piątek, 15 września

Niemcy to chory człowiek Europy? “W takich sytuacjach w demokracji scenariusz przewiduje zmianę rządu”

Anna Widzyk / Deutsche Welle

  • Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się sytuacją na niemieckiej scenie politycznej. Oto najważniejsze punkty materiału:
  • Niemcy będą prawdopodobnie jedynym dużym krajem UE, który odnotuje w tym roku recesję. Światowe media znów piszą o "chorym człowieku Europy”, a tymczasem rząd Olafa Scholza paraliżują wewnętrzne spory. Na półmetku kadencji proponuje "pakt”, aby wspólnie z opozycją wyciągnąć kraj z impasu
  • "Dziś niemieckie bolączki są inne niż w 1999 roku. Wciąż jednak potrzebna jest kolejna solidna dawka reform”
  • "Niemcy pokażą w krótkim czasie, że mogą odnieść sukces gospodarczy, osiągnąć neutralność klimatyczną oraz być krajem eksportowym, który handluje z całym światem" – przekonywał Scholz
  • "Spory w rządzie i odwlekanie ustaw sprawiają, że wielu Niemców wątpi, czy obecna koalicja zdoła wyprowadzić kraj z recesji”
  • Co dalej: Scholz proponuje landom i opozycji "pakt dla Niemiec”. „Obywatele mają dość impasu”
następna sekcja

Niemcy będą prawdopodobnie jedynym dużym krajem UE, który odnotuje w tym roku recesję. Światowe media znów piszą o „chorym człowieku Europy”, a tymczasem rząd Olafa Scholza paraliżują wewnętrzne spory. Na półmetku kadencji proponuje „pakt”, aby wspólnie z opozycją wyciągnąć kraj z impasu

„Czy Niemcy znów są chorym człowiekiem Europy?” – zapytał niedawno na swojej okładce tygodnik „The Economist”, zaniepokojony stanem zdrowia największej europejskiej gospodarki. W tym roku skurczy się ona – wg najnowszej prognozy Komisji Europejskiej – o 0,4 proc., a Niemcy będą prawdopodobnie jedynym dużym krajem, który odnotuje recesję.

Mimo to w zeszły poniedziałek unijny komisarz ds. gospodarczych Paolo Gentiloni wzbraniał się przed nazwaniem Niemiec „chorym człowiekiem Europy”. – Jest wiele uzasadnionych powodów, dla których w tym roku spodziewamy się spowolnienia w Niemczech. Ale wiemy też, że to silna gospodarka – przekonywał Włoch.

Uzasadniając swą pesymistyczną prognozę, eksperci Komisji wskazują na związany z wysoką inflacją spadek płac realnych, który ciążył na konsumpcji niemieckich gospodarstw domowych, oraz na osłabiającą eksport słabą dynamikę popytu zewnętrznego. W przyszłym roku PKB Niemiec ma już wzrosnąć o 1,1 procent.

Jednak diagnoza, jaka próbował postawić „Economist”, wykracza poza suche wskaźniki gospodarcze. Brytyjski tygodnik opisuje bowiem bolączki Niemiec, o jakich od miesięcy mówi też wielu niemieckich ekonomistów, sfrustrowanych przedsiębiorców i zwykłych obywateli.

Wszystkim dają się we znaki wysokie ceny energii i koszty transformacji energetycznej, zbyt małe inwestycje w infrastrukturę i innowacje, przerośnięta i mało wydajna biurokracja, niedobór rąk do pracy czy też zapóźnienie w cyfryzacji i zły stan szkolnictwa. Do tego dochodzą wyzwania związane ze skomplikowaną sytuacją geopolityczną: rosyjską agresją na Ukrainę czy rywalizacją między Zachodem a Chinami, czyli największym partnerem handlowym Niemiec.

następna sekcja

"Dziś niemieckie bolączki są inne niż w 1999 roku. Wciąż jednak potrzebna jest kolejna solidna dawka reform”

To wszystko składa się na obraz choroby, który jest zgoła inny niż 25 lat temu, kiedy to „The Economist” po raz pierwszy nadał Niemcom niechlubny tytuł „chorego człowieka” strefy euro. Wówczas gospodarkę niemiecką nękały koszty zjednoczenia kraju, skostniały rynek pracy, osłabienie popytu eksportowego, a także dwucyfrowe bezrobocie.

Konieczna była terapia szokowa zwana Agendą 2010, którą zaordynował socjaldemokratyczno-zielony rząd Gerharda Schroedera, i zakrojone na wielką skalę reformy rynku pracy (tzw. reformy Hartza). Pozwoliły one Niemcom wyjść na prostą i wejść w okres boomu gospodarczego, który został przerwany przez międzynarodowy kryzys finansowy.

Dziś niemieckie „bolączki są inne niż w 1999 roku. Wciąż jednak potrzebna jest kolejna solidna dawka reform” – ocenia „Economist”. Tygodnik radzi Niemcom opracowanie Agendy 2030, wyrażając jednocześnie wątpliwości, czy niezbyt zgodna niemiecka koalicja, złożona z aż trzech partii – socjaldemokratycznej SPD, Zielonych i liberalnej FDP – będzie w stanie dogadać się i wdrożyć skuteczne rozwiązania.

następna sekcja

"Niemcy pokażą w krótkim czasie, że mogą odnieść sukces gospodarczy, osiągnąć neutralność klimatyczną oraz być krajem eksportowym, który handluje z całym światem – przekonywał Scholz”

Politycy koalicji poczuli się wywołani do tablicy publikacją prestiżowego tygodnika i próbują podreperować swój wizerunek w światowej prasie. – Dla mnie takie artykuły są motywacją, aby pokazać, że Niemcy mają duży potencjał. Czasem sami związujemy sobie ręce, dlatego ten potencjał nie może być w pełni wykorzystany – powiedział kilka dni temu niemiecki minister finansów Christian Lindner z FDP na spotkaniu z grupą zagranicznych korespondentów w Berlinie, w tym z przedstawicielką jedennewsdziennie.pl.

Na niektóre wyzwania, takie jak sytuacja gospodarcza Chin albo wzrost stóp procentowych wskutek wysokiej inflacji, nie mamy wpływu, przyznał Lindner. – Ale są wyzwania, na które możemy wpłynąć, na przykład jeśli chodzi o długie procedury uzyskiwania pozwoleń, koszty naszej biurokracji, dostępność fachowców i siły roboczej, atrakcyjność inwestycyjną pod kątem praw podatkowego, modernizację infrastruktury czy koszty energii elektrycznej – wymieniał. I zapewnił: – Rząd zajmuje się tym wszystkim, co hamuje wzrost gospodarczy. Problemy są rozpoznane i wyciągnięto wnioski.

W zeszły wtorek zagranicznych korespondentów przyjął także kanclerz Olaf Scholz. – Jesteśmy w trakcie wielkiego procesu modernizacji. Niemcy pokażą w krótkim czasie, że mogą odnieść sukces gospodarczy, osiągnąć neutralność klimatyczną oraz być zorientowanym na eksport krajem, który handluje z całym światem – przekonywał Scholz.

Przyczynę słabego wzrostu gospodarczego Scholz widzi przede wszystkim w problemach gospodarki światowej. – Kto sprzedaje towary i usługi na całym świecie, musi mieć nadzieję, że wszyscy dobrze prosperują. Jeżeli ktoś słabnie, to my też to odczuwamy. Ale to przeminie – mówił. I dodał, że jego rząd stworzył „ważne przesłanki” dla wzrostu gospodarczego w Niemczech.

następna sekcja

"Spory w rządzie i odwlekanie ustaw sprawiają, że wielu Niemców wątpi, czy obecna koalicja zdoła wyprowadzić kraj z recesji”

W minionych miesiącach faktycznie przyjęto – często po długich koalicyjnych sporach – kilka ustaw i projektów, odpowiadających na problemy gospodarki Niemiec. Jeszcze w zeszłym roku ogłoszono wart 200 mld euro pakiet pomocowy, mający złagodzić skutki wzrostu cen energii. Z kolei w czerwcu br. Bundestag przyjął ułatwiające imigrację zarobkową spoza UE nowe prawo, które według rządowych szacunków może przyciągnąć do Niemiec ok. 60 tys. fachowców.

Pod koniec sierpnia zaś rząd dogadał się w sprawie projektu wyczekiwanej ustawy zawierającej ulgi podatkowe dla przedsiębiorców do 2028 r. na kwotę ponad 7 mld euro. Przewiduje ona też m.in. premie inwestycyjne za przyjazne dla klimatu inwestycje. Ustawa wisiała jednak na włosku, bo minister ds. rodziny Lisa Paus z Zielonych blokowała ją, żądając ustępstw w sprawie reformy zasiłku na dzieci.

Z kolei od czterech miesięcy koalicjanci nie są w stanie porozumieć się co do wprowadzenia pułapu ceny energii dla przemysłu, którą zaproponował minister gospodarki Robert Habeck (Zieloni), aby ulżyć najbardziej energochłonnym zakładom. Zamierzenia te blokuje minister finansów.

Spory w rządzie i odwlekanie ustaw sprawiają, że wielu Niemców wątpi, czy obecna koalicja zdoła wyprowadzić kraj z recesji. Wg sierpniowego sondażu ośrodka YouGov dla agencji DPA, 73 proc. mieszkańców Niemiec jest niezadowolonych z pracy rządu SPD, Zielonych i FDP. Poza tym 66 proc. źle ocenia kanclerza Olafa Scholza.

następna sekcja

Co dalej: Scholz proponuje landom i opozycji "pakt dla Niemiec”. „Obywatele mają dość impasu”

W odpowiedzi kanclerz zapowiada zwiększenie tempa reform i wzywa kraje związkowe, gminy, a nawet największą opozycyjną partię CDU do współpracy. Podczas niedawnej debaty budżetowej w Bundestagu Scholz zaproponował im zawarcie „paktu dla Niemiec” na rzecz modernizacji.

– W ostatnich latach zbyt wiele spraw odkładano na później. Ludzie są zmęczeni tym impasem. Ja również – mówił. I apelował: „Połączmy siły!”. Według Scholza jeszcze w tym roku wypracowany ma zostać pakiet działań, który przyspieszy procedury wydawania pozwoleń na inwestycje i pozwoli Niemcom „pozbyć się biurokratycznej pleśni”. Do końca 2024 r. większość usług administracji ma być dostępna cyfrowo.

Publiczne inwestycje rzędu 58 mld euro trafią do sektora półprzewodników, na mobilność przyjazną dla klimatu oraz infrastrukturę cyfrową. Ponadto 54 mld euro rząd chce przeznaczyć na kolej, nowe mosty, szybki internet, stacje ładowania pojazdów elektrycznych i mieszkania socjalne. Sama kolej ma w ciągu najbliższych czterech lat dodatkowo otrzymać 24 mld euro na inwestycje. – To największy program inwestycyjny w tak krótkim czasie od czasów lokomotywy parowej – przekonywał Scholz.

Oferta kanclerza spotkała się z mieszanymi reakcjami. O ile kraje związkowe wyraziły gotowość do współdziałania, to sekretarz generalny opozycyjnej CDU Carsten Linnemann nazwał apel Scholza „wotum nieufności” wobec własnej koalicji oraz „wołaniem o pomoc”. Potwierdził jednocześnie, że lider chadeków Friedrich Merz spotkał się z kanclerzem, by porozmawiać o ofercie „paktu dla Niemiec” i warunkach współpracy.

Z kolei dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” skomentował: „Jeśli Scholz poprzez swój apel chciał przekazać, że ta koalicja nie jest w stanie zrobić tego co trzeba, to żaden pakt nie jest potrzebny. W takich sytuacjach w demokracji scenariusz przewiduje zmianę rządu”.

Zdaniem profesora Achima Wambacha, szefa Centrum Europejskich Badań Gospodarczych im. Leibniza w Mannheimie , słuchając Scholza, czasem „można mieć wrażenie, że rząd nie przyjmuje krytyki do wiadomości”. – Rząd wprawdzie zrobił niemało w pierwszych dwóch latach kadencji, biorąc pod uwagę to, że jest to czas kryzysu – mówi ekspert w rozmowie z jedennewsdziennie.pl. – Ale obecnie Niemcy mają problem z atrakcyjnością inwestycyjną i muszą się tym zająć.

Według Wambacha praca nad naprawą niektórych bolączek, jak skrajne ciężary biurokratyczne czy braki w cyfryzacji trwa już od około 20 lat”. – Nie jest to zatem kwestia dostrzeżenia problemów, ale wdrażania rozwiązań – ocenia ekonomista. Tymczasem sytuacji nie ułatwia to, że „w wielu istotnych punktach rząd jest skłócony”.

– Niemcy jeszcze nie są „chorym człowiekiem” Europy. Mamy kryzys koniunktury, ale nie jest to jeszcze kryzys długotrwały – zastrzega Wambach. I dodaje, że „obawy są jednak uzasadnione”, bo jeszcze nie wiadomo, jak Niemcy poradzą sobie z wyzwaniami dla ich gospodarki.

następna sekcja

Cytat na koniec

"Jesteśmy w trakcie wielkiego procesu modernizacji. Niemcy pokażą w krótkim czasie, że mogą odnieść sukces gospodarczy, osiągnąć neutralność klimatyczną oraz być zorientowanym na eksport krajem, który handluje z całym światem"

Olaf Scholz, kanclerz Niemiec

następna sekcja

Wykorzystane materiały

Rozmówcy:

  • Spotkanie kanclerza Olafa Scholza z członkami Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej w RFN [link]
  • Spotkanie z ministrem finansów Christianem Lindnerem w Stowarzyszeniu Prasy Zagranicznej w RFN [link]
  • Prof. Achim Wambach, szef Centrum Europejskich Badań Gospodarczych im. Leibniza w Mannheimie [link]

Komentarze i źródła:

  • Artykuł „The Economist”: „Is Germany once again the sick man of Europe?”: [link]
  • Prognoza gospodarcza Komisji Europejskiej: [link]
  • Artykuł Holgera Schmiedinga w „FAZ”: „Deutschland ist nicht der „kranke Mann Europas”: [link]
  • Artykuł Jana Hildebranda i Christiana Rickensa w „Handelsblatt”: [link]

Czas pracy nad materiałem: 12 godzin.

To wszystko na dziś

Do zobaczenia!