poniedziałek, 14 sierpnia

Polskie płace nie są już w ogonie Europy, ale gonienie Niemca sporo nam zajmie. Jak zarabiają Polacy?

Robert Kędzierski / Gazeta.pl

  • Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się problemem zarobków w Polsce na tle innych krajów Unii Europejskiej. Oto najważniejsze punkty materiału:
  • Polacy pod względem zarobków wciąż są daleko od europejskiego peletonu. Mimo obietnic, że wkrótce dogonimy Niemcy
  • Średnie wynagrodzenie roczne w UE wyrażone w euro nie daje powodu do optymizmu. Polska jest czwarta od końca
  • Polska dogania Zachód. I doganiać będzie przez dekady. “Ostatnio inflacja rosła szybciej, więc rynkowa wartość naszych wynagrodzeń malała”
  • “Pracownicy w rosnącym gospodarczym torcie mają coraz mniejszy udział, a coraz większy to zyski firm i posiadaczy kapitału”. W 2022 roku płace stanowiły zaledwie 37,3 proc. PKB
  • Płaca minimalna też rośnie. Ale dogonić Zachodu nie może. 13 państw UE ma zdecydowanie wyższe minimalne wynagrodzenie
  • Co dalej? Czy Polakom uda się w końcu dogonić Niemców?
następna sekcja

Polacy pod względem zarobków wciąż są daleko od europejskiego peletonu. Mimo obietnic, że wkrótce dogonimy Niemcy

Płace w Polsce od kilku lat rosną, tak jak obietnice polityków. Jacek Sasin twierdzi, że wkrótce dogonimy Niemcy, Jarosław Kaczyński z dumą ogłasza wzrost pensji minimalnej. Tyle tylko, że dogonienie zachodnich pensji uda się nam... zapewne w roku 2062.

Polacy narzekanie mają we krwi, ale czy naprawdę mają powody, by narzekać na wynagrodzenia? Te przecież rosną w astronomicznym tempie. Przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej w drugim kwartale bieżącego roku wzrosło o 13,8 proc. (rok do roku). I chociaż w ujęciu kwartalnym nieco spadło (o 1,7 proc.), to wartość 7005 zł – jaką podaje GUS – może robić wrażenie.

Polska w temacie przeciętnego wynagrodzenia (brutto, w gospodarce narodowej – podkreślmy) ma za sobą długi marsz. Dwie dekady temu, w 2003 r., wynosiło ok. 2200 zł. Dekadę później, w 2013 r., gdy rządził Donald Tusk, wartość ta wynosiła ok. 3650 zł. Zgodnie z danymi za rok 2016 – pierwszy rok, w którym rządził obecny obóz władzy – wartość przekroczyła psychologiczną barierę 4000 zł. W kolejnych latach pękały kolejne bariery, aż doszliśmy do wartości wskazanych powyżej.

Polacy mają za sobą całkiem długi maraton wzrostu wynagrodzeń, jednak pod względem zarobków wciąż są daleko od europejskiego peletonu. Gdyby dane, które Eurostat opublikował w tym roku, opisać w postaci kolorów, to Polacy „zostali zrobieni na szaro”. Nie jesteśmy w ogonie Europy, bo gorzej zarabia się m.in. w Bułgarii czy Rumunii, gdzie płaca wyrażona w PPS-ach (o których za chwilę) wyniosła poniżej 10 tysięcy.

Polski odcień płac mieści się w kolorze „drugim od końca” – widełki to 10–15 tys. PPS. Taki sam ma Portugalia. Inne kraje są „ciemniejsze” na wykresie. We Włoszech wartość PPS utrzymuje się na poziomie 15–20 tys., we Francji, Niemczech, Austrii, Holandii, Belgii i Irlandii to 20–25 tys. PPS. Szwajcaria i Szwecja kolejny raz z rzędu wygrywają ranking – w tych krajach wskaźnik przekracza 25 tys. PPS. Unijna średnia to z kolei ok. 18 tys. PPS – Polska jest poniżej tego wskaźnika. Są i inne dane, nieco mniej obiektywne, gdy nie uwzględniają bardziej uniwersalnego wskaźnika PPS.

następna sekcja

Średnie wynagrodzenie roczne w UE wyrażone w euro nie daje powodu do optymizmu. Polska jest czwarta od końca

W Bułgarii wskaźnik rocznych wynagrodzeń jest najniższy w Unii Europejskiej i wynosi nieco ponad 10 tys. euro, na Węgrzech – ok. 12,5 tys., a w Rumunii – 13 tys. euro. Polska, która ma wynagrodzenia w skali roku na poziomie średnio 14,4 tys. euro, jest czwarta od końca rankingu.

Na zbliżonym poziomie są płace w Grecji (15,8 tys. euro), wyższe zaś – na Słowacji i w Chorwacji (16,1 tys.), Czechach i Łotwie (18,1 tys. euro). W tym zestawieniu ponownie widać dystans dzielący nas od peletonu. A nawet od unijnych średniaków.

Hiszpania może się pochwalić średnim wynagrodzeniem rocznym na poziomie 28,1 tys. euro, średnia unijna to już 33,5 tys., w Niemczech zaś – naszym polskim punkcie odniesienia – płace roczne osiągnęły wartość 44 tys. euro. Lepiej jest w Belgii (48 tys.), Danii (63,2 tys.), a w statystyce unijnej króluje Luksemburg (72,2 tys. euro).

następna sekcja

Polska dogania Zachód. I doganiać będzie przez dekady. “Ostatnio inflacja rosła szybciej, więc rynkowa wartość naszych wynagrodzeń malała”

Dr Kazimierz Sedlak, założyciel i prezes najstarszej w Polsce firmy doradztwa HR Sedlak&Sedlak, przyznaje w rozmowie z jedennewsdziennie.pl, że polskie płace rosną, ale zdecydowanie wolniej niż przed pandemią. – Nie oznacza to jednak, że siła nabywcza naszych pieniędzy również rośnie, bo w ciągu ostatniego roku inflacja rosła szybciej, więc rynkowa wartość naszych wynagrodzeń malała. Podobnie, gdy porównamy nasze płace do wynagrodzeń w innych krajach UE. Nigdy nie byliśmy pod tym względem w unijnej czołówce i przez wiele, wiele lat nie będziemy.

W takich krajach jak Irlandia, Luksemburg, Dania, Belgia, Francja, Niemcy zarobki są od 3 do 5 razy większe niż w Polsce (dane Eurostatu z 2021 r.). Kraje te mają również wyraźnie większe PKB, co oznacza, że są zdecydowanie bogatsze od Polski, więc wszelkie rozważania o ich dogonieniu przez najbliższe kilkadziesiąt lat należy włożyć między bajki. Na pewno faktem jest, że rozwijamy się szybciej niż przed wejściem do UE, a tempo rozwoju Polski jest szybsze niż wielu krajów UE. Niestety nie zmienia to stanu faktycznego: nadal jesteśmy w ogonie UE i pod względem wynagrodzeń możemy rywalizować co najwyżej z krajami dawnego bloku wschodniego.

Maria Hajec na łamach serwisu wynagrodzenia.pl (za którym stoi Sedlak&Sedlak) analizowała proces doganiania zachodnich zarobków w Polsce po zeszłorocznej wypowiedzi Jacka Sasina. Minister aktywów państwowych w rozmowie z Interią stwierdził wówczas, że Polacy będą zarabiać tyle ile Niemcy. „Proszę jednak dać nam trochę czasu, a i do tego doprowadzimy” – stwierdził.

Taka złożona Polakom obietnica wygląda pięknie na papierze, natomiast mało ma wspólnego z rzeczywistością. „Jeśli weźmiemy pod uwagę średnie nominalne dynamiki wynagrodzeń z ostatnich pięciu lat (a średni nominalny wzrost zarobków dla Polski, Niemiec i całej Unii Europejskiej to odpowiednio 5,2 proc., 1,8 proc. i 2 proc.), to z naszych obliczeń wynika, że Polska dogoni Niemcy pod względem wysokości przeciętnego wynagrodzenia nie wcześniej niż za 41 lat, a więc dopiero w 2062 roku. Z kolei do średniej unijnej brakuje nam co najmniej 32 lat” – tłumaczy Hajec.

następna sekcja

“Pracownicy w rosnącym gospodarczym torcie mają coraz mniejszy udział, a coraz większy to zyski firm i posiadaczy kapitału”. W 2022 roku płace stanowiły zaledwie 37,3 proc. PKB

Jan Oleszczuk-Zygmuntowski, pracownik naukowy Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie i ekonomista związany z obszarami innowacji, zrównoważonego rozwoju i gospodarki cyfrowej, przyznaje, że Polska ma problem z wynagrodzeniami. – Przez kilka lat mieliśmy proces dosyć udanego doganiania płac unijnych, głównie za sprawą wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej i podwyższania płacy minimalnej przy jednocześnie spadającym bezrobociu i demografii sprzyjającej pracownikom. Jednak nieudolność rządu wobec spirali marżowej i kryzysu inflacyjnego doprowadziła do odwrócenia tego trendu.

Od połowy 2021 r. wzrost płac polskich pracowników zaczął sukcesywnie spowalniać, a od maja 2022 r. inflacja nieustannie wyprzedza wzrost płac nominalnych, co oznacza, że siła nabywcza pensji spada. Jak wyjaśnia Oleszczuk-Zygmuntowski, w rosnącym gospodarczym torcie pracownicy mają w konsekwencji coraz mniejszy udział, a coraz większym są zyski firm i posiadaczy kapitału.

– W 2022 roku płace stanowiły zaledwie 37,3 proc. polskiego PKB. Co gorsza, Komisja Europejska prognozuje dalszy spadek tego wskaźnika aż do 36,4 proc. w 2023 roku. Byłby to najgorszy wynik od początku zbierania takich danych – wylicza ekspert. Zauważa też, że szczególnie trudna jest sytuacja budżetówki, gdyż wg ustawy budżetowej na rok 2023 wskaźnik wzrostu wynagrodzeń w budżetówce wyniesie zaledwie 7,8 proc., podczas gdy rząd prognozuje średnią inflację w wysokości 9,8 proc. – Trudno nazwać taką politykę inaczej niż celowym sabotażem usług publicznych i niszczeniem fundamentów państwa – twierdzi.

A co ze słynnym doganianiem sąsiadów zza Odry? – Jeśli Polak chce zarabiać tyle ile Niemiec, to musi zapewnić sobie takie same warunki do wzrostu swojej pensji. Pracownicy niemieccy nie dostali swoich pensji z nieba, ale zbudowali silne związki zawodowe, za pomocą regulacji Mitbestimmung zagwarantowali sobie miejsce w zarządach i radach nadzorczych spółek i dzięki temu utrzymali wieloletnie wzrosty. Inaczej się ich dogonić nie da – ocenia Oleszczuk-Zygmuntowski.

następna sekcja

Płaca minimalna też rośnie. Ale dogonić Zachodu nie może. 13 państw UE ma zdecydowanie wyższe minimalne wynagrodzenie

Żmudna pogoń za Zachodem trwa nie tylko na polu przeciętnego wynagrodzenia, ale i płacy minimalnej – dla wielu Polaków niestety istotnej. W 2021 r. najniższą dopuszczalną prawem pensję otrzymywało 1,6 mln pracujących. W 2015 r., kiedy PiS przejął władzę, wartość minimalnego wynagrodzenia wynosiła 1750 zł brutto. Pięć lat później, w 2020 r., było to już 2,6 tys. zł brutto. Niemal kolejne 5 lat później (i niemal dekadę od przejęcia władzy przez PiS), czyli w 2024 r., wynagrodzenie minimalne sięgnie 4,3 tys. zł brutto.

Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy w firmie inFakt, w rozmowie z serwisem jedennewsdziennie.pl przyznaje, że Polska idzie tu na rekord. – Płaca minimalna w poszczególnych państwach Unii Europejskiej sukcesywnie rośnie. Wzrost płacy minimalnej w większości wynika z przepisów gwarantujących tzw. minimum egzystencji. W 2024 roku płaca będzie podnoszona w Polsce dwa razy, raz do poziomu 4242 zł, a drugi raz od 1 lipca 2024 roku do 4300 zł. Przy czym takie podniesienie, jak już wyżej wspomniałem, wynika z przepisów. W 2024 roku zanotujemy rekordowy wzrost względem obecnie obowiązującego wynagrodzenia minimalnego, bo docelowo wzrost blisko o 20 procent – z 3,6 tys. do 4,3 tys. zł, a więc o 700 zł. Przy czym należy pamiętać o obciążeniach. Dziś pracownik otrzymuje na rękę 2783,86 zł, od 1 lipca 2024 r. będzie to 3261,53 zł. W konsekwencji realny wzrost to 17 proc. dla pracownika.

Nie dość, że od wyższej płacy minimalnej płacimy wyższy PIT, to jeszcze wyższy ZUS. Kolejne 3 proc. podwyżki "przepada" w daninach. A jak wygląda nasza pensja minimalna w porównaniu z innymi krajami Europy i naszego regionu? – Co do płacy Polski na tle UE, jesteśmy na poziomie Estonii, Chorwacji, Słowacji i Czech. Litwa, Rumunia, Węgry oraz Bułgaria są poniżej Polski i wcześniej wspomnianych państw. Z drugiej strony 13 państw UE ma zdecydowanie wyższe wynagrodzenie minimalne. Jesteśmy na 14. miejscu. Najwyższe minimalne wynagrodzenie jest w Luksemburgu i wynosi 2387 euro, a więc ok 10,6 tys. zł. Sporo. Drugim państwem w UE z najwyższym wynagrodzeniem minimalnym w wysokości 1981 euro są obecnie Niemcy – to ok. 8,9 tys. zł, blisko 2,5 razy więcej niż u nas. Co istotne, w Niemczech wynagrodzenie minimalne w 2023 roku względem roku 2022 urosło o ponad 22 proc. W Polsce tylko o 18 proc., jeśli przekładamy na złotówki – stwierdza Piotr Juszczyk.

– Gorzej wypadamy, jeśli do wyliczenia weźmiemy pod uwagę euro, bo byłoby to ok. 14 procent. Największy wzrost nastąpił na Litwie, o ok. 24 proc. wartości. Minimalne wynagrodzenia podobne do niemieckich obowiązują również w Belgii, Holandii i Irlandii. We Francji jest to już znacząca różnica względem Niemiec, o ok. 1300 zł mniej. Ale wciąż jest to ok. 7,6 tys. zł, to jest ponad dwa razy więcej niż w Polsce – dodaje.

Polska płaca minimalna urosła już o 130 proc. Według eksperta warto zauważyć, że w tych państwach dynamika wzrostu minimalnego wynagrodzenia w ostatnich 14 latach jest mniejsza niż w Polsce czy w Estonii. – Przykładowo, w Niemczech od 2010 roku płaca minimalna wzrosła o ok. 40 proc., w Polsce o ok. 130 proc., przeliczając w wartościach euro, w złotówkach o ok. 170 proc. To zresztą pokazuje też, jak polska złotówka straciła względem euro. W Estonii, która w 2023 r. ma podobne wynagrodzenie minimalne do Polski, jego wartość w euro wzrosła o ponad 160 proc., a więc o 30 proc. więcej niż w Polsce. Procentowo, jak można zauważyć, wysokość wynagrodzenia minimalnego w Polsce rośnie szybciej niż w Niemczech. Przy czym jest to złudne, bo na przestrzeni lat 2010–2023 minimalne wynagrodzenie w Niemczech zwiększyło się o blisko 600 euro, a w Polsce o nieco ponad 300 euro – wylicza ekspert InFaktu.

– Jak widać, wartościowo [nominalnie – przyp. red.] mamy jednak dużo niższy przyrost. A jak to będzie wyglądać w 2024 roku? W Polsce już znamy dokładną docelową wartość: jest to 4300 zł, a więc wzrost o wspomnianych 700 zł, tj. o 20 proc. wartości. Po przeliczeniu po kursie 4,46 zł za euro jest to 156 euro. W Niemczech wedle zapowiedzi płaca minimalna ma wzrosnąć tylko o 3,4 proc., a więc o 67 euro. To oznacza, że w 2024 r. w płacy minimalnej zanotujemy względem naszych sąsiadów znaczny wzrost nie tylko procentowy, ale i wartościowy. Przekładając wzrosty płac minimalnych w Polsce i Niemczech, należy też pamiętać, że w 2023 roku mamy o około 10 proc. większą inflację niż w Niemczech – dodaje.

następna sekcja

Co dalej? Czy Polakom uda się w końcu dogonić Niemców?

– Płace w takich krajach jak Niemcy nadal odbiegają od Polski. Pytanie, czy w kolejnych latach będziemy notować większy wzrost niż kraje przodujące. Dodatkowo musimy z tyłu głowy mieć jeszcze inflację.

Wyższy wzrost płacy nie oznacza, że nasz koszyk z zakupami zawsze będzie większy. Może być wręcz odwrotnie – podsumowuje Piotr Juszczyk.

następna sekcja

Cytat na koniec

"Przez kilka lat mieliśmy proces dosyć udanego doganiania płac unijnych, głównie za sprawą wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej i podwyższania płacy minimalnej przy jednocześnie spadającym bezrobociu i demografii sprzyjającej pracownikom. Jednak nieudolność rządu wobec spirali marżowej i kryzysu inflacyjnego doprowadziła do odwrócenia tego trendu"

Jan Oleszczuk-Zygmuntowski, pracownik naukowy Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie

następna sekcja

Wykorzystane materiały

Rozmówcy:

  • Kazimierz Sedlak, założyciel i prezes najstarszej w Polsce firmy doradztwa HR Sedlak&Sedlak [link]
  • Jan Oleszczuk-Zygmuntowski, pracownik naukowy Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie [link]
  • Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy w firmie inFakt [link]

Komentarze i źródła:

Czas pracy nad materiałem: 18 godzin

To wszystko na dziś

Do zobaczenia!