"Wracamy do zimnej wojny. Dwa bloki pod przewodnictwem silnych mocarstw biorą się za łby"
- Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się kwestią układu globalnego, do którego byliśmy przyzwyczajeni, a który przestał istnieć. Oto najważniejsze punkty materiału:
- Przyszłość z perspektywy naszej części globu nie wydaje się optymistyczna. Dla Polski sytuacja nie jest jednak zła
- Kiedy cały Zachód zmagał się ze skutkami kryzysu z 2008 roku, coraz bardziej autorytarna Rosja i wciąż autorytarne Chiny radziły sobie dobrze
- “Teraz można już mówić o ostrej rywalizacji amerykańsko-chińskiej. Europa, zwłaszcza Zachodnia, widzi sprawę inaczej i nie chce takiego sporu z Pekinem”
- Co dalej? “Wracamy do zimnej wojny. Dwa bloki pod przewodnictwem silnych mocarstw biorą się za łby”
Przyszłość z perspektywy naszej części globu nie wydaje się optymistyczna. Dla Polski sytuacja nie jest jednak zła
Wojna w Ukrainie, ostry spór z Rosją, rosnące w siłę i coraz mniej przyjazne Chiny, inflacja i zachodnie gospodarki walczące o minimalny rozwój. Z perspektywy naszej części globu przyszłość nie wydaje się optymistyczna. Dla Polski sytuacja nie jest jednak zła. Strategicznie nasza sytuacja się poprawiła.
Obecna sytuacja wydaje się skrajnie odległa od nastrojów z lat 90. Przyszłość jawiła się wówczas w zupełnie innych barwach: rozpad ZSRR i nowo powstała demokratyczna i liberalna gospodarczo Rosja, podobnie cała Europa Środkowa i Wschodnia, Chiny pomimo masakry na placu Tiananmen w przyśpieszonym tempie stawały się państwem kapitalistycznym i otwartym na świat, Zachód korzystał z zapoczątkowanej w latach 80. gospodarczej prosperity. Demokracja liberalna i wolny rynek święciły sukcesy.
W takiej atmosferze powstała książka, która ją zdefiniowała. "Koniec historii i ostatni człowiek" Francisa Fukuyamy. Amerykański politolog stawiał w niej tezę, że doszliśmy do końca ewolucji systemu rządów. Demokracja liberalna i gospodarka rynkowa miały okazać się najlepszym możliwym rozwiązaniem, w którym w długiej perspektywie będzie żyła cała ludzkość. Wedle autora inne opcje, takie jak monarchie, komunizm czy autorytaryzmy, okazały się niewydolne. Wszystkie kraje miały stopniowo ewoluować w tym samym kierunku i zaprzestać konfliktów dzięki podobieństwu systemu rządów. W latach 90. wydawało się to mieć sens, także z perspektywy Polaków.
Kiedy cały Zachód zmagał się ze skutkami kryzysu z 2008 roku, coraz bardziej autorytarna Rosja i wciąż autorytarne Chiny radziły sobie dobrze
Optymizm zaczął słabnąć niecałe dwie dekady później, głównie za sprawą kryzysu finansowego w 2008 r. – To był moment, kiedy w krajach zachodnich zniknęło przekonanie, że "u nas" jest najlepiej – mówi dr hab. Michał Lubina, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kiedy cały Zachód zmagał się ze skutkami kryzysu, coraz bardziej autorytarna Rosja i wciąż autorytarne Chiny radziły sobie dobrze, a Rosjanie na dodatek wkroczyli do Gruzji. Marsz ludzkości ku współpracy i zjednoczeniu w demokracji liberalnej oraz gospodarce rynkowej kojarzył się już z naiwnością.
W 2008 r. amerykański neoliberał Robert Kagan opublikował w piśmie "The New Republican" artykuł "Koniec końca historii", w którym argumentował, że przyszłość to rywalizacja demokracji z autokracją: bloku państw Zachodu z Chinami i Rosją. W tej wizji pokojowy rozwój ludzkości wcale nie jest pewnikiem. “W długiej perspektywie rosnąca zamożność w państwach autorytarnych być może rzeczywiście doprowadzi do liberalizacji. Jednak jak długo ma to trwać? Jak mówi stary dowcip: Niemcy wkroczyły na ścieżkę modernizacji gospodarczej w końcu XIX wieku i już po 60 latach były demokracją liberalną. Problem w tym, co było po drodze” – pisał Amerykanin.
“Teraz można już mówić o ostrej rywalizacji amerykańsko-chińskiej. Europa, zwłaszcza Zachodnia, widzi sprawę inaczej i nie chce takiego sporu z Pekinem”
Pomimo pojawiania się takich wniosków liberalny Zachód trzymał się dotychczasowej polityki. Współpraca z Chinami i Rosją trwała, a nawet była pogłębiana zarówno w wymiarze gospodarczym, jak i nawet politycznym (USA w latach 2009–2013 próbowały "resetu" relacji z Rosją). Wszystko to pomimo pogłębiania się autorytaryzmu w obu tych krajach – w 2012 r. Putin zapewnił sobie praktycznie dożywotnie rządy, a w 2013 r. władzę w Chinach objął Xi Jinping, który szybko zaczął konsolidację władzy w swoich rękach.
W 2014 r. Rosja dokonała agresji na Ukrainę, co znacznie ochłodziło relacje Zachodu z państwem Putina, jednak nadal kontynuowano szeroką współpracę gospodarczą. Wszystko to w aurze globalnego odwrotu demokracji liberalnej, marszu autorytaryzmu i pogarszania się relacji między oboma obozami. Według rankingu organizacji Freedom House okres po 2006 r. upłynął pod znakiem ciągłego osuwania się państw świata ku władzy autorytarnej.
W ciągu kilku ostatnich lat nadeszło otrzeźwienie – stopniowo w przypadku Chin i gwałtownie w przypadku Rosji. – W tym pierwszym przypadku w USA mówimy o 2018 roku. Teraz można już mówić o ostrej rywalizacji amerykańsko-chińskiej. Trzeba jednak pamiętać, że Europa, zwłaszcza Zachodnia, widzi sprawę inaczej i nie chce takiego sporu – mówi dr hab. Lubina. W przypadku Rosji w sposób oczywisty cezurą była otwarta agresja na Ukrainę w 2022 r. – Tu jest akurat panuje zgodność na Zachodzie, że z tą ekipą na Kremlu współpracy już być nie może – stwierdza politolog.
Co dalej? “Wracamy do zimnej wojny. Dwa bloki pod przewodnictwem silnych mocarstw biorą się za łby”
Znaleźliśmy się więc na początku wyraźnej rywalizacji liberalnego Zachodu z autorytarnymi Chinami i Rosją, zgodnie z zapowiedziami sprzed ponad dekady. – Wracamy do zimnej wojny. Dwa bloki pod przewodnictwem silnych mocarstw biorą się za łby. Z tą różnicą, że ten trzeci blok, państw niezaangażowanych, w którym prym wiodą Indie, jest silniejszy i ma więcej do powiedzenia niż poprzednio – mówi dr hab. Lubina.
– No i co najważniejsze, sytuacja strategiczna Polski jest znacznie lepsza i ostatnio tylko się poprawiła – dodaje. Rosja osłabła, partnerzy zachodni stracili wobec niej złudzenia i u progu nowej rundy globalnej rywalizacji jesteśmy po tej stronie żelaznej kurtyny, po której chcemy być.
W tym wszystkim Fukuyama nadal przekonuje, że miał rację. Pod koniec 2022 r. napisał felieton do miesięcznika "The Atlantic", w którym stwierdza, iż ostatnie wydarzenia tylko to potwierdzają. Autorytarna Rosja, najeżdżając Ukrainę, unaoczniła, jak bardzo jest niewydolna, a Chiny kierowane żelazną ręką Xi muszą się mierzyć z narastającymi problemami gospodarczymi i demograficznymi. Oba państwa mają problem z jakością podejmowanych decyzji w sytuacji braku realnej dyskusji wewnętrznej. Być może rzeczywiście świat dąży ku pokojowi w demokracji liberalnej. Pytanie, co będzie po drodze, zanim dotrzemy do tego celu.
Cytat na koniec
"Wracamy do zimnej wojny. Dwa bloki pod przewodnictwem silnych mocarstw biorą się za łby. Z tą różnicą, że ten trzeci blok, państw niezaangażowanych, w którym prym wiodą Indie, jest silniejszy i ma więcej do powiedzenia niż poprzednio. No i co najważniejsze, sytuacja strategiczna Polski jest znacznie lepsza i ostatnio tylko się poprawiła".
Wykorzystane materiały
Rozmówcy:
- dr hab. Michał Lubina, politolog Uniwersytetu Jagiellońskiego [link]
Komentarze i źródła:
- Fukuyama w "The Atlantic" [link]
- Angielskojęzyczny esej Fukuyamy z 1989 r., który stał się zalążkiem książki [link]
- Artykuł Kagana na stronie Fundacji Carnegiego na rzecz Pokoju Międzynarodowego [link]
- Raport Freedom House z 2022 r. obejmujący 16 wcześniejszych lat [link]
- Artykuł Kagana na stronie Fundacji Carnegiego na rzecz Pokoju Międzynarodowego [link]
Czas pracy nad materiałem: 12 godzin