Gospodarka Polski ospale odbija się od dna. Czy to pogrąży partię rządzącą, czy właśnie poniesie do zwycięstwa?
- Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się problemem spowolnienia gospodarczego i prognozami na najbliższy czas. Oto najważniejsze punkty materiału:
- Polska nie roztrzaska się o żadną górę lodową. Nie oznacza to jednak, że politycy u progu kampanii wyborczej mogą zapewniać, że nic nam nie grozi
- Z danych o gospodarce powiało optymizmem, choć wyniki w 2024 roku będą się kształtować poniżej potencjału gospodarczego Polski
- “Katastrofa polskiej gospodarce nie grozi”. Jednak nie ulega wątpliwości, że 2023 rok będzie jeszcze rokiem spowolnienia gospodarczego
- W łańcuchu zależności. Chiny – Niemcy – Polska. Oba kraje mają niezwykle silny wpływ na naszą sytuację ekonomiczną
- Inflacja będzie mniej bolesna. Ale stagflacja też jest groźna dla gospodarki z kilku powodów
- Co dalej? Wiele zależy od Chin i Niemiec, a w Polsce musimy dążyć do zwiększenia inwestycji, których stopa jest dramatycznie niska
Polska nie roztrzaska się o żadną górę lodową. Nie oznacza to jednak, że politycy u progu kampanii wyborczej mogą zapewniać, że nic nam nie grozi
Kampania wyborcza lada chwila wkroczy w decydującą fazę. Politycy co prawda na wakacje nie wyjechali, ale elektorat wciąż raczej chętniej emocjonuje się ceną pobytu nad Bałtykiem niż systemem emerytalnym czy stanem gospodarki.
A właśnie stan gospodarki może być poważną kartą przetargową w rękach obozu władzy.
Opozycja stara się punktować politykę gospodarczą, jak może, natomiast twarde dane pokazują jasno, że Polska w najbliższych miesiącach raczej nie zderzy się z jakąś górą lodową. A przynajmniej nie przed wyborami. Danych na potwierdzenie tej tezy dostarcza opublikowany przez Polski Instytut Ekonomiczny “Przegląd Gospodarczy PIE”.
Z danych o gospodarce powiało optymizmem, choć wyniki w 2024 roku będą się kształtować poniżej potencjału gospodarczego Polski
“Aktywność w polskiej gospodarce zaczyna się poprawiać” – piszą autorzy dokumentu. „Uważamy, że tempo wzrostu gospodarczego w 2023 r. wyniesie 0,7 proc. Dołek spowolnienia prawdopodobnie jest już za nami – w I kwartale PKB spadło o 0,3 proc. Wyniki w II kwartale będą zbliżone do zera, natomiast w II połowie roku będą przekraczać 1 proc.” – dodają autorzy dokumentu.
Wyniki w 2024 r. co prawda “będą kształtować się poniżej potencjału gospodarczego Polski”, ale jednocześnie eksperci PIE prognozują wzrost nieco powyżej 2,0 proc. “Oznacza to niewielką rewizję w górę względem marcowej prognozy”.
Eksperci PIE przewidują też, że produkt krajowy brutto (PKB), który w 2022 r. wzrósł o 5,1 proc., w roku 2023 uzyska poziom mizerny, ale jednak na plusie – 0,7 proc. Odbijanie się od dna trochę nam zajmie – prognoza na 2024 r. to 2,2 proc. wzrostu, a na 2025 r. – 3,3 proc.
“Katastrofa polskiej gospodarce nie grozi”. Jednak nie ulega wątpliwości, że 2023 rok będzie rokiem spowolnienia gospodarczego
Piotr Kuczyński, główny ekonomista Xelion, w rozmowie z jedennewsdziennie.pl przyznaje, że o polskiej gospodarce krążą legendy. – Tyle, że są to legendy skrajnie różne: od takich, które malują gospodarkę w czarnych barwach, do takich, które zapowiadają szybki rozwój i chwalą stan obecny. Jak to często się zdarza, prawda zapewne jest pośrodku. Oczywiście łatwiej się mówi o przyszłości, szczególnie tej dalszej, bo przecież na przykład za rok nikt już tych naszych prognoz pamiętać nie będzie – mówi.
Jak wyjaśnia ekspert, docierające na rynek dane makroekonomiczne można interpretować w zależności od tego, czy chcemy spojrzenia optymistycznego czy pesymistycznego. – Przed wyborami parlamentarnymi również w tych poglądach panuje niestety dość ostra polaryzacja. Jedno jest pewne: katastrofa polskiej gospodarce nie grozi. Jednak nie ulega wątpliwości, że 2023 rok będzie rokiem spowolnienia gospodarczego – tłumaczy.
I wskazuje masę dowodów, by swoją tezę potwierdzić. – Produkcja przemysłowa w tym roku rosła jedynie w styczniu. Plusem jest jednak to, że dynamika spadku jest mniejsza z miesiąca na miesiąc. Sprzedaż detaliczna w cenach stałych spadała w każdym kolejnym miesiącu 2023 roku. Winna jest oczywiście wysoka inflacja, ale być może i wyczerpywanie się potencjału pomocy, którą Polacy szczodrze obdarowywali ukraińskich uchodźców – mówi.
Nie oznacza to jednak, że nic nam nie zagraża. – Martwić może to, że wskaźnik PMI [Purchasing Managers’ Index, który obrazuje nastroje menedżerów logistyki w skali od 0 do 100; wartość 50 oznacza stabilną sytuację w sektorze produkcji, poniżej 50 to spadek aktywności tamże, powyżej 50 – wzrost aktywności produkcyjnej] ostatni raz przekraczał poziom 50 punktów w kwietniu 2022 roku. Ten poziom oddziela ożywienie gospodarcze od nastrojów recesyjnych. Obecnie to 43,5 pkt. Słabo, ale daleko nam jednak od Niemiec, gdzie indeks wylądował na poziomie 38,8 pkt., czyli był najniżej od 2009 roku, o ile nie brać pod uwagę spadku podczas pandemii – wyjaśnia.
W łańcuchu zależności. Chiny – Niemcy – Polska. Oba kraje mają niezwykle silny wpływ na naszą sytuację ekonomiczną
Piotr Kuczyński zachęca, by na polską gospodarkę spojrzeć z lotu ptaka. Tak by jednym okiem objąć Niemcy, a drugim – Chiny. Oba kraje mają niezwykle silny wpływ na naszą sytuację ekonomiczną. – Niemiecka gospodarka bardzo mocno zależy od tego, co dzieje się w gospodarce chińskiej, z kolei polska gospodarka jest mocno związana z niemiecką.
Oczekiwana poprawa sytuacji w chińskiej gospodarce (w postaci bodźców fiskalnych i monetarnych) powinna poprawić stan gospodarki niemieckiej, a co za tym idzie i polskiej. Jak widać, obraz polskiej gospodarki w pierwszym półroczu 2023 nie napawał optymizmem. Jednak PKB w pierwszym kwartale spadł jedynie o 0,3 proc. rok do roku, a kwartał do kwartału wzrósł o 3,8 proc., co niezmiernie dziwiło wielu ekspertów. Były nawet wyrażane obawy o to, że dane są niezbyt wiarygodne – mówi Kuczyński.
Inflacja będzie mniej bolesna. Ale stagflacja też jest groźna dla gospodarki z kilku powodów
Inflacja, chociaż wciąż niezwykle wysoka – wyższa niż w wielu krajach strefy euro – i utrzymująca się kilometry od celu wyznaczonego przez NBP, również zacznie spadać. Wskaźnik CPI [określający wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych – czyli to, co popularnie nazywamy inflacją] w I kwartale 2023 r. wyniósł 17,0 proc., dla drugiego kwartału – 13,2 proc., a dalsze prognozy wskazują na 10,7 proc. w III kwartale i 9,5 proc. w ostatnim kwartale tego roku.
Po styczniu ma być lepiej, a na koniec 2024 r. inflacja ma według prognoz spaść do poziomu 6,4 procent. Inflacja bazowa – ta szczególnie niewygodna dla rządu, bo pozbawiona „putinflacji”, czyli wpływu np. surowców energetycznych – też będzie spadać. W I kwartale wyniosła 12 proc., w drugim wartość wskazana przez ekspertów PIE to 11,5. W trzecim kwartale ma wynieść 10,6, w IV kwartale – spaść do 10,1. A po nowym roku ma się już zacząć już ostry zjazd w kierunku 5,4 proc. przewidzianego na koniec roku 2024.
Warto tu wspomnieć o efekcie bazy [tak w ekonomii określa się gwałtowną zmianę, która może nie być anomalią, lecz wynikać z wcześniejszego chwilowego skoku lub dołka]. Lada chwila zaczniemy porównywać odczyty do wysokich – tych, które wystrzeliły w gorę po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę. To dlatego niektórzy ekonomiści tak dużą wagę przykładają do inflacji skumulowanej [czyli liczonej nie rok do roku, tylko w dłuższej perspektywie]. Liczni komentatorzy uczą Polaków, by na inflację patrzyli jak na wagę – skoro jednego roku przytyłeś 18 kg, a drugiego 6 kg, to wciąż ważysz o 24 kilo za dużo – wyjaśniają w memach, tłitach i tiktokach.
W opinii Piotra Kuczyńskiego pomimo tych dobrych wiadomości niepokoi tempo utraty wartości pieniądza. – Inflacja jest wysoka, co w połączeniu z mizernym wzrostem PKB każe mówić o stagflacji [długotrwałej wysokiej inflacji w okresie stagnacji gospodarczej]. Pozytywem jest, że inflacja ze szczytu w wysokości 18,4 proc. spadła do 10,8 proc. i będzie nadal malała, w końcu roku dochodząc w okolice 7 procent. To nadal bardzo dużo, ale plusem jest to, że od trzech miesięcy inflacja miesiąc do miesiąca nie rośnie (w lipcu nawet spadła o 0,2 proc.). To powinno z czasem obniżać oczekiwania inflacyjne Polaków, co obniży też presję inflacyjną – mówi.
Stagflacja, chociaż nie brzmi szczególnie niepokojąco, jest groźna dla gospodarki z kilku powodów. Przede wszystkim jest to sytuacja, w której występuje jednoczesny wzrost inflacji i spowolnienie gospodarcze. To połączenie ma negatywne konsekwencje zarówno dla przedsiębiorstw, jak i dla konsumentów.
Po pierwsze, stagflacja powoduje wzrost kosztów produkcji dla firm. Wzrost inflacji oznacza, że ceny surowców i innych czynników produkcji rosną, co z kolei prowadzi do wzrostu kosztów dla przedsiębiorstw. Firmy mogą być zmuszone podnieść ceny swoich produktów, aby zrekompensować te wyższe koszty. Jednak w sytuacji spowolnienia gospodarczego, kiedy popyt na produkty i usługi jest ograniczony, firmy mogą napotkać trudności w podnoszeniu cen. To z kolei prowadzi do spadku zysków i może skutkować redukcją zatrudnienia i inwestycji.
Po drugie, stagflacja ma negatywny wpływ na siłę nabywczą konsumentów. Wzrost inflacji oznacza, że ceny towarów i usług rosną szybciej niż dochody ludności. To prowadzi do spadku realnej siły nabywczej, czyli zdolności konsumentów do zakupu dóbr i usług. Kiedy konsumentom brakuje środków na zakup towarów, popyt spada, co z kolei wpływa negatywnie na działalność przedsiębiorstw i może prowadzić do kolejnych spowolnień gospodarczych.
Po trzecie, stagflacja może prowadzić do niepewności i zubożenia społeczeństwa. Wzrost inflacji i spowolnienie gospodarcze mogą prowadzić do utraty miejsc pracy i wzrostu bezrobocia. Ludzie mogą mieć trudności z utrzymaniem swojego standardu życia i z zaspokojeniem podstawowych potrzeb. To z kolei może prowadzić do wzrostu nierówności społecznych i pogorszenia jakości życia. Wreszcie, stagflacja może mieć negatywny wpływ na zaufanie do instytucji i stabilności gospodarczej. Gdy gospodarka znajduje się w stagnacji, a inflacja rośnie, ludzie tracą zaufanie do rządu i instytucji, które nie są w stanie poradzić sobie z tymi problemami. To może prowadzić do destabilizacji politycznej i społecznej, co z kolei ma negatywne konsekwencje dla stabilności gospodarczej.
Co dalej? Wiele zależy od Chin i Niemiec, a w Polsce musimy dążyć do zwiększenia inwestycji, których stopa jest dramatycznie niska
Piotr Kuczyński pokusił się też o prognozę dotyczącą tego, co czeka nas w przyszłości. – Wiele zależy od Chin i Niemiec, ale na to wpływu nie mamy. W Polsce musimy dążyć do zwiększenia inwestycji, niestety stopa inwestycji [w uproszczeniu: wskaźnik poziomu i dynamiki inwestycyjnej] jest w Polsce dramatycznie niska (około 17 proc. PKB).
Należy założyć, że po wyborach dotrą w końcu do Polski unijne środki z Krajowego Programu Odbudowy (KPO) i zaczniemy odczuwać pozytywny wpływ tzw. środków spójności [środków z funduszu na rzecz polityki spójności, przydzielanych w ramach unijnej Perspektywy Finansowej na lata 2021–2027]. To powinno doprowadzić do ożywienia gospodarczego – mówi.
Zaleca też, by Polska utrzymała się w gospodarczej „strefie Złotowłosej”. – Ekonomiści spodziewają się wzrostu PKB w 2024 roku między 2 a 3 procent, ale według mnie dla kraju rozwijającego się nie jest to wystarczająca dynamika wzrostu. Im szybciej ruszymy z inwestycjami i opanujemy inflację bez uderzenia we wzrost gospodarczy (Amerykanie nazywają taki stan „gospodarką Złotowłosej”), tym oczywiście lepiej, ale wiele zależy od polskich przedsiębiorców i nowego polskiego rządu (bo po wyborach rząd będzie nowy, bez względu na wynik).
Nawiązanie do Złotowłosej jest bardzo trafne. Znają je widzowie programów o... kosmosie. Angielski oryginał (ang. Goldilocks zone) to pojęcie z zakresu astronomii, odnoszące się do obszaru wokół gwiazdy, w którym są odpowiednie warunki dla istnienia wody w stanie ciekłym na powierzchni planety. Nazwa "strefa Złotowłosej" pochodzi od baśni o Złotowłosej, która szuka miejsca o odpowiedniej temperaturze dla siebie. Warunki w strefie Złotowłosej są kluczowe dla możliwości istnienia życia. Chodzi o to, by nie spłonąć w zbyt wysokiej temperaturze i nie zamarznąć w zbyt niskiej.
I właśnie taki balans musi znaleźć polska gospodarka.
Cytat na koniec
"Wiele zależy od Chin i Niemiec, ale na to wpływu nie mamy. W Polsce musimy dążyć do zwiększenia inwestycji, niestety stopa inwestycji [w uproszczeniu: wskaźnik poziomu i dynamiki inwestycyjnej] jest w Polsce dramatycznie niska (około 17 proc. PKB)"
Wykorzystane materiały
Rozmówcy:
- Piotr Kuczyński, główny ekonomista Xelion [link]
Czas pracy nad materiałem: 13 godzin