Tak wzrosną ceny energii od lipca. Inflacja mocno w górę
- Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się kwestią inflacji w Polsce. Oto najważniejsze punkty materiału:
- Prezydent Duda podpisał ustawę dotyczącą cen energii, gazu i ciepła w drugiej połowie 2024 r. Najmocniej, nawet o ponad 20 proc., wzrosną rachunki za prąd
- To, ale też inne czynniki, przyczynią się do wyraźnego odbicia inflacji w drugiej połowie roku – do ponad 4-5 proc. zależnie od prognoz. Na początku 2025 r. inflacja może być jeszcze wyższa
- Mimo długiego okresu obowiązywania wysokich stóp procentowych, postępy w zbijaniu inflacji bazowej – kluczowej dla oceny skuteczności polityki pieniężnej – zostaną według prognoz wyhamowane
- Co dalej? To główny argument za tym, że obniżki stóp w 2025 r., i to prędzej w drugiej połowie, będą dość niewielkie. O ile w ogóle do nich dojdzie
Prezydent Duda podpisał ustawę dotyczącą cen energii, gazu i ciepła w drugiej połowie 2024 r. Najmocniej, nawet o ponad 20 proc., wzrosną rachunki za prąd
W poniedziałek 10 czerwca prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę „o bonie energetycznym oraz o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia cen energii elektrycznej, gazu ziemnego i ciepła systemowego”. To oznacza, że już oficjalnie wiadomo, co stanie się z rachunkami od lipca. Co za tym idzie, wyklarowała się też główna niewiadoma dla ścieżki inflacji na najbliższe kwartały.
Najwięcej emocji wzbudzała kwestia rachunków za prąd. Sama cena energii dla gospodarstw domowych pozostanie zamrożona, ale na wyższym niż dotychczas poziomie - 50 groszy netto za kilowatogodzinę (zamiast dzisiejszych 41 groszy). Z drugiej strony, kto przekraczał limit zużycia (standardowo 3000 kWh w skali całego 2023 r., w pierwszej połowie roku 2024 r. proporcjonalnie 1500 kWh), ten za nadwyżkę płacił już ponad 69 groszy. Od lipca cena 50 groszy netto będzie obowiązywała niezależnie od poziomu zużycia. Do tego dochodzi pewien wzrost kosztów dystrybucji, ale jeden z pozostałych elementów rachunku – opłata mocowa – został zawieszony na drugą połowę roku.
To, ale też inne czynniki, przyczynią się do wyraźnego odbicia inflacji w drugiej połowie roku – do ponad 4-5 proc. zależnie od prognoz. Na początku 2025 r. inflacja może być jeszcze wyższa
Skala podwyżki rachunków za prąd zależy m.in. od zużycia, niemniej „modelowo” można szacować, że od lipca będą o nieco ponad 20 proc. wyższe niż obecnie. Jak szacowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska, gdyby nie ustawa, to skala podwyżki modelowego rachunku byłaby nawet trzykrotnie wyższa (około 62 procent). Portal wysokienapiecie.pl wyliczał przy swoim założeniu zużycia 2000 kWh rocznie, że łączny koszt (energii i dystrybucji plus podatek VAT) na rachunku podskoczy z obecnych około 90 groszy za kilowatogodzinę do około 1,15 zł.
To zresztą ciekawa sprawa. Z jednej strony rachunki za prąd, to jest bezsporne, pójdą w górę. Rząd zamraża bowiem ceny energii na wyższym poziomie niż obecnie (należy pamiętać też, że około 3,5 mln gospodarstw domowych będzie należeć się bon energetyczny w kwocie od 300 do 1200 zł). Z drugiej strony, dotychczasowe przepisy mrożące ceny energii obowiązują tylko do końca czerwca i gdyby rząd nic nie zrobił, to podwyżki byłyby znacznie wyższe. Cena 1 kWh energii podskoczyłaby aż do niemal 74 groszy netto, bo to wynika z aktualnych taryf. To też oczywiście pod warunkiem, że prezes URE nie wezwałby sprzedawców energii do przedstawienia nowych. Te obecne rzeczywiście nie odpowiadają dzisiejszym realiom na Towarowej Giełdzie Energii (tzw. spotowa cena jednej kilowatogodziny to dziś okolice 46 groszy netto).
Rządzący przekonują więc, że ustawą skalę wzrostów właśnie ograniczają. Ale już np. prezes NBP prof. Adam Glapiński na niedawnej konferencji prasowej kilkukrotnie powtarzał, że rząd likwiduje tarczę energetyczną, a nowa ustawa podnosi ceny energii (w końcu rząd teoretycznie mógłby przedłużyć obecne przepisy). Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Uzupełniając – od lipca w górę pójdą też ceny gazu i ciepła dla gospodarstw domowych, ale tu skala wzrostu powinna być dużo mniejsza niż w przypadku cen energii. Ekonomiści Santander Banku szacują ją na około 10 proc. w przypadku gazu i 4 proc. w przypadku ciepła.
Mimo długiego okresu obowiązywania wysokich stóp procentowych, postępy w zbijaniu inflacji bazowej – kluczowej dla oceny skuteczności polityki pieniężnej – zostaną według prognoz wyhamowane
Losy cen nośników energii były najważniejszym czynnikiem niepewności dla prognoz inflacji w drugiej połowie roku. Według najnowszych szacunków Narodowego Banku Polskiego, inflacja na koniec roku sięgnie 5,2 proc. (wobec 2,5 proc. w maju, według szybkiego szacunku GUS). Przypomnijmy, że cel inflacyjny NBP to 2,5 proc. +/- 1 punkt procentowy. Czyli inflacja w celu to taka, która trwale jest gdzieś w przedziale 1,5-3,5 proc.
Gdyby, hipotetycznie, rząd przedłużył obecne przepisy, skala wzrostu inflacji byłaby wyraźnie niższa (do 3,8 proc. – ale to i tak oznaczałoby wyjście poza cel inflacyjny). Jak widać, według NBP obowiązujące od lipca przepisy podbiją inflację o nieco ponad jeden punkt procentowy. Ten szacunek pokrywa się zresztą np. z prognozami ekonomistów Santander Banku i Pekao, choć np. ci z mBanku prognozują wzrost o ponad dwa punkty procentowe. Z drugiej strony, w przypadku całkowitego odmrożenia cen energii, inflacja według prognozy NBP podskoczyłaby aż do 7,5 proc. na koniec roku.
Wysokość rachunków za prąd będzie mieć też duże znaczenie dla poziomu inflacji w pierwszym kwartale 2025 r. Po pierwsze, wtedy ma zniknąć maksymalna cena energii 50 groszy netto za kWh, a wreszcie obowiązywać gospodarstwa domowe zacznie cena wynikająca bezpośrednio z taryf. W połowie maja prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin szacował, że możliwa jest cena taryfowa lekko poniżej 60 groszy. Dziś trudno to jednak przesądzać ze stuprocentową pewnością, wiele będzie zależało m.in. od cen energii na towarowej giełdzie w dalszej części roku oraz tego, przy jakich cenach zakontraktowali sobie dostawy energii jej sprzedawcy. De facto niewykluczony jest nawet scenariusz, w którym taryfowa cena energii w 2025 r. będzie mogła zjechać do 50 groszy za kWh, czyli ceny maksymalnej w drugiej połowie 2024 r. To oznaczałoby brak efektu wzrostu cen energii na inflację od początku 2025 r.
Po drugie, od stycznia 2025 r. na rachunki za prąd ma powrócić opłata mocowa, dodając do inflacji około 0,4 punktu procentowego (według prognoz ekonomistów Pekao i Ministerstwa Finansów).
Nic więc dziwnego, że np. ekonomiści Credit Agricole widzą inflację na poziomie 4,7 proc. w ostatnim kwartale 2024 r., a potem 5,1 proc. w pierwszym 2025 r. (oraz 4,8 proc. w drugim). Dopiero w drugiej połowie przyszłego roku, gdy na poziom inflacji nie będą już rzutowały podwyżki cen energii z lipca 2024 r., wyraźnie ona opadnie (do 3,4-3,5 proc.). Podobną trajektorię, choć inne liczby, prognozują analitycy z Pekao. Oni z kolei przewidują niższą inflację na koniec 2024 r. (4,2 proc. średnio w czwartym kwartale), ale za to dużo większy skok w pierwszym kwartale 2025 r. (do średnio aż 5,7 proc.). W drugiej połowie przyszłego roku inflacja ma spaść w okolice 4,2 proc.
Co dalej? To główny argument za tym, że obniżki stóp w 2025 r., i to prędzej w drugiej połowie, będą dość niewielkie. O ile w ogóle do nich dojdzie
Podwyżki cen energii nie będą jedynym „winowajcą” wzrostu inflacji w Polsce w drugiej połowie 2024 roku. Wśród innych czynników podbijających inflację są m.in. efekty bazy. Chodzi o to, że jeszcze do niedawna licząc inflację roczną porównywaliśmy się z okresami rok wcześniej, gdy dynamika cen np. żywności była wysoka. Teraz ten efekt „wow” zanika i się odwraca. Dodatkowo, w okolicach sierpnia, września, października będziemy porównywać ceny paliw z tymi sztucznie zaniżonymi (względem ówczesnych uwarunkowań rynkowych) rok wcześniej przed wyborami parlamentarnymi. To również będzie miało wpływ na poziom inflacji rocznej.
Do tego dorzucić warto brak postępów w zbijaniu inflacji bazowej (czyli z wykluczeniem cen energii i żywności), która dotychczas spadała (z 12,3 proc. w marcu 2023 r. bez przerwy aż do 4,1 proc. w kwietniu br. i zapewne poniżej 4 proc. w maju), ale zacznie się już stabilizować na poziomie około 4 proc. Jeden z głównych powodów to wpływ rosnących kosztów pracy m.in. na ceny usług.
Zresztą przy inflacji bazowej – którą uważa się za lepszą miarę presji inflacyjnej w gospodarce i lepszy miernik skuteczności polityki pieniężnej banku centralnego - warto zatrzymać się dłużej. Prezes NBP Adam Glapiński wielokrotnie w ostatnich miesiącach powtarzał, że dla Rady Polityki Pieniężnej liczyć się będzie nie tylko trwały trend spadkowy pełnej miary inflacji (tzw. CPI), ale także sukcesy w zbijaniu inflacji bazowej. Tymczasem np. prognoza ING Banku Śląskiego aż do końca 2025 r. nie wskazuje na spadek inflacji bazowej poniżej około 3,5 proc. Dlatego mimo że według przewidywań ekonomistów tego banku inflacja CPI w drugiej połowie roku zjedzie poniżej 3,5 proc. (a więc poniżej górnego limitu pasma wahań celu inflacyjnego NBP) w związku z efektem bazy na cenach energii (zniknie efekt podwyżek z lipca 2024 r., bo będzie to już ponad rok temu), to o pełnym sukcesie w walce z inflacją wciąż nie będzie mogło być mowy. Jeśli po tak długim okresie wysokich stóp inflacja bazowa nadal utrzymuje się powyżej 3 procent, to oznacza, że jest uporczywa.
Mimo tego aktualna prognoza np. ING Banku Śląskiego i tak jest łaskawa np. dla złotówkowiczów, bo zakłada łączne obniżki stóp przez RPP w 2025 r. o 75 punktów bazowych (czyli z dzisiejszych 5,75 proc. do 5 proc.). Nie wszyscy są tak optymistycznie nastawieni. Przykładowo, ekonomiści Pekao oczekują obniżek stóp najwcześniej w 2026 r., również argumentując to wciąż wysoką inflacją bazową (ich prognoza to okolice 3,7-3,9 proc. przez najbliższy ponad rok i nawet 4,2 proc. w ostatnim kwartale 2025 r.).
Z RPP płynie na razie absolutnie jasny sygnał: w obliczu w zasadzie pewnego wzrostu inflacji w drugiej połowie roku prezes Glapiński określił podczas zeszłotygodniowej konferencji prasowej prawdopodobieństwo obniżek stóp w tym roku jako zerowe. Wyraził osobistą nadzieję, że przestrzeń na obniżkę pojawi się w połowie 2025 r.
Cytat na koniec
"Normalnie żeby powiedzieć, że mamy sukces w zbijaniu inflacji, to powinniśmy mieć pod koniec 2025 r. inflację bazową np. poziomie 1,5-2 proc., a CPI [pełną miarę inflacji – red.] na 2,5-3 proc. A skoro (według naszej prognozy) będziemy mieli CPI trochę ponad 3 proc. i bazową na podobnym poziomie, to widzimy, że wciąż będzie problem. Jeśli po tak długim okresie wysokich stóp inflacja bazowa nadal utrzymuje się powyżej 3 procent, to oznacza, że jest uporczywa"