środa, 11 października

COVID-19 to choroba zawodowa. "Prawie nikt o tym nie wiedział". A chodzi o duże pieniądze

Mikołaj Fidziński / Gazeta.pl

  • Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się kwestią COVID-19 jako choroby zawodowej. Oto najważniejsze punkty materiału:
  • W latach 2020-22 COVID-19 orzeczono chorobą zawodową w 2059 przypadkach, niemal wyłącznie wobec przedstawicieli zawodów medycznych. Śmierć lub niezdolność do pracy z powodu COVID-19 oznacza wyższe świadczenia z ZUS. Chodzi też o odszkodowanie w kwocie ponad 114 tys. zł
  • Państwowa Inspekcja Pracy w 2021 r. wyjaśniała, że o ile np. lekarze czy pielęgniarki pracowali w warunkach tzw. narażenia zawodowego, o tyle nie powinno się o tym mówić w przypadku innych zawodów wymagających kontaktu z innymi ludźmi
  • Problem w tym, że zdaniem eksperta przepisy nie różnicują tego, komu (lub czyjej rodzinie – po śmierci chorego) należą się wyższe świadczenia. - Uważam, że do niedawna niemal w każdym przypadku można było stwierdzić, że narażenie zawodowe było – mówi dr Tomasz Lasocki z WPiA UW.
  • Co dalej? Zatajono przed Polakami możliwość ubiegania się o "sto tysięcy plus”? Jak ubiegać się o odszkodowanie lub wyższą rentę?
następna sekcja

W latach 2020-22 COVID-19 orzeczono chorobą zawodową w 2059 przypadkach, niemal wyłącznie wobec przedstawicieli zawodów medycznych. Śmierć lub niezdolność do pracy z powodu COVID-19 oznacza wyższe świadczenia z ZUS. Chodzi także o odszkodowanie w kwocie ponad 114 tys. zł

Z oficjalnych rządowych danych wynika, że mieliśmy w Polsce ponad 6,5 mln zakażeń koronawirusem oraz prawie 120 tysięcy przypadków śmiertelnych. Ile z tych osób zakaziło się w pracy? Oczywiście trudno powiedzieć, ale zdaniem dra Tomasza Lasockiego, adiunkta na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, liczba sytuacji, w których COVID-19 został w Polsce uznany za chorobę zawodową, jest wyjątkowo niska. A to ma swoje konsekwencje.

- Jeśli ktoś umrze z powodu choroby zawodowej, to jego rodzinie należy się dzisiaj około 115 tys. zł odszkodowania, do tego renta rodzinna jest liczona o wiele lepiej. Jeśliby ktoś miał przejść na rentę z powodu przechorowania COVID-19, to ona też będzie o wiele lepsza niż "standardowa”. Nawet zasiłek chorobowy jest liczony korzystniej, bo wynosi 100, a nie 80 proc. podstawy wymiaru – wyjaśnia dr Lasocki. Mówiąc brutalnie - zaklasyfikowanie danego przypadku zachorowania czy śmierci jako choroby zawodowej bardziej się opłaca.

Z danych Instytutu Medycyny Pracy wynika, że łącznie COVID-19 orzeczono chorobą zawodową w latach 2020-2022 nieco ponad dwa tysięcy razy, w przygniatającej większości wobec medyków. Tyle, że według Lasockiego, mogłoby o to ubiegać się znacznie więcej osób.

następna sekcja

Państwowa Inspekcja Pracy w 2021 r. wyjaśniała, że o ile np. lekarze czy pielęgniarki pracowali w warunkach tzw. narażenia zawodowego, o tyle nie powinno się o tym mówić w przypadku innych zawodów wymagających kontaktu z innymi ludźmi

Sprawa może wydawać się logiczna. Lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, salowe, kierowcy karetek, laboranci, pracownicy prosektorów itd. – w ich przypadku zakwalifikowanie COVID-19 jako choroby zawodowej zapewne nie budzi wątpliwości, tu ryzyko transmisji wirusa SARS-CoV-2 jest duże. Jeśli zarazili się koronawirusem SARD-CoV-2, to bardzo możliwe, że w pracy.

Ale np. służby mundurowe, pracownicy biur albo fabryk, budowlańcy, sprzedawcy, nauczyciele czy urzędnicy? Tu już znaki zapytania mogą być większe i dała temu wyraz na początku 2021 r. Państwowa Inspekcja Pracy, która rozróżniała zagrożenie COVID-19 związane z "procesem pracy” (czyli np. w związku z pracą na oddziale covidowym albo w przychodni) oraz "ogólną sytuacją epidemiologiczną występującą w danym regionie”. W tym drugim przypadku "co do zasady kontakt z wirusem nie następuje w związku z procesem pracy, lecz w związku z przypadkowym, niezamierzonym kontaktem z osobą chorą lub przedmiotem, na którym może znajdować się wirus”.

Ale zdaniem dra Lasockiego sprawa tak prosta nie jest, bo nie stworzono żadnego zamkniętego katalogu zawodów, których przedstawiciele (lub ich rodziny po śmierci) mogą lub nie ubiegać się o wyższą rentę i odszkodowanie. – Żaden przepis prawa w żadnym momencie nie wprowadzał takiego zróżnicowania. Uważam, że nie dostosowano definicji choroby zawodowej do sytuacji pandemicznej. PIP napisał taką informację, jak chciałby, żeby wyglądało prawo, ale żaden organ nie może sobie prawa zmyślać – mówi naukowiec. Innymi słowy, nie ma według niego znaczenia, z jakiego powodu w miejscu pracy wziął się koronawirus. - Zgodnie z Kodeksem pracy jeżeli pracujesz w warunkach narażenia zawodowego, zaraziłeś się SARS-CoV-2 i jest wysoce prawdopodobne, że mogło się to stać w pracy, to powinna być przyznana klasyfikacja choroby zawodowej – mówi ekspert.

następna sekcja

Problem w tym, że zdaniem eksperta przepisy nie różnicują tego, komu (lub czyjej rodzinie – po śmierci chorego) należą się wyższe świadczenia. - Uważam, że do niedawna niemal w każdym przypadku można było stwierdzić, że narażenie zawodowe było – mówi dr Tomasz Lasocki z WPiA UW.

O tym, że COVID-19 może zostać uznany za chorobę zawodową, pisał już na początku pandemii (w maju 2020 r.) w odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich Stanisław Szwed, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Aby jakaś choroba mogła zostać sklasyfikowana jako choroba zawodowa, musi znajdować się w odpowiednim wykazie. Ale COVID-19 podchodził pod "choroby zakaźne lub pasożytnicze albo ich następstwa”, więc nie było problemu. Drugim warunkiem – zgodnie z Kodeksem Pracy - jest to, że "można stwierdzić bezspornie lub z wysokim prawdopodobieństwem, że została ona [choroba – red.] spowodowana działaniem czynników szkodliwych dla zdrowia występujących w środowisku pracy albo w związku ze sposobem wykonywania pracy”.

- Uważam, że do niedawna niemal w każdym przypadku można było stwierdzić, że narażenie zawodowe było - nawet mieliśmy specjalny stan zagrożenia epidemicznego- przekonuje Lasocki.

Decyzji o rozpoznaniu COVID-19 jako choroby zawodowej wśród przedstawicieli zawodów niemedycznych, w swoich ”Wytycznych do rozpoznawania chorób zakaźnych jako chorób zawodowych –COVID-19”, nie wykluczał Instytut Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera w Łodzi. Zaznaczał, że za każdym razem należy o tym decydować indywidualnie, "między innymi po potwierdzeniu istotnego ryzyka zakażenia wirusem SARS-CoV-2 w miejscu pracy (np. po udowodnieniu odpowiednio długiego i bliskiego kontaktu z osobami, u których rozpoznano COVID-19) i przy braku dowodów na pozazawodowe źródło zakażenia”.

następna sekcja

Co dalej? Zatajono przed Polakami możliwość ubiegania się o „sto tysięcy plus”? Jak ubiegać się o odszkodowanie lub wyższą rentę?

Ekspert zauważa, że prawo do odszkodowania w kwocie ponad 100 tys. zł po śmierci bliskiej osoby przedawnia się po trzech latach. Tymczasem właśnie mijają trzy lata od pierwszej śmiertelnej fali koronawirusa w Polsce. O wyższą rentę niby można ubiegać się w każdej chwili, ale niestety im później, tym trudniej jest wysoce uprawdopodobnić, że do zakażenia doszło w miejscu pracy. W wielu sytuacjach to już musztarda po obiedzie. Dodatkowo, nawet gdyby ktoś wyższą rentę po kilku latach od choroby lub śmierci członka rodziny uzyskał, to tylko od momentu złożenia wniosku, bez wyrównania wstecz.

- O tym, że COVID-19 mógł być zakwalifikowany jako choroba zawodowa, prawie nikt nie wiedział. Instytucje publiczne zupełnie tego nie nagłośniały, o jakimś systemowym wspieraniu takich wniosków nie wspominając – mówi Lasocki. Zauważa, że nawet wśród medyków ta świadomość nie jest powszechna, czego dowodzi choćby duża koncentracja takich wniosków po pierwszym roku w okolicach Radomia – tak jakby tam wieść o takiej możliwości roznosiła się pocztą pantoflową. – O różnych świadczeniach społecznych rząd trąbi na okrągło. A o tym, że rodziny ofiar COVID-u mogły dostać od państwa ponad 100 tys. zł, było dziwnym trafem cicho – mówi Lasocki.

Choć wypłatą rent i ewentualnego odszkodowania z tytułu śmierci po chorobie zawodowej zajmuje się ZUS, to decyzja o zakwalifikowaniu lub nie danego zdarzenia jako choroby zawodowej należy do powiatowego inspektora sanitarnego. Od jego decyzji można odwołać się wyżej – do sanepidu na szczeblu wojewódzkim, a w kolejnej instancji już do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

- Można się domyślać, jak do sprawy podejdą organy - po tym, jak teraz zamiatały temat pod dywan. Raczej nie będą skłonne, żeby ludziom masowo przyznawać świadczenia. Ale pytanie, jak do tego podejdą sądy. W mojej opinii one rzadko pozwalają sobie, żeby deliberować, a raczej twardo trzymają się litery prawa – mówi dr Lasocki. Jednocześnie uważa, że przy uprawdopodobnianiu, że do śmierci lub choroby mającej długotrwałe konsekwencje doszło w warunkach narażenia zawodowego, będzie "mnóstwo roboty prawniczej”. Pozostaje – jeśli ktoś ma tyle samozaparcia – spróbować.

następna sekcja

Cytat na koniec

" Z miesiąca na miesiąc kolejne rodziny tracą prawo do jednorazowych odszkodowań po śmierci na COVID-19 członka rodziny. To także kolejne miesiące wypłaty niższych rent. Ważne, żeby ludzie się o tym dowiedzieli"

Dr Tomasz Lasocki, Katedra Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego

następna sekcja

Wykorzystane materiały

Rozmówcy:

  • Dr Tomasz Lasocki, Katedra Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji UW: [link]

Komentarze i źródła:

  • Komunikat PIP z lutego 2021 r. "Ocena ryzyka zawodowego”: [link]
  • Tekst rp.pl "Renta za Covid-19: Ubezpieczeni tracą świadczenia przez brak wiedzy” [link]
  • Instytut Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera w Łodzi, „Wytyczne do rozpoznawania chorób zakaźnych jako chorób zawodowych –COVID-19”: [link]

Czas pracy nad materiałem: 12 godzin.

To wszystko na dziś

Do zobaczenia!