środa, 13 marca

Co piąty wyborca w Portugalii zagłosował na skrajną prawicę. "To głos protestu"

Jowita Kiwnik Pargana / Deutsche Welle

  • Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się sytuacją polityczną w Portugalii po wyborach parlamentarnych. Oto najważniejsze punkty materiału:
  • Portugalskie wybory parlamentarne wygrała centroprawica, ale prawdziwym zwycięzcą okazała się być skrajna prawica, która właśnie stała się trzecią siłą polityczną w państwie. – Po raz pierwszy od upadku reżimu Salazara doszli do głosu nacjonaliści – mówią Portugalczycy
  • Poprzedni rząd upadł przez skandal korupcyjny. Premier podał się do dymisji „Afera nie licuje z urzędem”
  • Ani prawica, ani lewica nie mają większości. "Po raz pierwszy nikt nie wie, co się teraz stanie"
  • Co dalej? Poparcie dla populistów jako głos protestu. "Ludzie są zmęczeniu dotychczasową władzą"
następna sekcja

Portugalskie wybory parlamentarne wygrała centroprawica, ale prawdziwym zwycięzcą okazała się być skrajna prawica, która właśnie stała się trzecią siłą polityczną w państwie. – Po raz pierwszy od upadku reżimu Salazara doszli do głosu nacjonaliści – mówią Portugalczycy

- Zagłosowałam na skrajną prawicę, bo uważam, że Portugalia potrzebuje kogoś, kto zatrzęsie tym krajem. Mili politycy niczego nie są w stanie wywalczyć. Spójrz na Carlosa Moedasa [burmistrz Lizbony i były komisarz UE ds. badań, innowacji i nauki – przyp. red.], jest przesympatyczny. Tyle że nie spełnił prawie żadnej ze swoich obietnic. Miał wybudować setki tysięcy mieszkań, oddał może ze sto – mówi Ana, 35-letnia Portugalka z Lizbony. Przez siedem lat mieszkała w Londynie, wróciła do kraju w 2019 r.

Bo chociaż niedzielne wybory parlamentarne w Portugalii oficjalnie wygrał centroprawicowy Sojusz Demokratyczny (AD) z niewielką tylko przewagą nad socjalistami, to bez wątpienia największym wygranym jest skrajna prawica. Nacjonalistyczna i populistyczna partia Chega zyskała ponad 18 proc. poparcia i 48 miejsc w nowym parlamencie, stając się trzecią siłą polityczną w państwie, potrajając swój wynik sprzed dwóch lat, kiedy w Portugalii miały miejsce ostatnie wybory parlamentarne (te niedzielne były przyśpieszone). To pierwszy tak wysoki wynik prawicy od czasu upadku w Portugalii autorytarnego reżimu salazarystów pół wieku temu.

- Znaleźliśmy się dzisiaj bliżej Salazara niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich 50 lat – ubolewa emerytowany inżynier Jose Francisco. Pochodzi z miasta Silves w regionie Algarve na południu kraju. Mówi, że sam zagłosował na socjalistów, ale popierające dotychczas raczej lewicę Południe, tym razem niemal w całości zagłosowało na skrajną prawicę.

następna sekcja

Poprzedni rząd upadł przez skandal korupcyjny. Premier podał się do dymisji „Afera nie licuje z urzędem”

Wcześniejsze wybory parlamentarne w Portugalii zostały rozpisane po tym, jak w listopadzie ub.r. okazało się, że politycy rządzącej przez ostatnie 9 lat w kraju Partii Socjalistycznej (PS) zamieszani są w skandal korupcyjny. Do dymisji podał się wówczas premier Antonio Costa (aktualnie pełniący obowiązki szefa rządu), który uznał, że tego typu zarzuty "nie licują z funkcją premiera”, mimo że jego udział w aferze do dzisiaj nie został potwierdzony. Co ciekawe: jeśli Costa oczyści się z podejrzeń, ma wciąż szanse po wyborach europejskich na objęcie fotela nowego szefa Rady Europejskiej.

Głosowanie, które odbyło się w niedzielę 10 marca, wygrała minimalną przewagą centroprawica – w skład koalicji AD wchodzą Partia Socjaldemokratyczna (PSD), która w Parlamencie Europejskim należy do chadeckiej EPL, chadecy (CDS-PP) i monarchiści (PPM) – zdobywając jedynie dwa głosy i 1 procent poparcia więcej od dotychczas rządzących socjalistów, czyli 79 vs. 77 mandatów w liczącym 230 mandatów Zgromadzeniu Republiki. Tak niewielka przewaga oznacza, że AD nie ma większości i może mieć problemy ze skonstruowaniem rządu, nawet jeśli uda jej się przyciągnąć liberałów; ci zdobyli jedynie 8 głosów.

Wynik może się co prawda jeszcze zmienić, kiedy komisja wyborcza policzy głosy Portugalczyków mieszkających poza granicami kraju – nie będzie to jednak wielka różnica, bo mowa tu tylko o dwóch dodatkowych mandatach: jeden przypada na Portugalczyków mieszkających w Europie, drugi na Portugalczyków spoza kontynentu. Zresztą w Lizbonie już teraz po cichu mówi się zresztą, że przypadną one raczej skrajnej prawicy niż dotychczasowych siłom rządzącym.

następna sekcja

Ani prawica, ani lewica nie mają większości. "Po raz pierwszy nikt nie wie, co się teraz stanie"

Sytuacja polityczna w Portugalii w ostatnich dniach mocno się skomplikowała. - Po raz pierwszy nikt nie wie, co się teraz stanie. Ani lewica, ani centroprawica nie mają wystarczająco dużo głosów i nie są w stanie stworzyć rządu większościowego – mówi jedennewsdziennie.pl Susana Frexes, dziennikarka portugalskiej stacji SIC i dziennika Expresso.

Eksperci mówią, że wszystko wskazuje na to, że Portugalię czeka rząd mniejszościowy, na czele którego stanie lider PSD Luis Montenegro. – Dobrze przygotowany, chociaż mało charyzmatyczny polityk – oceniają przyszłego szefa rządu Portugalczycy. Szef dotychczas rządzących socjalistów, Pedro Nuno Santos, nie czekał na ostateczne wyniki i pogratulował zwycięzcy już w wieczór powyborczy. Przy okazji zapowiedział, że nie ma zamiaru formować rządu i chce pozostać opozycją. Dodał jednak także, że nie planuje "przeszkadzać koalicji AD w sformowaniu rządu, chociaż nie może obiecać, że poprze przedstawiony przez nową władzę budżet”. To, póki co, nie będzie konieczne.

– Obecny budżet obowiązuje do października, więc jeśli nowy rząd nie będzie chciał wprowadzać w nim zmian, to przynajmniej przez sześć miesięcy nie będzie się musiał martwić o poparcie dla budżetu – mówi Frexes.

Z kolei Andre Ventura, czyli lider partii Chega, zagroził zwycięskiej koalicji, że jeśli jego ugrupowanie nie wejdzie do rządu, to złoży wniosek o odrzucenie programu rządu. Już teraz wiadomo jednak, że nie zyskałby poparcia pozostałych ugrupowań. Na koalicję też raczej nie ma co liczyć; już podczas kampanii wyborczej obie główne siły, czyli PSD i PS ostro wykluczyły taką możliwość. Tym bardziej, że słynący z ostrego języka Ventura (wcześniej zresztą działacz PSD) przed wyborami bezceremonialnie atakował rywali nazywając ich m.in. "prostytutkami politycznymi”. Zresztą partia, która szła do wyborów pod hasłem Limpeza, co przetłumaczyć można jako "sprzątanie” na swoich plakatach wyborczych umieściła przekreślone zdjęcia polityków Lewicy, w tym premiera Antonio Costy i byłego premiera Jose Socratesa, z przesłaniem, że "Portugalia potrzebuje sprzątania”.

następna sekcja

Co dalej? Poparcie dla populistów jako głos protestu. "Ludzie są zmęczeniu dotychczasową władzą"

Trzy dni po wyborach portugalska opinia publiczna buzuje. Przez ostatnie ponad 40 lat w Portugalii rządziły na zmianę lewica i centroprawica; tak wysoki wynik skrajnej prawicy był dla wszystkich zaskoczeniem. – O to właśnie chodziło, żeby wywalić ten stolik! – mówi Ana z Lizbony, ta sama, która głosowała na partię Chega.

Goncalo Correia, także z Lizbony, przyznaje, że chociaż w ostatnich wyborach zagłosował na socjalistów, to tym razem nie mógł tego zrobić. – Gdybym oddał na nich głos, to byłoby tak, jakby mi nie przeszkadzały zarzuty korupcyjne przeciwko nim wysuwane. Tak jakbym popierał to, co robili – wyjaśnia. I mówi, że chociaż wziął udział w głosowaniu, to oddał nieważny głos. – W ramach protestu – tłumaczy.

Dziennikarka Susana Frexes mówi, że nie była zaskoczona wynikiem. – Taki scenariusz pokazywały ostatnie sondaże. Chociaż faktycznie poparcie dla populistów wystrzeliło w górę – mówi jedennewsdziennie.pl. Czym Chega przekonała do siebie wyborców? Powstałe w 2019 r. ugrupowanie kilka lat temu zwróciło na siebie uwagę ostrą retoryką antymigracyjną, uderzającą zarówno w nielegalną imigrację, jak i mniejszości, w tym romskie, mieszkające w Portugalii. W ostatnich jednak latach – zauważają analitycy – język ugrupowania nieco złagodniał, a jego program wcale tak bardzo nie różni się od programów innych ugrupowań. I tak, Chega zapowiada walkę z korupcją, kryzysem mieszkaniowym, obiecuje lepszą opiekę zdrowotną, programy edukacyjne i wsparcie dla emerytów. – To w dużej mierze puste obietnice, jakimi lubią szafować populiści. Andre Ventura obiecywał np. że wszyscy emeryci będą otrzymywać minimum 1 tys. euro emerytury [dzisiaj pensja minimalna w Portugalii to 820 euro – przyp.red.], ale nie precyzuje, skąd weźmie te pieniądze. To znaczy mówi, że przeznaczone na to zostaną pieniądze odzyskane podczas walki z korupcją, ale ciężko to nazwać konkretami – mówi inżynier Jose Francisco, który głosował na socjalistów. – Myślę, że poparcie dla skrajnej prawicy to głos protestu przeciwko dotychczasowemu monopolowi władzy lewicy i centroprawicy. Ludzie są już zmęczeni rządzącymi i postanowili ich ukarać. Zresztą wystarczy spojrzeć na wyniki – najwięcej poparcia straciły dwie największe partie, czyli socjaliści (PS) i socjaldemokraci (PSD), mniejsze mają tyle samo mandatów, co wcześniej. To kara ze strony społeczeństwa – mówi jedennewsdziennie.pl Susana Frexes. I dodaje, że sytuację na portugalskiej scenie politycznej czeka jeszcze wiele analiz.

następna sekcja

Cytat na koniec

"Po raz pierwszy nikt nie wie, co się teraz stanie. Ani lewica, ani centroprawica nie mają wystarczająco dużo głosów i nie są w stanie stworzyć rządu większościowego"

Susana Frexes, dziennikarka portugalskiej stacji SIC i dziennika Expresso

następna sekcja

Wykorzystane materiały

Rozmówcy:

  • Susana Frexes, dziennikarka portugalskiej stacji SIC i dziennika Expresso [link]
  • Ana, 35-letnia Portugalka z Lizbony [link]

Komentarze i źródła:

  • Wyniki wyborów SIC Noticias: [link]
  • Artykuł Publico: [link]

Czas pracy nad materiałem: 11 godzin

To wszystko na dziś

Do zobaczenia!