Polska wybiera, a Berlin wstrzymuje oddech
- Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się niemieckimi komentarzami przed wyborami w Polsce. Oto najważniejsze punkty materiału:
- Na niedzielne wybory w Polsce politycy w Berlinie czekają w napięciu i nadziei na zmianę. Ale kreślą też scenariusze na wypadek trzeciej kadencji PiS
- "Wyraźna jest nadzieja na zmianę, która może fundamentalnie wpłynąć na stosunki polsko-niemieckie i styl komunikacji między Polską a Niemcami"
- "Na temat reparacji Berlin powtarza jedynie jak mantrę swoje formalne stanowisko, bo każda bardziej krytyczna refleksja na ten temat mogłaby zostać politycznie wykorzystana"
- Co dalej? Trzy scenariusze niemieckiej polityki wobec Polski. "Stosunki z Warszawą będą wymagały strategicznej cierpliwości w nadchodzących latach"
Na niedzielne wybory w Polsce politycy w Berlinie czekają w napięciu i nadziei na zmianę. Ale kreślą też scenariusze na wypadek trzeciej kadencji PiS
Niemcy służyły za "worek treningowy” w polskiej kampanii wyborczej. Na niedzielne wybory w Polsce politycy w Berlinie czekają w napięciu i nadziei na zmianę. Ale kreślą też scenariusze na wypadek trzeciej kadencji PiS.
Polityczne wydarzenia w Polsce nieczęsto budzą zainteresowanie niemieckiej opinii publicznej. Gdy jednak niedawno niemiecka Centrala Kształcenia Politycznego zorganizowała w Berlinie panelową dyskusję ekspertów na temat polskich wyborów parlamentarnych, sala była wypełniona słuchaczami po brzegi. Niemieckie media poświęcają Polsce nowe podkasty i cykle reportaży, w których często pada niemające polskiego odpowiednika niemieckie słowo: Schicksalswahl, czyli wybory, które przesądzą o losach kraju. Wśród komentatorów i polityków za Odrą panuje przekonanie, że niedzielne głosowanie ma znaczenie dla przyszłości Polski, ale i Europy oraz stosunków polsko-niemieckich, które po ośmiu latach rządów PiS wydają się sięgać dna.
"Relacje między Niemcami a Polską są nacechowane przede wszystkim niezrozumieniem, nieufnością a czasem otwartą wrogością” – stwierdził niedawno na łamach dziennika „Sueddeutsche Zeitung” komentator Daniel Broessler. Winą za ten stan obarcza on przede wszystkim obóz rządzący w Warszawie i Jarosława Kaczyńskiego, którzy w wyrachowany sposób podsycają antyniemieckie resentymenty. "Niemcy jako wróg" i ostrzeżenia przed zdominowaną przez Berlin "czwartą Rzeszą w przebraniu Unii Europejskiej są częścią składową ich ideologii", napisał Broessler. Jego zdaniem "głębokiego pęknięcia" między Polską a Niemcami nie da się już dłużej tuszować prężnym handlem i cichą dyplomacją.
Inny komentator, Robin Alexander, utyskiwał na łamach "Welt am Sonntag”, że słuchając wypowiedzi polityków PiS można odnieść wrażenie, iż "w Berlinie nadal rządzą naziści, a Bundeswehra wkrótce rozpocznie atak”. Oskarżył on rządzących w Warszawie, że traktują niemiecki rząd, ale także całe Niemcy jak "worek treningowy”.
"Wyraźna jest nadzieja na zmianę, która może fundamentalnie wpłynąć na stosunki polsko-niemieckie i styl komunikacji między Polską a Niemcami"
Takie komentarze odzwierciedlają nastroje wśród obserwatorów i polityków w Niemczech przed polskimi wyborami: zarówno rozgoryczenie antyniemiecką retoryką Zjednoczonej Prawicy, nadzieję na zwrot, ale i obawę, co przyniesie prawdopodobna kolejna kadencja rządów PiS.
– Wyraźna jest nadzieja na zmianę, która może fundamentalnie wpłynąć na stosunki polsko-niemieckie i styl komunikacji między Polską a Niemcami – mówi w rozmowie z jedennewsdziennie.pl dr Anja Hennig z Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą.
Zwraca uwagę na paradoks: w regionie przygranicznym polsko-niemiecka współpraca międzyspołeczna, na szczeblu regionów i miast układa się bardzo dobrze, realizuje się wiele wspólnych projektów. – Ale gdy wchodzimy na płaszczyznę polityczną czy dyplomatyczną, wszystko jest o wiele trudniejsze. Pokazały to choćby nieporozumienia w sprawie zarządzania ubiegłorocznym kryzysem ekologicznym na Odrze – przypomina Hennig. Jej zdaniem niemieccy politycy próbują jednocześnie realizować "pozytywną agendę” z Polską, która polega na unikaniu głośnej krytyki i prowokacji oraz współpracy tam, gdzie to konieczne. Wzmożoną antyniemiecką retorykę spisuje się zaś na karb wewnętrznej kampanii wyborczej, która ma swój koloryt.
"Na temat reparacji Berlin powtarza jedynie jak mantrę swoje formalne stanowisko, bo każda bardziej krytyczna refleksja na ten temat mogłaby zostać politycznie wykorzystana"
Politolog berlińskiej Fundacji Nauki i Polityki (SWP) Kai-Olaf Lang opisuje postawę niemieckich władz wobec ostrych tonów z Polski jako "profesjonalną politykę teflonową". Przykładem jest sprawa reparacji za II wojnę światową, których rok temu Polska oficjalnie zażądała od Niemiec.
– Na temat reparacji Berlin powtarza jedynie jak mantrę swoje formalne stanowisko, bo każda bardziej krytyczna refleksja mogłaby zostać politycznie wykorzystana. Obecnie dotyczy to wszystkich tematów – ocenił Lang na spotkaniu z grupą zagranicznych korespondentów w Berlinie.
Jednak pod koniec września kanclerz Olaf Scholz wyłamał się z tej taktyki i publicznie skrytykował polskie władze za aferę wizową oraz zarzucił im, że przepuszczają migrantów dalej do Niemiec bez rejestrowania ich u siebie. Warszawa natychmiast odbiła piłeczkę. W mediach społecznościowych szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau oskarżył Scholza o próbę ingerencji w wewnętrzne sprawy Polski i toczącą się kampanię wyborczą.
"Miarka się przebrała”, "Scholz stracił cierpliwość i odpłacił się PiS” – chwaliły kanclerza niektóre niemieckie media, uznając jego zaskakujące krytyczne słowa za odpowiedź na antyniemieckie szarże Warszawy. Jednak zdaniem Langa nie chodziło tu raczej o wyczerpaną cierpliwość Scholza, ale o wewnątrzniemieckie spory o politykę migracyjną, w których to rząd jest pod coraz większą presją. Był to czas przed wyborami regionalnymi w Bawarii i Hesji (odbyły się one 7 października), a prawicowo-populistyczna, antyimigracyjna partia AfD ma rekordowe notowania. Scholz skrytykował więc Polskę, aby zapunktować w polityce wewnętrznej – tak jak od lat postępuje PiS wobec Niemiec.
W analizie opublikowanej na kilka dni przed polskimi wyborami Kai-Olaf Lang ocenia, że w stosunkach polsko-niemieckich dochodzi do "paradoksalnej sytuacji". "W czasie, gdy pojawiają się nowe szanse i potrzeby współpracy, w fazie krytycznej niemieckich autorefleksji na temat Rosji oraz nowej niemieckiej polityki bezpieczeństwa pod hasłem Zeitenwende (przełomu), możliwości kooperacji się kurczą" – pisze politolog. "PiS stawia na innych partnerów i podchodzi do Niemiec z wielką pewnością siebie oraz z pozycji moralnej wyższości" – ocenia.
Co dalej? Trzy scenariusze niemieckiej polityki wobec Polski. "Stosunki z Warszawą będą wymagały strategicznej cierpliwości w nadchodzących latach”
Zdaniem Langa ewentualne kolejne zwycięstwo wyborcze PiS i kontynuacja "polityki siły, nieufności i nieustępliwości wobec Berlina” wymagać będzie przeorganizowania podejścia wobec Warszawy. Politolog proponuje trzy scenariusze.
W pierwszym Berlin miałby ignorować prowokacje z Polski i bez wahania przedstawić ofertę współpracy, aby uniknąć dalszej alienacji, a na zewnątrz podkreślać to, co łączy. Drugi scenariusz zakłada utrzymywanie "minimalnego dialogu na temat polityki europejskiej i bezpieczeństwa, przy jednoczesnej konsolidacji współpracy gospodarczej, regionalnej i społeczeństw obywatelskich". Mogłyby temu towarzyszyć symbole i gesty dotyczące polityki pamięci i historii.
Trzecia możliwość to "selektywna współpraca" w wybranych priorytetowych dziedzinach: polityki energetycznej i klimatycznej, niektóre aspekty bezpieczeństwa, odbudowa Ukrainy i jej zbliżenie z UE, jak również relacje zewnętrzne UE np. z Chinami. Zdaniem Langa najlepszym wyborem dla Berlina wydaje się trzecia strategia. Obejmowałaby ona także organizację polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych i wypracowanie nowego dwustronnego programu działań.
Z kolei zwycięstwo opozycji szanse na nowe otwarcie w relacjach Berlina i Warszawy. Ale również wówczas "PiS w żadnym razie nie zniknie" z pola widzenia – przestrzega Lang. Jako silna opozycja będzie utrudniać prace nowego rządu, zapewne przy wsparciu prezydenta. I będzie gotowy na powrót do władzy w każdej chwili. "Stosunki polsko-niemieckie będą zatem wymagały strategicznej cierpliwości w nadchodzących latach” – prognozuje Kai-Olaf Lang.