piątek, 11 sierpnia

Niemcom brakuje rąk do pracy. Znów kuszą imigrantów zarobkowych

Anna Widzyk / Deutsche Welle

  • Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się problemem braków na niemieckim rynku pracy i działań rządu w Berlinie. Oto najważniejsze punkty materiału:
  • Brak wykwalifikowanych pracowników to jeden z największych hamulców wzrostu w Niemczech. W Berlinie niemal na każdym kroku widać ogłoszenia o pracę
  • „Fachowców brakuje wszędzie”. Niemcy chcą ułatwić legalną imigrację zarobkową spoza UE
  • Rekordowa imigracja coraz cześciej prowadzi do napięć społecznych. Przeszkodami w podjęciu pracy są: nieznajomość języka i długie uznawanie kwalifikacji zawodowych
  • „W Niemczech musi rodzić się więcej dzieci”. Wzrasta poparcie dla partii, która głosi antyimigranckie hasła
  • Co dalej: Praca do 70. roku życia i 42 godziny w tygodniu? “Bez takiej reformy system socjalny i emerytalny się załamie”
następna sekcja

Brak wykwalifikowanych pracowników to jeden z największych hamulców wzrostu w Niemczech. W Berlinie niemal na każdym kroku widać ogłoszenia o pracę

Aby zaradzić problemowi, rząd w Berlinie ułatwia imigrację zarobkową. W kraju, który przyjął rekordową liczbę uchodźców i migrantów, nie wszystkim się to podoba. Niemcy potrzebują półtora miliona imigrantów rocznie, aby przeciwdziałać niedoborom rąk do pracy – oszacowała niedawno w rozmowie z dziennikiem „Sueddeutsche Zeitung” niemiecka ekonomistka Monika Schnitzer, członkini „rady mędrców” doradzającej niemieckiemu rządowi w sprawach gospodarczych. Jej zdaniem przy takiej skali imigracji oraz utrzymującej się znacznej emigracji z Niemiec, liczba mieszkańców tego kraju będzie rosła o 400 tysięcy rocznie, co – zdaniem wielu ekspertów – pozwoliłoby zaspokoić zapotrzebowanie na siłę roboczą największej gospodarki w Europie oraz złagodzić coraz bardziej palący problem, doskwierający niemieckim firmom.

Te biją na alarm, że brakuje im rąk do pracy. I nie chodzi tu tylko o pracowników z wysokimi kwalifikacjami. W Berlinie niemal na każdym kroku w witrynach sklepów czy kawiarni widać ogłoszenia o poszukiwaniu ludzi do pracy. Potrzebni są sprzedawcy, kasjerzy, magazynierzy czy kelnerzy. Według Federalnej Agencji Pracy niedobory stwierdzono w zeszłym roku w 200 spośród 1200 badanych zawodów. To znaczący wzrost w porównaniu z rokiem 2021, kiedy to problem ten dotyczył 148 profesji. Brakuje pracowników w sektorze hotelarstwa i gastronomii, przemysłu metalowego, kierowcy autobusów i ciężarówek, pielęgniarki i pielęgniarze, wychowawcy przedszkolni, budowlańcy i pracownicy branży motoryzacyjnej. Trudno obsadzić także stanowiska dla farmaceutów, architektów czy informatyków. A kilka dni temu związki zawodowe sektora publicznego ostrzegły przed groźbą „zapaści” usług publicznych w nadchodzących latach z powodu braku personelu. W maju 2023 roku nieobsadzonych było w sumie około 767 000 miejsc pracy.

Po części niedobory te są konsekwencją kryzysu związanego z pandemią koronawirusa. Wiele sektorów straciło lub zwolniło wtedy pracowników, którzy teraz nie wracają. Jak w większości krajów Zachodu, wyzwaniem dla rynku pracy są zmiany demograficzne. W Niemczech na emeryturę przechodzą właśnie ludzie urodzeni na przełomie lat 50. i 60. XX wieku, pokolenie wyżu demograficznego. Instytut Niemieckiej Gospodarki (IWD) z Kolonii szacuje, że do 2030 roku z rynku pracy odejdzie około dziewięciu milionów, zaś wejdzie na niego tylko około sześciu milionów potencjalnych pracowników.

następna sekcja

„Fachowców brakuje wszędzie”. Niemcy chcą ułatwić legalną imigrację zarobkową spoza UE

– Niedobory wykwalifikowanych pracowników to jeden z największych hamulców wzrostu gospodarczego w Niemczech, a fachowców brakuje wszędzie – przyznała niemiecka minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser, prezentując w czerwcu w parlamencie najnowszą ustawę, która ma zaradzić temu problemowi poprzez ułatwienie legalnej imigracji zarobkowej spoza UE. Przyjęta 23 czerwca ustawa wprowadza system punktowy, wzorowany na rozwiązaniach stosowanych np. w Kanadzie i Australii. Osoby chętne do podjęcia pracy w Niemczech będą mogły się starać o tzw. kartę szansy, przyznawaną na podstawie takich kryteriów, jak kwalifikacje i doświadczenie zawodowe, znajomość języka niemieckiego i angielskiego, więzi z Niemcami oraz wiek. Posiadacze karty szansy będą mogli szukać pracy w Niemczech przez rok i pozostać, jeżeli znajdą zatrudnienie.

Według rządu w Berlinie rozwiązanie to może przyciągnąć 60 tysięcy wykwalifikowanych pracowników rocznie. Nowe przepisy łagodzą także wymogi dotyczące uznawania zagranicznych dyplomów w przypadku osób z co najmniej dwuletnim doświadczeniem zawodowym, a także kryterium znajomości języka niemieckiego; sprawdzenie umiejętności językowej będzie leżało w gestii pracodawcy, zaś w przypadku specjalistów z zakresu informatyki w ogóle zrezygnowano z kryterium znajomości niemieckiego.

Niemcy chcą też wykorzystać potencjał tych imigrantów, którzy już są w Niemczech i wystąpili o azyl przed 29 marca 2023 roku. Ci, którzy mogą udokumentować kwalifikacje i mają ofertę albo miejsce pracy, będą mogli uzyskać pozwolenie na pobyt, nawet jeśli ich wniosek azylowy zostanie odrzucony.

następna sekcja

Rekordowa imigracja coraz cześciej prowadzi do napięć społecznych. Przeszkodami w podjęciu pracy są: nieznajomość języka i długie uznawanie kwalifikacji zawodowych

Dla wielu ekspertów i przedstawicieli pracodawców działania te to krok we właściwym kierunku, ale nie będą cudownym remedium na niedobory fachowców. – Na papierze niemieckie regulacje w sprawie imigracji zarobkowej zawsze wyglądały dobrze. Istnieje wiele możliwości dla takiej imigracji do Niemiec – nie tylko dla obywateli UE, którzy korzystają z wolnego przepływu pracowników, ale i dla osób spoza Unii. Mimo to przybyło względnie niewielu, biorąc pod uwagę demografię i przyszłe potrzeby rynku pracy – wskazuje Ulf Rinne z Instytutu Ekonomii Pracy (IZA) w Bonn.

Jego zdaniem przeszkody to język, a także uznawanie kwalifikacji zawodowych, które trwa zbyt długo, jest zbyt zbiurokratyzowane i brakuje rozwiązań cyfrowych. – Należałoby pozostawić pracodawcom ocenę, czy kandydat do pracy ma odpowiednie kwalifikacje – ocenia ekspert.

A czy nowy system punktowy w Niemczech zadziała? Rinne jest tu sceptyczny. Na przykład w Kanadzie rozwiązanie to pozwala na uzyskanie stałego pobytu, zaś w Niemczech jedynie wizy, która pozwala na poszukiwanie miejsca pracy albo szkolenia zawodowego.

Z kolei profesor Marcel Fratzscher szef Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych (DIW) w Berlinie uważa, że jeszcze ważniejsze niż rozwiązania ustawowe jest to, co w języku niemieckim nazywa się Willkommenskultur, czyli otwarte nastawienie wobec imigrantów. – To atmosfera, w której ludzie mają poczucie, że są mile widziani w tym kraju i może on stać się ich nowym domem – ocenia Fratzscher. W tej dziedzinie – zdaniem szefa DIW – wiele musi się jeszcze poprawić.


następna sekcja

„W Niemczech musi rodzić się więcej dzieci”. Wzrasta poparcie dla partii, która głosi antyimigranckie hasła

Niemieckie problemy z niedoborem rąk do pracy i otwarcie na imigrację zarobkową mogą się wydawać paradoksem. Niespełna dwie dekady temu, po rozszerzeniu Unii Europejskiej na wschód Niemcy na siedem lat zamknęły swój rynek pracy dla obywateli nowych państw członkowskich, obawiając się zalewu taniej siły roboczej. Z kolei po kryzysie migracyjnym w 2015 roku Niemcy przyjęły około miliona uchodźców. Kolejny milion nowych mieszkańców Niemiec to Ukraińcy, którzy uciekli w zeszłym roku ze swojej ojczyzny po wkroczeniu rosyjskich wojsk. Jak wskazuje Ulf Rinne, uchodźcy przybywają do Niemiec przede wszystkim po to, by uzyskać ochronę, a nie do pracy. – Integracja na rynku pracy ma miejsce, ale trwa bardzo długo, przede wszystkim ze względu na przeszkody prawne czy językowe – przyznaje.

Rekordowa imigracja coraz częściej prowadzi do napięć społecznych. To także jedna z głównych przyczyn wzrostu poparcia dla populistyczno-prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD), która głosi antyimigracyjne hasła. W ostatnich sondażach ma ona 21 procent i jest drugą po konserwatywnej CDU/CSU siłą polityczną.

AfD oczywiście sprzeciwia się także imigracji zarobkowej. Szef partii Tino Chrupalla określił zabiegi rządu o pracowników z zagranicy „nowoczesnym feudalizmem” i wezwał do wykorzystania rodzimego potencjały siły roboczej. – Mamy w kraju 2,5 miliona bezrobotnych – mówił w wywiadzie dla telewizji ZDF w miniony weekend. Ale przede wszystkim – uważa Chrupalla – w Niemczech musi rodzić się więcej dzieci. – Od tego musimy zacząć, abyśmy za 20, 30 lat mogli znów własnymi siłami generować wykwalifikowanych pracowników (...) dzięki naszemu potomstwu – powiedział polityk AfD.

Jego słowa przyjęto z politowaniem i oburzeniem. Ale niemiecki rząd i eksperci przyznają, że sama imigracja zarobkowa nie wystarczy, by zaradzić niedoborom pracowników. „Przede wszystkim należy zatem aktywować krajowy potencjał siły roboczej – zgodnie oświadczyły w marcu cztery niemieckie organizacje, reprezentujące pracodawców. Ich zdaniem centralne znaczenie ma kształcenie zawodowe. Dlatego też wraz z ustawą o imigracji zarobkowej niemiecki Bundestag przyjął 23 czerwca ustawę, która wszystkim młodym ludziom po ukończeniu szkoły gwarantuje prawo do kształcenia zawodowego.

Profesor Marcel Fratzscher wskazuje zaś na niewykorzystany potencjał pracy kobiet. – Szczególnie na zachodzie Niemiec często mamy tradycyjny model rodziny, w którym kobiety zostają w domu bądź pracują na część etatu – mówi. Aktywności zawodowej kobiet nie sprzyja to, że brakuje miejsce w przedszkolach, całodniowej opieki w szkołach, kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni, a jednocześnie system podatkowy bardziej je obciąża. – Niemcy są drugim po Holandii krajem na świecie z największym udziałem kobiet pracujących na część etatu – zauważa Fratzscher.

następna sekcja

Co dalej: Praca do 70. roku życia i 42 godziny w tygodniu? “Bez takiej reformy system socjalny i emerytalny się załamie”

Powraca także dyskusja o podniesieniu wieku emerytalnego, a nawet wydłużeniu tygodniowego czasu pracy. Stefan Wolf, szef stowarzyszenia pracodawców branży metalowej i elektrycznej Gesamtmetall, opowiedział się niedawno za stopniowym podwyższeniem wieku przechodzenia na emeryturę z 67 lat obecnie do 70 lat. W rozmowie z mediami Grupy Funke ocenił on, że bez takiej reformy w średnim okresie system socjalny i emerytalny się załamie.

Zdaniem profesora Fratzschera tym, którzy chcą pracować nadal po osiągnięciu wieku emerytalnego należałoby to umożliwić. Z kolei wydłużenie tygodniowego czasu pracy to w dzisiejszych czasach „iluzja.

następna sekcja

Cytat na koniec

"Szczególnie na zachodzie Niemiec często mamy tradycyjny model rodziny, w którym kobiety zostają w domu bądź pracują na część etatu – mówi. Aktywności zawodowej kobiet nie sprzyja to, że brakuje miejsce w przedszkolach, całodniowej opieki w szkołach, kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni, a jednocześnie system podatkowy bardziej je obciąża. – Niemcy są drugim po Holandii krajem na świecie z największym udziałem kobiet pracujących na część etatu"

profesor Marcel Fratzscher, szef Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych (DIW)

następna sekcja

Wykorzystane materiały

Rozmówcy:

  • profesor Marcel Fratzscher, szef Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych (DIW) [link]
  • Ulf Rinne z Instytutu Ekonomii Pracy (IZA) w Bonn [link]

Komentarze i źródła:

  • „Deutschland braucht 1,5 Millionen Zuwanderer im Jahr” [link]
  • Komunikat Federalnej Agencji Pracy [link]
  • Analiza: „Fachkräftemangel trotz Arbeitslosigkeit – kein Widerspruch” [link]
  • Raport Instytutu Niemieckiej Gospodarki w Kolonii [link]
  • Chrupalla im ZDF-Sommerinterview [link]

Czas pracy nad materiałem: 13 godzin.

To wszystko na dziś

Do zobaczenia!