Niemcy i Bruksela chcą znać szczegóły afery wizowej. “Trudno o większy cynizm”
- Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się reakcją Berlina i Brukseli na aferę wizową w Polsce. Oto najważniejsze punkty materiału:
- “Hipokryzja” – piszą niemieckie media, komentując aferę wizową w Polsce. Zaniepokojony rząd w Berlinie, a także Bruksela proszą polskie władze o wyjaśnienia
- Komisarz do spraw wewnętrznych Ylva Johansson wysłała do szefa polskiej dyplomacji Zbigniewa Raua list z 11 pytaniami. Na odpowiedź Komisja czeka do 3 października
- “Komisja Europejska musi pilnie i w sposób niezależny zbadać, co się wydarzyło. Jeżeli dotychczasowe informacje się potwierdzą, to będzie to skandal jedyny w swoim rodzaju”
- "Wymierzona w Niemcy retoryka antymigracyjna wraca jak bumerang”. Niemieckie media wprost o “podwójnej moralności”, a w komentarzach wyraźnie widać Schadenfreude, czyli radość z cudzego niepowodzenia
- Co dalej? Zwolennicy kontroli na granicy z Polską mają w ręku dodatkowy argument. “Afera ta może podważyć zaufanie do całego systemu Schengen”
“Hipokryzja” – piszą niemieckie media, komentując aferę wizową w Polsce. Zaniepokojony rząd w Berlinie, a także Bruksela proszą polskie władze o wyjaśnienia
Berlin i Bruksela chcą poznać szczegóły opisywanych nieprawidłowości przy wydawaniu wiz pracowniczych przez polskie placówki. We wtorek zaniepokojona doniesieniami o aferze wizowej w Polsce niemiecka minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser rozmawiała o tym z szefem polskiego MSW Mariuszem Kamińskim, a tego samego dnia do resortu spraw wewnętrznych w Berlinie zaproszony został polski ambasador Dariusz Pawłoś.
Strona niemiecka zażądała “szybkiego i pełnego wyjaśnienia poważnych zarzutów”, a także informacji, kiedy wydawano wątpliwe wizy, ile ich było oraz jakiej narodowości osoby je otrzymały – podała agencja DPA, powołując się na źródła rządowe.
Faeser chciała także dowiedzieć się, jakie działania podjęły polskie władze po ujawnieniu domniemanej korupcji wizowej.
Komisarz do spraw wewnętrznych Ylva Johansson wysłała do szefa polskiej dyplomacji Zbigniewa Raua list z 11 pytaniami. Na odpowiedź Komisja czeka do 3 października
Johansson pyta Raua na przykład: ilu posiadaczy wiz za łapówkę zostało deportowanych, a ilu ukryło się przed służbami. A także jakie działania podjęła Polska, by zapobiec podobnym przypadkom korupcji w przyszłości.
Niemiecki dziennik „Bild”, który jako pierwszy ujawnił treść listu komisarz Johansson, napisał, że Bruksela postawiła Polsce “ultimatum”. Na odpowiedź Komisja czeka do 3 października.
Jak na razie rząd w Berlinie zakłada, że sprawa ta nie ma bezpośrednich konsekwencji dla wzrostu migracji do Niemiec. Ale czy tak jest faktycznie okaże się dopiero, gdy Polska przekaże żądane informacje. Jedno jest pewne: w gruzach legł wizerunek Polski jako bastionu przeciwko nielegalnej migracji, budowany od czasu kryzysu na polsko-białoruskiej granicy w 2021 roku.
“Komisja Europejska musi pilnie i w sposób niezależny zbadać, co się wydarzyło. Jeżeli dotychczasowe informacje się potwierdzą, to będzie to skandal jedyny w swoim rodzaju”
– W państwie prawa obowiązuje domniemanie niewinności, ale jeżeli dotychczasowe informacje się potwierdzą, to będzie to skandal jedyny w swoim rodzaju – mówi w rozmowie z jedennewsdziennie.pl eurodeputowany współrządzącej Niemcami liberalnej FDP Jan-Christoph Oetjen. – Bowiem to właśnie polski rząd i partia PiS zawsze próbowała wykorzystywać sprawę migracji do celów politycznych. Jeżeli teraz się okaże, że ministrowie rządu PiS wydawali z naruszeniem prawa dziesiątki tysięcy wiz Schengen, to trudno o większy cynizm – dodaje polityk. W jego ocenie Komisja Europejska musi pilnie i w sposób niezależny zbadać, co się wydarzyło.
Również Daniel Caspary, eurodeputowany CDU, domaga się działań od Brukseli. – Oczekuję pełnego wyjaśnienia i rozliczenia przede wszystkim rządu PiS. Ta przestępcza afera niszczy zaufanie i wiarygodność oraz szkodzi Polsce. Oczywiście Komisja Europejska również musi zbadać tę sprawę – podkreśla Caspary. Jego zdaniem skala domniemanych nieprawidłowości jest „porażająca”.
"Wymierzona w Niemcy retoryka antymigracyjna wraca jak bumerang”. Niemieckie media wprost o “podwójnej moralności”, a w komentarzach wyraźnie widać Schadenfreude, czyli radość z cudzego niepowodzenia
"Wymierzona w Niemcy retoryka antymigracyjna wraca jak bumerang” – skomentował aferę wizową dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. I dodał, że aferę ze sprzedażą nawet 300 tysięcy wiz pracowniczych za łapówkę odpowiedzialny jest rząd w Warszawie, „który od lat oskarża Niemcy o niekontrolowany napływ nielegalnych imigrantów z krajów muzułmańskich, głosząc zajadłe antyimigracyjne hasła i prowadząc w UE twardą politykę blokady w tej kwestii”.
Dziennik „Die Welt” pisał z kolei, że "wiele wskazuje na to, iż polski rząd sam działał jako ‚przemytnik’ migrantów do Europy”. Gazeta przypomniała, że gdy niedawno na stacji metra w Monachium młody Polak został zgwałcony przez Afgańczyka, polski premier Mateusz Morawiecki nakręcił spot wyborczy, krytykował europejską politykę migracyjną i zapowiedział referendum w tej sprawie.
"Teraz nasuwa się pytanie, czy popełniający przestępstwa migranci, których trudno deportować, mogli wjechać do UE dzięki praktykom niektórych członków polskiego rządu” – napisał „Die Welt”.
Co dalej? Zwolennicy kontroli na granicy z Polską mają w ręku dodatkowy argument. “Afera ta może podważyć zaufanie do całego systemu Schengen”
Nasi rozmówcy są przekonani, że aferę wizową w Polsce wykorzystać mogą, którzy chcą kontroli na granicy polsko-niemieckiej. O stałe kontrole graniczne apelują władze przygranicznych landów Saksonia i Brandenburgia oraz policja, popierana przez część polityków chadeckich. Powód to drastyczny wzrost liczby migrantów nielegalnie przekraczających wschodnią granicę Niemiec. Szefowa niemieckiego MSW Nancy Faeser jak dotąd konsekwentnie odrzuca te żądania, argumentując, że stacjonarne kontrole nie powstrzymają migracji, a jedynie mocno skomplikują życie na terenach przygranicznych. Czy informacje o korupcji przy wydawaniu polskich wiz pracowniczych mogą wpłynąć na stanowisko niemieckiej minister?
– Nie spodziewam się, że bezpośrednim efektem ujawnienia tego skandalu będzie przywrócenie przez Niemcy stałych kontroli na granicy z Polską. To się nie zdarzy. Ale na pewno wzmocni to argumenty tych, którzy takich kontroli żądają – mówi w rozmowie z jedennewsdziennie.pl Raphael Bossong, ekspert Fundacji Nauka i Polityka (SWP) w Berlinie.
Wprawdzie nielegalni migranci zatrzymywani na granicy z Polską to nie posiadacze wiz pracowniczych czy jakichkolwiek dokumentów, uprawniających do pobytu w strefie Schengen. Ale doniesienia o aferze z Polski mogą wywierać pewien efekt psychologiczny.
– Do tej pory za wysokie liczby nielegalnie przekraczających wschodnią granicę Niemiec obwiniano działania Rosji i Białorusi. Ujawnienie skandalu wizowego w Polsce mogło zasiać tu pewne wątpliwości, czy być może są też inne powody, dlaczego tak wielu ludzi dociera tym szlakiem – dodał Bossong.
Ekspert nie spodziewa się też, by konsekwencją afery wizowej w Polsce było de facto zawieszenie członkostwa naszego kraju w strefie Schengen. Taką możliwość stwarza artykuł 29 kodeksu granicznego Schengen, zgodnie z którym w razie "poważnych niedociągnięć związanych z kontrolą na granicach zewnętrznych” i w ostateczności Rada UE może zlecić przywrócenie kontroli granicznych przez jedno bądź większą liczbę państw członkowskich. Aby UE skorzystała z tej możliwości, musiałoby dojść do systematycznego naruszania zasad Schengen - ocenia Bossong.
Dlatego tak ważne jest całkowite, przejrzyste wyjaśnienie i rozliczenie afery przez polskie władze – zastrzega w rozmowie z jedennewsdziennie.pl eurodeputowany niemieckich Zielonych Daniel Freund. – Ale w tym celu potrzebna niezawisłych sądów i prokuratury. Niestety w tej chwili w Polsce jest z tym problem. Nie byłbym zaskoczony, gdyby śledztwo było hamowane – ocenia polityk. I przestrzega, że może to podważyć zaufanie do całego systemu Schengen, a "wówczas sąsiadom Polski nie pozostałoby nic innego, jak ponowne kontrolowanie granic".
Cytat na koniec
"Do tej pory za wysokie liczby nielegalnie przekraczających wschodnią granicę Niemiec obwiniano działania Rosji i Białorusi. Ujawnienie skandalu wizowego w Polsce mogło zasiać tu pewne wątpliwości, czy być może są też inne powody, dlaczego tak wielu ludzi dociera tym szlakiem"