rosję, żeby do diabła zrobiła z nimi [niepłacącymi państwami], co chce – powiedział Donald Trump, tym samym podważając sens artykułu 5. NATO mówiącego o tym, że atak na jednego członka NATO traktowany będzie jak atak na cały Sojusz.
– Czy Europa powinna się niepokoić? Oczywiście – mówi jedennewsdziennie.pl Roland Freudenstein, szef brukselskiego biura think tanku Globsec. Jak dodaje, co prawda dzisiaj ciężko przewidzieć, jak kształtowała się będzie amerykańska polityka krajowa i zagraniczna, jeśli Trump ponownie obejmie stołek prezydencki w USA, ale nie można wykluczyć, że będzie on grał na osłabienie NATO i osłabienie art. 5 Sojuszu. – Już mu się to zresztą udało. I to jedną wypowiedzią podczas wiecu wyborczego – kwituje ekspert.
Czy Trump chce osłabić NATO i artykuł 5? "Zaczął się wycofywać ze swoich słów, po ostrych reakcjach ze strony Republikanów"
Wypowiedzi Trumpa zostały błyskawicznie skrytykowane zarówno przez Biały Dom, jak i państwa UE. - Amerykańskie przywództwo na arenie światowej i wsparcie naszych sojuszników ma kluczowe znaczenie dla zapewnienia także bezpieczeństwa Amerykanom w kraju. Tymczasem mój oponent jasno daje do zrozumienia, że jeśli odzyska władzę, to porzuci naszych sojuszników z NATO – powiedział prezydent USA Joe Biden.
- Jakakolwiek sugestia, że sojusznicy nie będą się wzajemnie bronić, podważa bezpieczeństwo nas wszystkich, w tym USA oraz naraża żołnierzy amerykańskich i europejskich na podwyższone ryzyko – zareagował sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.
- Dewiza NATO „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” jest konkretnym zobowiązaniem. Podważanie wiarygodności państw sojuszniczych to osłabianie całego Paktu Północnoatlantyckiego. Żadna kampania wyborcza nie jest wytłumaczeniem dla igrania bezpieczeństwem Sojuszu – napisał na X szef polskiego MON Władysław Kosiniak-Kamysz.
Zresztą sam Donald Trump zaczął nieznacznie wycofywać się ze swoich słów, głównie po ostrych reakcjach na jego słowa ze strony obozu republikańskiego. Poza tym – jak mówią eksperci – NATO w Stanach wcale nie jest tak niepopularne, jakby to chciał przedstawiać Trump, a sondaże wciąż pokazują solidne 60-70 proc. poparcia dla Sojuszu w społeczeństwie. – Dlatego też Trump zaczął mówić „Ale ja ich zmuszę do zapłaty”. To brzmiało już inaczej niż „rzucę te państwa Putinowi do nóg” – mówi Roland Freudenstein.
Ale część ekspertów raczej nie ma wątpliwości, że wypowiedzi obnażają prawdziwe intencje Trumpa wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego, z którymi ten zresztą już od dawna się nie kryje. Były doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, John Bolton, w wywiadzie dla stacji MSNBC powiedział, że „kiedy [Trump] mówi, że chce się wycofać z NATO, to myślę, że jest to bardzo realne zagrożenie, które będzie miało dramatycznie negatywne konsekwencje dla Stanów Zjednoczonych nie tylko w ramach NATO, ale i na arenie światowej”. Problem także w tym – zauważają obserwatorzy – że Trump ma niestety rację. Bo chociaż 31 członków NATO zobowiązało się przeznaczać na obronność przynajmniej 2 proc. PKB, to w rzeczywistości robi to tylko 11 państw. Tak naprawdę najwięcej, bo niemal 4 proc. PKB, na obronność wydaje dzisiaj Polska, po niej są m.in. Stany Zjednoczone, Grecja, kraje bałtyckie, Finlandia, Wielka Brytania i Węgry. Z kolei w grupie państw przeznaczających w tej chwili na zbrojenia mniej niż 2 proc. dochodu państwa są m.in. Francja, Niemcy, Turcja, Hiszpania czy Belgia.
Czy Europa jest gotowa na powrót Trumpa? Bruksela rozważa różne scenariusze "Są tacy, którzy uważają, że Unia powinna sobie radzić sama i tacy, którzy nadal wierzą w NATO”
Wbrew zapowiedziom rzucanym przez Donalda Trumpa wyjście USA z NATO wcale nie jest takie proste, zwłaszcza, że Kongres kilka miesięcy temu przyjął ustawę uniemożliwiającą prezydentowi samodzielną decyzję o wycofaniu się z Sojuszu. Zdaniem ekspertów możliwy jest jednak scenariusz zakładający znaczne ograniczenie roli Amerykanów w NATO.
– Jest nawet na to określenie wśród amerykańskich ekspertów ds. obronności, którzy mówią o „uśpionym Sojuszu” albo bardziej precyzyjnie o „uśpionym uczestnictwie USA w Sojuszu” – tłumaczy jedennewsdziennie.pl szef Globsec. Jak mówi, takie zapowiedzi ze strony amerykańskiej sprawiły, że Unia zaczęła poszukiwać własnych rozwiązań. – W ostatnich tygodniach mamy w Europie swego rodzaju kontrowersję między krajami, które wieszczą koniec NATO i mówią o konieczności przesunięcia obronności na karb Europy, a państwami – zwłaszcza flanki wschodniej Sojuszu, jak Polska – które mówią: „Czekajcie! NATO nawet bez USA jest nadal bardziej wiarygodne pod względem obronnościowym niż Unia, która najpierw musiałaby powołać wszystkie elementy militarnej integracji, wspólne manewry, wspólną europejską armię – mówi Roland Freudenstein.
W Brukseli wciąż też trwają rozmowy na temat zdolności nuklearnej Europy. W tej chwili broń jądrową posiadają Wielka Brytania i Francja, z czego ta pierwsza korzysta z sytemu, który i tak wymaga zgody Amerykanów na użycie broni. Inna sprawa, że łącznie oba państwa mają niewielką liczbę około 500-600 głowic jądrowych; dla porównania Rosja ma ich ponad sześć tysięcy. Mimo to w Brukseli trwają m.in. rozmowy o rozszerzeniu francuskiego lub wspólnego francuskiego i brytyjskiego parasola nuklearnego także na inne państwa Wspólnoty lub powołaniu europejskiego programu nuklearnego.
Według Rolanda Freudensteina żaden z tych pomysłów nie ma dzisiaj wielkich szans powodzenia. – W europejski program nuklearny wierzą chyba głównie filozofowie, powieściopisarze i politycy, którzy nie mają zielonego pojęcia na temat broni jądrowej. Pomysł „czerwonego guzika” przekazywanego sobie przez unijnych szefów rządów albo pozostającego w gestii szefa Rady lub Komisji, to jakieś szaleństwo, możemy o tym zapomnieć. To, co może się wydarzyć realnie, to ewentualnie rozszerzenie nuklearnego parasola ochronnego ze strony Wielkiej Brytanii i Francji na ich sojuszników i partnerów w Europie. Ale i to może nie być jednak wcale takie łatwe – mówi jedennewsdziennie.pl ekspert.
To dlatego, że francuska doktryna nuklearna zbudowana jest na założeniu, że broń służyć będzie obronie Francji. Stąd też, kiedy Emmanuel Macron w jednym z wpisów na X zasugerował rozszerzenie francuskiego parasola nuklearnego, spotkał się z taką krytyką, że musiał się ze swoich słów wycofywać rakiem. – Ja bym ostatecznie nie wykluczył, że Francja kiedyś przedefiniuje swoją doktrynę, zakładając, że obrona kluczowych interesów Francji obejmuje także ochronę terytorialnej integralności jej sojuszników, ale tak szczerze powiedziawszy chyba na palcu jednej ręki można liczyć Estończyków czy Łotyszy skłonnych uwierzyć we francuskie gwarancje nuklearne i to, że Francja stanie w ich obronie.
Co dalej? Nowy komisarz UE ds. obronności? W Brukseli mówi się o Sikorskim. „Miałby m.in. nadzorować unijną produkcję broni”
W tej chwili, zdaniem ekspertów, Unia powinna zrobić dwie rzeczy: zainwestować więcej w obronę konwencjonalną, w tym armie państw członkowskich, infrastrukturę militarną, zwiększenie produkcji broni, a także przekonać do siebie Chiny i związać je ze sobą (a pośrednio i USA) umowami handlowymi. To już się zresztą dzieje.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która zresztą zamierza ponownie starać się o stanowisko, już zapowiedziała, że w nowej KE chciałaby powołać komisarza UE ds. obronności lub komisarza UE ds. przemysłu obronnego, które kompetencją miałoby by być nadzorowanie m.in. unijnej produkcji broni konwencjonalnej. W brukselskich kuluarach mówi się już zresztą o tym, że stołek ten mógłby przypaść Radosławowi Sikorskiemu, dzisiaj ministrowi ds. zagranicznych w rządzie Donalda Tuska. Tajemnicą poliszynela jest, że Sikorski chętnie objąłby unijne stanowisko. To zresztą nie jedyne zmiany na płaszczyźnie unijnej – Polska, Francja i Niemcy chcą powrotu Trójkąta Weimarskiego. Jak mówił w wywiadzie dla Deutsche Welle Martin Koopmann, prezes Fundacji Genshagen, specjalizującej się w sprawach Trójkąta Weimarskiego, we wszystkich trzech stolicach, czyli Warszawie, Berlinie i Paryżu widać wolę, aby na nowo rozruszać Trójkąt. – To wypadkowa dwóch rzeczy: po pierwsze w Polsce zmienił się rząd, a wraz z nowym przyszła gotowość do współpracy trójstronnej, po drugie – wraz z inwazją Rosji pojawiła się konieczność stworzenia mocnych sił wojskowych na kontynencie europejskim – wyjaśnia Roland Freudenstein. I dodaje, że niezależnie od tego, kto wygra wybory prezydenckie z USA, Europa musi działać razem.
Cytat na koniec
"W ostatnich tygodniach mamy w Europie swego rodzaju kontrowersję między krajami, które wieszczą koniec NATO i mówią o konieczności przesunięcia obronności na karb Europy, a państwami – zwłaszcza flanki wschodniej Sojuszu, jak Polska – które mówią: „Czekajcie! NATO nawet bez USA jest nadal bardziej wiarygodne pod względem obronnościowym niż Unia, która najpierw musiałaby powołać wszystkie elementy militarnej integracji, wspólne manewry, wspólną europejską armię"
Wykorzystane materiały
Rozmówcy:
- Roland Freudenstein, szef brukselskiego biura think tanku Globsec [link]
Czas pracy nad materiałem: 11 godzin