Luksemburg welcome to. Gejów tu nikt się nie boi, premier nim jest. Migranci też nie są straszakami
- Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się kwestią październikowych wyborów, ale w Luksemburgu. Oto najważniejsze punkty materiału:
- W październiku do urn poza Polakami pójdą również obywatele Luksemburga. Datę głosowania, pierwszą niedzielę miesiąca - 8 października wyznaczono już dawno temu
- Wynik październikowych wyborów w Luksemburgu właściwie jest już przesądzony. Jedyna niewiadoma to czy do koalicji tym razem uda się wejść chadekom
- Straszenie gejami – jak to ma miejsce w polskiej kampanii wyborczej – w Luksemburgu skazane jest na całkowitą porażkę. Migranci w najbogatszym kraju UE też nie są straszakiem
- W 2018 r. połowa populacji Luksemburga w wieku wyborczym nie mogła wziąć udziału w głosowaniu. I tak będzie też teraz
- Luksemburg jest uznawany za najbogatszy kraj świata, który nie ma żadnych problemów nawet teraz, gdy unijne gospodarki mierzą się ze skutkami wojny w Ukrainie i inflacją
- Co dalej? Bettelowi w Brukseli mogą co najwyżej zaszkodzić oskarżenia o plagiat pracy magisterskiej
W październiku do urn poza Polakami pójdą również obywatele Luksemburga. Datę głosowania, pierwszą niedzielę miesiąca - 8 października wyznaczono już dawno temu
Partie polityczne ogłosiły też swoje programy wyborcze. Swoich polityków Luksemburczycy będą wybierać na takich samych zasadach, co Polacy, skreślając listy i kandydatów. Na tym podobieństwa w wyborach, kampanii i codziennym życiu dwóch nacji się kończą.
Wielkie Księstwo Luksemburg to drugie po Malcie najmniejsze państwo Unii Europejskiej, populacyjnie wielkości Gdańska czy Łodzi (660 tys. mieszkańców). Dlatego w wyborach do jednoizbowego parlamentu Luksemburczycy wyłaniają jedynie 60 posłów. Od ponad 100 lat Luksemburgiem rządzą koalicje i – jak przekonuje Diego Velazquez, korespondent “Luxemburger Wort” w Brukseli – “po tych wyborach to się nie zmieni”.
– Programy wyborcze są do siebie zbliżone, a politycy z różnych partii w czasie kampanii unikają złośliwości czy wzajemnych oskarżeń, bo wiedzą, że po wyborach będą musieli ze swoimi rywalami współrządzić – przekonuje dziennikarz.
Wynik październikowych wyborów w Luksemburgu właściwie jest już przesądzony. Jedyna niewiadoma to czy do koalicji tym razem uda się wejść chadekom
Chadecy – Chrześcijańsko-Społeczna Partia Ludowa (CSV) – przez ostatnie 5 lat nie sprawowali władzy. W skład obecnie rządzącej koalicji wchodzą socjaliści z LSAP, liberałowie z DP i Zieloni.
Po październikowych wyborach teka premiera najpewniej po raz trzeci trafi do Xaviera Bettela, przywódcy luksemburskich liberałów, który rządzi w kraju od 2013 roku. 50-letni polityk cieszy się olbrzymią popularnością i nikomu w Luksemburgu nie przychodzi do głowy, by w czasie kampanii – czy poza nią – wytykać mu homoseksualizm. Bettel ani w kraju, ani na scenie międzynarodowej nigdy nie ukrywał, że jest w związku małżeńskim z mężczyzną. Wręcz przeciwnie, często zabiera swojego partnera, belgijskiego architekta Gauthiera Destenaya, w oficjalne podróże państwowe, w czasie których ten uczestniczy w aktywnościach organizowanych dla małżonek szefów państw i rządów.
Podczas szczytu NATO w Brukseli w 2017 r. mąż luksemburskiego premiera uczestniczył np. w obiedzie zorganizowanym dla partnerek premierów i prezydentów Sojuszu. Na wspólnym zdjęciu stoi za żoną prezydenta USA Melanią Trump i żoną tureckiego prezydenta Emine Erdoğan. W czasie szczytu UE z państwami arabskimi w Egipcie w 2019 r. Xavier Bettel wypomniał arabskim przywódcom, że w ich krajach za to, że wziął ślub z mężczyzną, groziłaby mu kara śmierci.
Na premiera Luksemburga zawsze mogą też liczyć obrońcy praw LGBT w UE. W walce z dyskryminacją gejów Bettel nie waha się używać argumentów i przykładów z życia osobistego. Gdy dwa lata temu Victor Orbán pod przykrywką walki z pedofilią wprowadził przepisy uderzające w społeczność LGBT, za sprawą luksemburskiego premiera temat po raz pierwszy w historii trafił na unijny szczyt. W emocjonalnym wystąpieniu Bettel opowiadał premierom i prezydentom o swoich przeżyciach związanych z byciem homoseksualistą. „Jestem gejem, nie wybrałem tego” – mówił, zwierzając się przywódcom m.in. z tego, jak został odrzucony przez matkę, gdy ta dowiedziała się o jego orientacji seksualnej.
Straszenie gejami – jak to ma miejsce w polskiej kampanii wyborczej – w Luksemburgu skazane jest na całkowitą porażkę. Migranci w najbogatszym kraju UE też nie są straszakiem
Konserwatyści obiecują inwestycje w rodzinę i kobiety. Ale, jak mówi śledzący kampanię Laurent Schmit z reporter.lu: – Bettel jest dość skuteczny w zbijaniu argumentów konserwatystów i ostrzega, że jeśli dojdą do władzy, zniszczą dotychczasowy liberalny dorobek ustawodawczy w kraju.
Migranci w najbogatszym kraju UE też nie są straszakiem, bo – jak z kolei mówi Velazquez: – Rodowici Luksemburczycy, którym migranci serwują w kawiarniach poranną kawę, sprzątają biura, wożą transportem publicznym do pracy, budują domy i drogi, zdają sobie sprawę, że bez nich kraj by nie istniał. Drugi obok premiera najpopularniejszy polityk w kraju, socjalistyczny minister spraw zagranicznych Jean Asselborn, również od zawsze oficjalnie popiera migrację.
Mimo to Luksemburczycy w ostatnim referendum w 2015 r. odrzucili możliwość nadania obcokrajowcom prawa do udziału w wyborach. Skutek jest taki, że w luksemburskiej polityce nikt nie reprezentuje interesów tej najuboższej części społeczeństwa.
W 2018 r. połowa populacji Luksemburga w wieku wyborczym nie mogła wziąć udziału w głosowaniu. I tak będzie też teraz
Gdyby w Polsce pozbawić prawa głosu połowę ludzi wiekowo uprawnionych do głosowania, to wybory i ich wynik pewnie też budziłyby niewielkie emocje.
W Luksemburgu cudzoziemcy stanowią 48 proc. populacji, gdyż poza pozaunijnymi uchodźcami i migrantami zarobkowymi (prawie 68 tys. ludzi) w tym najbogatszym państwie UE, które jest siedzibą banków i instytucji finansowych, mieszka i pracuje też wielu obywateli innych państw UE: 92 tys. Portugalczyków, 50 tys. Francuzów, 25 tys. Włochów, 19 tys. Belgów i 13 tys. Niemców.
Według danych z publikacji „Migrant Integration Policy Index” Luksemburg jest “jedną z najbardziej wykluczających demokracji w rozwiniętym świecie”, gdzie „prawa do głosu nie mają nie tylko migranci zarobkowi, ale i olbrzymi odsetek eurokratów, którzy zamieszkują kraj”.
Komisja Europejska od lat ostrzega, że paradoksalnie w tym najbogatszym kraju UE, w którym 7 proc. obywateli to milionerzy, odsetek doświadczających wykluczenia społecznego wg Eurostatu (“Living conditions in Europe: poverty and social exclusion”, 2022) wciąż wynosi ponad 20 proc. (w Polsce mamy jeden z najniższych wskaźników w UE – 16 proc.). Jednym z głównych powodów są wysokie ceny mieszkań.
– Kryzys na rynku mieszkaniowym to główny temat tegorocznej kampanii wyborczej – przekonuje Diego Velazquez. Choć Luksemburg ma największą płacę minimalną w UE, która wynosi 2387 euro (ponad 10,6 tys. zł), to za wynajem jednopokojowego mieszkania trzeba zapłacić ok. 2 tys. euro miesięcznie. Ceny apartamentów na sprzedaż w Luksemburgu nie schodzą poniżej miliona euro. Za dom trzeba zapłacić ok. 2 mln euro. – To oznacza, że nawet klasa średnia nie może sobie pozwolić na taką inwestycję – tłumaczy dziennikarz “Luxemburger Wort”.
Zawrotne stawki na rynku mieszkaniowym wywindowali eurokraci pracujący w unijnych instytucjach (w Luksemburgu swoje oddziały mają Parlament Europejski, Komisja Europejska, Trybunał Sprawiedliwości UE, Trybunał Obrachunkowy i unijne centrum tłumaczeń) i bankierzy. Sektor finansowy i ubezpieczeniowy w Luksemburgu zatrudnia 50 tys. pracowników i jest odpowiedzialny za 25,5 proc. jedną czwartą PKB.
Swoje interesy w Luksemburgu prowadzi ponad 140 banków. To drugie na świecie, po Stanach Zjednoczonych, największe skupisko funduszy inwestycyjnych. Wartość aktywów pod zarządem funduszy z siedzibą w Luksemburgu niedawno przekroczyła 5 bln dolarów (dane ze stycznia 2021 r.).
Luksemburg jest uznawany za najbogatszy kraj świata, który nie ma żadnych problemów nawet teraz, gdy unijne gospodarki mierzą się ze skutkami wojny w Ukrainie i inflacją
Inflacja w Luksemburgu w tym roku wynosi zaledwie 3,2 proc.! – było to raptem 2 proc. w lipcu. PKB kraju to 131,3 tys. dolarów na mieszkańca (dla porównania, nawet Szwajcaria ma niższy wynik: 93,5 tys. dolarów). Swój wynik Luksemburg zawdzięcza jednak przede wszystkim ponad 200 tys. pracowników transgranicznych, którzy codziennie przyjeżdżają do pracy z Francji, Belgii czy Niemiec. Choć stanowią 46 proc. siły roboczej kraju, to nie są częścią luksemburskiej populacji wliczaną do kalkulacji PKB per capita. Status „pracownika transgranicznego” wielu Belgów czy Francuzów wybiera dlatego, że w Luksemburgu nie może znaleźć zakwaterowania, na które byłoby ich stać. Przyjezdni pracownicy są za to odpowiedzialni za olbrzymie korki. Choć od 2020 r. Luksemburg stał się pierwszym w Europie krajem z darmową komunikacją publiczną, to wbrew planom rządzących to innowacyjne posunięcie nie odkorkowało kraju. W tym roku nieprzejezdne drogi znów stały się jednym z głównych tematów kampanii wyborczej.
Wewnętrzną sceną polityczną i pozycją kraju na zewnątrz tylko w nieznaczny sposób zachwiała afera LuxLeaks z 2014 r., która ujawniła nielegalne praktyki przyznawania nieuprawnionych korzyści podatkowych dużym korporacjom. „Na pewno Luksemburg jako państwo o olbrzymiej gęstości instytucji finansowych oraz znane na całym świecie centrum finansowe jest narażone na nadużycia oraz skandale typu LuxLeaks czy OpenLux. Jednak patrząc na liczby oraz podejście kraju do prawa i finansów, można stwierdzić, że dla międzynarodowych firm, które szukają lokalizacji dla swoich interesów w Unii Europejskiej, jest to idealny wybór” – przekonuje na łamach “Business Insider Polska” Karl Halgas, Polak od lat pracujący w Luksemburgu dla największych europejskich banków.
W wyniku LuxLeaks kraj zaostrzył prawo podatkowe i zreformował sposób funkcjonowania administracji skarbowej, którą rządzący obciążyli całkowitą odpowiedzialnością za nieprawidłowości.
Komisja Europejska po przeprowadzeniu wewnętrznego śledztwa nakazała wprawdzie władzom Luksemburga odzyskanie niezapłaconych podatków, ale w żaden inny sposób nie ukarała kraju.
Jedno z najmniejszych państw Unii ma olbrzymie wpływy w Brukseli. – Kto płaci, ten wymaga – żartuje Diego Velazquez. Luksemburg jest w pierwszej dziesiątce państw, które najwięcej wpłacają do unijnego budżetu. Jego składki wynoszą 0,28 proc. dochodu narodowego brutto kraju.
– Luksemburg ceni sobie soft power, jaką posiada w UE, i nikomu nie przyszłoby do głowy, by w ramach kampanii walczyć z Unią – mówi Velazquez i przypomina, że Luksemburg jest krajem, który do tej pory miał najwięcej przewodniczących Komisji Europejskiej (aż trzech: Gaston Thorn, Jacques Santer i Jean-Claude Juncker). Jego zdaniem Xavier Bettel może po przyszłorocznych eurowyborach starać się o fotel szefa Rady Europejskiej. – Jest młody, ambitny, ma podobny profil do Belga Charlesa Michela, który teraz pełni tę funkcję. Trzecia kadencja w fotelu premiera, w którym zasiada już od 2013 r., może już nie być dla niego atrakcyjna.
Po wybuchu wojny w Ukrainie, jak zauważa Laurent Schmit z reporter.lu, Bettel próbował wzmocnić pozycję w polityce międzynarodowej. Ale dwie rozmowy telefoniczne z Władimirem Putinem – jakie w marcu 2022 r. w ciągu jednego tygodnia odbył premier Luksemburga, przekonując rosyjskiego przywódcę, że „nikt na tej wojnie nie zyska” – wywołały więcej pobłażania niż uznania. Były fiński premier Alexander Stubb w reakcji na zabiegi Bettela stwierdził, że „choć docenia jego wysiłki dyplomatyczne, to dzwonienie do Putina lepiej byłoby zostawić wąskiemu gronu unijnych przywódców, których Putin może posłuchać”.
– Bettel ewidentnie przecenił swoje wpływy w polityce międzynarodowej – podsumowuje Schmit.
Co dalej? Bettelowi w Brukseli mogą co najwyżej zaszkodzić oskarżenia o plagiat pracy magisterskiej
– Bardziej niż orientacja seksualna mogą mu w Brukseli zaszkodzić oskarżenia o plagiat pracy magisterskiej – mówi Schmit. Zwłaszcza że zgodnie z ustaleniami redakcji reporter.lu premier Luksemburga sam napisał tylko… 2 z 56 stron swojej dysertacji! Resztę pracy magisterskiej pt. „Możliwa reforma systemu głosowań w Parlamencie Europejskim”, którą Bettel kończył studia na wydziale prawa publicznego i nauk politycznych uniwersytetu w Nancy, „ściągnął” z 2 podręczników o Unii Europejskiej i 4 stron internetowych (w tym stron Parlamentu Europejskiego).
Ale choć w niektórych państwach UE, np. w Niemczech, ministrowie podają się do dymisji, gdy wychodzją informacje o ich plagiatach, to w Luksemburgu skończyło się na minimalistycznych przeprosinach z jego strony. – Bettel nie jest ekspertem jak Jean-Claude Juncker, z którym można porozmawiać o skomplikowanych zagadnieniach. Od swoich doradców wymaga maksymalnie dwustronicowych briefingów, dłuższych nie czyta. Ale ma świetne zdolności komunikacyjne, potrafi rozmawiać z ludźmi – podkreśla Schmit.
Na unijnych szczytach uśmiechnięty i wyluzowany Bettel rozmawia ze wszystkimi dziennikarzami na wszystkie tematy, które ich interesują, odpowiadając na pytania po angielsku, francusku i niemiecku. Czy mamy do czynienia z przyszłym przywódcą Europy? Swoje aspiracje na razie musi potwierdzić dobrym wynikiem w luksemburskich wyborach już 8 października.
Cytat na koniec
"Luksemburg ceni sobie soft power, jaką posiada w UE, i nikomu nie przyszłoby do głowy, by w ramach kampanii walczyć z Unią"