wtorek, 25 lipca

Przez dekady była albo bohaterką, albo największym wrogiem. Teraz odchodzi. Co się stało z globalizacją?

Maria Mazurek / Gazeta.pl

  • Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się tematem deglobalizacji – sporo się o niej mówi, ale czy naprawdę już ją widać? Oto najważniejsze punkty materiału:
  • Polscy prezesi boją się ryzyka, jakie niesie ze sobą fragmentacja gospodarki globalnej – najwięcej z nich wskazało ten czynnik jako największe ryzyko dla swoich firm.
  • Wielka zmiana w światowym handlu – i w związku z tym w gospodarce – ma trzy główne przyczyny, z których wojna w Ukrainie jest ostatnia, i czwartą, która z nich wszystkich wynika: zwiększony protekcjonizm.
  • W danych o handlu jak dotąd deglobalizacji nie widać. Czy oderwanie od Chin jest w ogóle możliwe?
  • Co zatem w danych widać? Amerykanie budują fabryki w gigantycznym tempie, a inwestycji typu greenfield napłynęło do Chin w zeszłym roku mniej niż do Polski.
  • Co dalej? Liczy się już nie tylko efektywność ekonomiczna. Państwa są gotowe płacić więcej za bezpieczeństwo.
następna sekcja

· Polscy prezesi boją się ryzyka, jakie niesie ze sobą fragmentacja gospodarki globalnej – najwięcej z nich wskazało ten czynnik jako największe ryzyko dla swoich firm.

Jest coś, czego prezesi polskich firm, również tych działających poza granicami naszego kraju, boją się bardziej niż ataków cyberprzestępców, możliwych kolejnych lockdownów czy nawet związanego z wysokimi stopami procentowymi wzrostu kosztów. Tym budzącym postrach czynnikiem jest deglobalizacja – tak wynika z przeprowadzonego przez EY badania “CEO Outlook Pulse”. Na fragmentację globalnej gospodarki jako największe ryzyko rozwoju biznesu wskazało 39 proc. badanych prezesów (jest to zresztą znacznie większy odsetek niż średnia światowa, która wyniosła 31 proc.).

“W Polsce prezesi obawiają się, że deglobalizacja osłabi handel międzynarodowy, obniży inwestycje i spowoduje zaostrzenie regulacji w największych gospodarkach (30 proc. wskazało to ryzyko). Dodatkowo zdaniem 27 proc. polskich CEO (a 30 proc. światowych) utrudni to pozyskiwanie talentów” – pisze EY w komunikacie nt. badania.

Informację na ten temat opublikowano w maju 2023 r., ale przeszła bez większego echa. Tymczasem temat deglobalizacji coraz częściej pojawia się w dyskusjach gospodarczych. Na tegorocznym Światowym Forum Ekonomicznym w Davos kanclerz Niemiec Olaf Scholz mówił, że ponad wszystkimi problemami świata (takimi jak agresja Rosji w Ukrainie, wysokie ceny energii) “wisi miecz Damoklesa: niebezpieczeństwo nowej fragmentacji świata, deglobalizacji i rozdzielenia” [ang. decoupling – chodzi o rozdzielenie gospodarcze między Stanami Zjednoczonymi a Chinami]. Nie pierwszy raz zresztą; Scholz ostrzegał przed nią już rok wcześniej – zresztą na tym samym forum i znacznie bardziej zdecydowanie. “Mówiąc wprost: deglobalizacja nie jest właściwą drogą! To nie zadziała” – stwierdzał wtedy. Reakcja Niemiec to nie przypadek – ich gospodarka jest dość mocno uzależniona od chińskiej (ale też próbuje tę zależność zmniejszyć).

Przed deglobalizacją (nie używając tego słowa) ostrzegał także wiosną tego roku Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Główny ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) Pierre-Olivier Gourinchas mówił w kwietniu, że “to mało prawdopodobne, by podzielony świat osiągnął postęp dla wszystkich lub by skutecznie zajął się globalnymi wyzwaniami, takimi jak zmiana klimatu czy przygotowanie do pandemii. Musimy uniknąć tej ścieżki za wszelką cenę”.

Handel globalny to krwiobieg światowej gospodarki, a współpraca w tym zakresie wydawała się ogromnym osiągnięciem, potencjalnym źródłem rozwoju i bogactwa. Dziś wielu patrzy na tę kwestię zupełnie inaczej. Jak doszło do tego odwrotu i co to oznacza?

następna sekcja

Wielka zmiana w światowym handlu – i w związku z tym w gospodarce – ma trzy główne przyczyny, z których wojna w Ukrainie jest ostatnia, i czwartą, która z nich wszystkich wynika: zwiększony protekcjonizm.

Globalizacja nie jest wynalazkiem końca XX wieku, jej pierwsza fala miała miejsce znacznie wcześniej, a zaczęła się jeszcze w wieku XVIII. Zahamowały ją dwie wojny światowe, ale potem mieliśmy sześć dekad silnego wzrostu globalizacji, intensywnej szczególnie w latach 90. i na początku XXI wieku (do kryzysu finansowego 2008 r.). Ekonomiści Barclays w opublikowanym w ramach Światowego Forum Ekonomicznego artykule określają ten okres mianem “hiperglobalizacji”. Późniejsze lata, do chwili obecnej, nazywane są “slowbalizacją” – czyli wolniejszą globalizacją (z ang. slow – powolny). Teraz widzimy coś nowego. Czy mamy do czynienia z deglobalizacją?

– Jeśli chodzi o samą definicję, to deglobalizacji w znaczeniu pełnego odwrotu od globalizacji moim zdaniem nie będzie. To, co obserwujemy, jest bliższe pojęciu fragmentaryzacji globalnego handlu. Przy czym warto zauważyć, że jak na razie więcej o tym się mówi, szczególnie na szczeblu politycznym, niż to widać. Skutki tego zjawiska pojawią się z opóźnieniem – zauważa Marek Wąsiński, kierownik zespołu gospodarki światowej w Polskim Instytucie Ekonomicznym (PIE).

O danych nieco więcej za chwilę; najpierw prześledźmy, jak doszło do sytuacji gospodarczej, w której globalnie się znaleźliśmy. Ma ona trzy główne, następujące po sobie przyczyny. Pierwszą była wojna handlowa, którą w 2018 r. rozpoczął poprzedni prezydent USA Donald Trump. Wtedy po raz pierwszy na tak dużą skalę doszło do zwiększenia ceł, przede wszystkim na towary z Chin (podobne decyzje dotyczące UE miały już mniejsze znaczenie). Kolejnym czynnikiem była pandemia, która zachwiała globalnymi łańcuchami dostaw.

Trzecia przyczyna to wojna za wschodnią granicą Polski. – Inwazja Rosji na Ukrainę zachwiała polityczną wiarą w liberalizację i wolny handel. Zakwestionowała też wiarę w globalizację jako zjawisko służące pokojowi. Znane są słowa Thomasa Friedmana o tym, że dwa państwa nie będą toczyć ze sobą wojny, jeśli w obu działa sieć McDonalds. To część teorii wskazującej, że połączenia inwestycyjne i otwartość handlowa prowadzą do tego, że wojna się po prostu nie opłaca i w związku z tym nie będzie prowadzona. I to się nie sprawdziło – mówi Marek Wąsiński. Jego zdaniem atak Rosji na Ukrainę pokazał, że kalkulacje ekonomiczne i racjonalność nie mają znaczenia dla decyzji o inwazji podjętej przez państwo niedemokratyczne. Czyli tworzenie sieci powiązań gospodarczych wcale nie uchroni nas przed wybuchem wojny. – Teraz decydenci, także gospodarczy, muszą uwzględniać, że nie jest to jedyny konflikt zbrojny, który może zaistnieć wśród kluczowych państw na świecie. Idąc dalej, możemy mówić o zachwianej wierze w brak kolejnych możliwych zakłóceń, na przykład ze strony Chin – dodaje.

Ekspert dodaje jeszcze czwarty czynnik: interwencjonizm państwowy. – To zjawisko wróciło, co dobrze widać m.in. w Stanach Zjednoczonych, które prowadzą aktywną politykę przemysłową i wspierają własne przedsiębiorstwa w sektorach strategicznych.

następna sekcja

W danych o handlu jak dotąd deglobalizacji nie widać. Czy oderwanie od Chin jest w ogóle możliwe?

Wspomniane twarde dane wskazują, że rosną zarówno wartość, jak i przede wszystkim wolumen światowego handlu towarami. Wartość tego handlu (na którą wpływa inflacja) zwiększyła się o 12 proc., do 25,3 biliona dolarów. Jeśli chodzi o wolumen, to w zeszłym roku wzrósł on o 2,7 proc. To dane Światowej Organizacji Handlu, która w najbliższym czasie spadków nie przewiduje. W tym roku spodziewa się wzrostu handlu o 1,7 proc., a w przyszłym – o 3,2 proc.

– Politycy w Waszyngtonie mówią często o decouplingu, czyli oderwaniu się od gospodarki chińskiej. Na dobrą sprawę nikt jednak nie wierzy, że jest to możliwe, bo takie rozerwanie, próba całkowitego wstrzymania wymiany handlowej, byłaby bardzo kosztowna zarówno dla obu gospodarek, jak i dla całej światowej gospodarki – mówi Marek Wąsiński.

następna sekcja

Co zatem w danych widać? Amerykanie budują fabryki w gigantycznym tempie, a inwestycji typu greenfield napłynęło do Chin w zeszłym roku mniej niż do Polski.

Co się zatem dzieje? Dobrym przykładem zachodzących zmian jest amerykański przemysł. Budowa fabryk w tym kraju rośnie w niewiarygodnie wysokim tempie. W ciągu ostatniego roku (do kwietnia) wydatki amerykańskich producentów na budowę podwoiły się. Do tego w ostatnich dwóch latach w przemyśle przybyło 800 tys. miejsc pracy. To efekt działań rządu, który oferuje hojne dotacje dla branż powiązanych z zieloną rewolucją gospodarczą – producentów samochodów elektrycznych, paneli słonecznych czy półprzewodników. Amerykański rząd w ramach tzw. Inflation Reduction Act – ustawy mającej na celu walkę z inflacją – chce przeznaczyć około 370 mld dolarów na projekty związane m.in. z transformacją energetyczną, ale też zachęca firmy do dywersyfikacji źródeł dostaw. Podobne kroki (dotyczące dywersyfikacji) podejmuje zresztą UE w zakresie tzw. surowców krytycznych (Akt w sprawie surowców krytycznych).

Nasilony protekcjonizm już widać. I nie tylko to. – W zeszłym roku bezpośrednie inwestycje zagraniczne na świecie spadły o 12 proc. i jest to wprost efekt inwazji na Ukrainę. Mamy do czynienia z dużym odwrotem, a szczególnie mocno dotknęło to część państw rozwijających się, przede wszystkim w Afryce. Jednocześnie widać negatywny wpływ zacieśniania polityki monetarnej przez państwa rozwinięte, szczególnie USA. Gdy amerykańska Rezerwa Federalna podnosi stopy procentowe, następuje odpływ kapitału z państw rozwijających się. Ten efekt jest też widoczny w zeszłorocznych danych – wyjaśnia Marek Wąsiński.

Zwraca uwagę na jeszcze jeden wątek: inwestycji typu greenfield, czyli takich, w wyniku których powstają nowe podmioty gospodarcze. – Od trzech lat widać nadwyżkę państw rozwiniętych nad rozwijającymi się w przyciąganiu takich inwestycji, taka sytuacja ma miejsce po raz pierwszy od 20 lat. Co prawda ta nadwyżka nieco zmalała w zeszłym roku, może to jednak wskazywać na nieufność korporacji do rynków państw rozwijających się, takich jak np. Chiny. Według ostatnich danych napływ inwestycji typu greenfield do Chin był w zeszłym roku pod względem liczby projektów mniejszy niż do Polski, a pod względem ich wartości – taki sam! To pokazuje, że choć jeszcze nie widać w danych o eksporcie zmniejszenia znaczenia Chin, to w działaniach inwestycyjnych już ma to miejsce – zauważa analityk PIE.

następna sekcja

Co dalej? Liczy się już nie tylko efektywność ekonomiczna. Państwa są gotowe płacić więcej za bezpieczeństwo.

Trudno oczekiwać, żeby obecny sentyment szybko się zmienił, nawet jeśli nie mówimy o pełnej deglobalizacji, a raczej przesunięciu w kierunku fragmentacji światowego handlu. W Stanach Zjednoczonych konieczność zmniejszenia znaczenia Chin w globalnej gospodarce to przekonanie, które jednoczy główne siły polityczne jak nic innego. Choć należy też zauważyć, że o ile administracja Donalda Trumpa nastawiona była bardziej konfrontacyjnie i mniej wolnorynkowo, to już Joe Biden ma raczej podejście sojusznicze, czyli szuka sprzymierzeńców w ramach bloków.

Widać, że dla państw ekonomiczna w zakresie zasobów nie jest już teraz najważniejsza. Stawiają na bezpieczeństwo i są gotowe za nie płacić. Chcą przyciągać produkcję bliżej siebie – to tzw. nearshoring (z ang. near – blisko, shore – brzeg) lub reshoring. Skutkiem tego produkcja będzie po prostu droższa – trudno państwom zachodnim konkurować cenowo z krajami azjatyckimi jak Chiny, a to z kolei mogą odczuć konsumenci w cenach gotowych produktów.

– Pewną pomocą będzie automatyzacja, która zmniejszy koszty zasobów ludzkich i częściowo zneutralizuje problemy demograficzne na rynku pracy. Natomiast to wszystko, o czym mówię, dotyczy pewnych wybranych, strategicznych sektorów gospodarki, jak zielone technologie czy technologie wojskowe, w innych segmentach globalizacja będzie nadal widoczna, choć też firmy zapewne będą się starały mocniej dywersyfikować źródła dostaw, by uodpornić się na różnego rodzaju zaburzenia, tak polityczne, jak i siły wyższe jak pandemia czy katastrofy naturalne – podkreśla Marek Wąsiński.

następna sekcja

Cytat na koniec

“Jest takie bardzo ładne określenie: dywidenda pokojowa. Oznacza to, że czerpiemy zyski z tego, że żyliśmy w czasach pokoju. Inwazja Rosji na Ukrainę okres wypłacania tej dywidendy zakończyła. Politycy uznają, że w strategicznych obszarach gospodarki trzeba płacić więcej za to, żeby produkcja i dostawy były bezpieczne”.

Marek Wąsiński, kierownik zespołu gospodarki światowej w Polskim Instytucie Ekonomicznym (PIE)

następna sekcja

Wykorzystane materiały

Rozmówcy:

  • Marek Wąsiński, kierownik zespołu gospodarki światowej w Polskim Instytucie Ekonomicznym [link]

Komentarze i źródła:

  • Badanie EY “CEO Outlook Pulse” [link]
  • Wystąpienie kanclerza Niemiec Olafa Scholza podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos w 2023 [link]
  • Wystąpienie kanclerza Niemiec Olafa Scholza podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos w 2022 r. [link]
  • Wystąpienie głównego ekonomisty MFW z okazji prezentacji kwietniowej prognozy gospodarczej [link]
  • Co należy wiedzieć o deglobalizacji? Artykuł na potrzeby Światowego Forum Ekonomicznego [link]
  • Dane Światowej Organizacji Handlu [link]
  • Dane nt. inwestycji budowlanych w przemyśle USA za amerykańską wersją serwisu Business Insider: [link]

Czas pracy nad materiałem: 12 godzin

To wszystko na dziś

Do zobaczenia!