Rosja majstruje przy wyborach w Europie. "Słowakom wmówiono, że zło przychodzi z Zachodu"
- Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś publikujemy dodatkowy materiał wyborczy. Zajmujemy się w nim problemem rosyjskiej ingerencji w proces wyborczy w niektórych krajach. Oto najważniejsze punkty materiału:
- Rosja manipulowała wyborami w USA, Francji, Niemczech i na Słowacji. Ingerowała w referendum brexitowe i niepodległościowe w Katalonii, są dowody na to, że stała za protestami francuskich żółtych kamizelek
- "Rosja jest jak zły lekarz. Diagnozuje chorobę, ale zamiast ją leczyć pozwala się jej rozprzestrzeniać i nasilać"
- Metody subtelne lub nie. Rosja posługuje się dezinformacją, cyberatakami, tworzeniem stron internetowych, rekrutowaniem szpiegów oraz atakami hakerskimi
- Co dalej? Dezinformacja tańsza od czołgów. "Rosja chce po prostu wywołać chaos, rosyjska gra informacyjna jest obliczona na wiele lat, a jej celem jest zniszczenie Zachodu"
Rosja manipulowała wyborami w USA, Francji, Niemczech i na Słowacji. Ingerowała w referendum brexitowe i niepodległościowe w Katalonii, są dowody na to, że stała za protestami francuskich żółtych kamizelek
Dwa dni przed wyborami parlamentarnymi na Słowacji, już podczas obowiązującej w kraju ciszy wyborczej, rosyjska agencja prasowa TASS opublikowała depeszę o tym, jak Ameryka próbuje wpłynąć na słowackie wybory. Dowodów na to miał dostarczyć rosyjski wywiad, który podobno ustalił, że Biały Dom lobbuje na Słowacji, bo nie chce mieć "drugiego Orbana”. Michał Simecka lider prozachodniej i proeuropejskiej partii Postępowa Słowacja, czyli najmocniejszego kontrkandydata dla populistycznej partii Smer Roberta Fico (ta ostatecznie wygrała wybory) określony został w publikacji jako lojalny Waszyngtonowi. Po tym, jak ambasador Rosji został wezwany na dywanik słowackiego ministerstwa spraw zagranicznych, rosyjska ambasada opublikowała na Telegramie komentarz, w którym napisała "odrzucamy sztucznie sfabrykowane oskarżenia o rosyjską ingerencję w słowacki proces wyborczy. W przeciwieństwie do niektórych obecnych sojuszników Słowacji, nie ingerujemy w wewnętrzne sprawy innych państw, nie uczestniczymy w zmianach reżimów i wszelkiego rodzaju "kolorowych" rewolucjach".
Dzień przed wyborami, 29 września, w mediach społecznościowych pojawiło się sfabrykowane przez AI nagranie, w którym Simecka miał rzekomo chwalić się tym, że kupił głosy. Wśród Słowaków błyskawicznie rozeszła się plotka, że wybory są ustawione. Padło na podatny grunt, dzisiaj rekordowa liczba Słowaków nie ma zaufania do instytucji rządowych ani wolnych mediów. – Z naszego raportu wynika, że tylko 18 proc. obywateli ma zaufanie do rządu – mówi jedennewsdziennie.pl Katarina Klingova z think tanku Globsec w Bratysławie.
"Rosja jest jak zły lekarz. Diagnozuje chorobę, ale zamiast ją leczyć pozwala się jej rozprzestrzeniać i nasilać"
Chociaż Rosja głośno zaprzecza zarzutom o mieszanie się w wybory, fakty nie pozostawiają złudzeń. Jak podaje na stronie EU vs. disinfo East StratCom Task Force, czyli komórka walcząca z rosyjską dezinformacją w Unii Europejskiej, Rosja majstrowała przy wyborach prezydenckich w USA w 2016 r. (wygrał Donald Trump) i 2020 r. (wygrał Joe Biden), co zostało udowodnione zarówno przez amerykański wywiad, organy ścigania, dziennikarzy i badaczy. Moskwa ingerowała także w referendum brexitowe, wybory prezydenckie we Francji w 2017 r., kiedy to rosyjski rządowy Sputnik opublikował raport wskazujący rzekomo na to, że Emmanuel Macron wspierany jest przez "lobby gejowskie", a w kolejnej publikacji oskarżył byłego francuskiego ministra ds. gospodarczych o bycie "agentem USA". Jednocześnie rosyjski bank udzielił pożyczki w wysokości 9,4 mln euro kontrkandydatce Macrona Maine Le Pen – bank zresztą wkrótce ogłosił bankructwo, więc pożyczka pozostała niezwracalna.
Są dowody na to, że Rosja stała za protestami żółtych kamizelek we Francji, majstrowała przy referendum niepodległościowym w Katalonii, przed wyborami w Niemczech atakowała Merkel i jej rząd, jednocześnie wspierając zarówno skrajnie prawicową AfD, jak i skrajną lewicę, które mogłyby osłabić ówczesną koalicję rządzącą. We Włoszech Rosja przekazała 3 mln euro populistycznej partii Lega Nord, by w ten sposób wesprzeć ją w wyborach europejskich.
Jakie narracje najchętniej rozsiewa Rosja? Eksperci mówią, że to zależy od kraju. - Na Słowacji większość dezinformacji koncentruje się na rozsiewaniu narracji antyamerykańskiej, w Czechach, które są tradycyjnie eurosceptyczne, na przekazach antyunijnych, w Polsce, gdzie poparcie dla NATO i USA jest bardzo mocne wykorzystuje się resentymenty historyczne. Przed inwazją na Ukrainę próbowano wzniecić nastroje antysemickie, po inwazji – anyukraińskie – tłumaczy Klingova. Jej biuro od lat zajmuje się monitorowaniem m.in. rosyjskiej dezinformacji.
Jak mówią eksperci, celem Rosji jest znalezienie słabości danego państwa i wzmocnienie jej, żeby spolaryzować społeczeństwo. – Rosja nie wymyśla nowych treści, ale wzmacnia narracje, które już istnieją. To może być temat migracji, ochrony klimatu, mniejszości jak LGBTQ+, nierówności czy też przekaz, że Unia roztrwania pieniądze podatników na pomoc Ukrainie, wszystko co wzbudza emocje i jest w stanie podzielić społeczeństwo. Rosja nie zaczyna rozsiewać dezinformacji tuż przed wyborami, ale przez lata buduje grupę odbiorców i zasiewa w nich małe ziarna wątpliwości, które potem kiełkują – mówi jedennewsdziennie.pl Alice Stollmeyer założycielka i szefowa organizacji pozarządowej Defend Democracy. – Rosja jest jak zły lekarz. Diagnozuje chorobę, ale zamiast ją leczyć pozwala się jej rozprzestrzeniać i nasilać – dodaje Klingova.
Metody subtelne lub nie. Rosja posługuje się dezinformacją, cyberatakami, tworzeniem stron internetowych, rekrutowaniem szpiegów oraz atakami hakerskimi
Metody są różne. Po pierwsze wspomniana już dezinformacja. Z badań przeprowadzonych na zlecenie Komisji Europejskiej przez organizację TrustLab w trzech krajach członkowskich, w których odbyły się lub miały odbyć się wybory, czyli w Polsce, Hiszpanii i na Słowacji wynika, że w mediach społecznościowych tych krajów w ostatnich miesiącach krążyły różne przekazy.
Hiszpanów straszono upadkiem demokracji, w Słowakach wzbudzano sentyment za ZSRR – Podczas kampanii wyborczej mieliśmy polityków, którzy przemawiali publicznie na miejskich skwerach, zwracając się do wyborców "Witajcie towarzysze!" i mówiąc wprost, że "nigdy nic dobrego nie przyszło do nas z Zachodu, tylko wojna i faszyzm. Za to pokój i wolność zawsze przychodziły ze Wschodu" – opowiada Klingova.
Polaków straszono głównie Ukraińcami. Jak się okazuje dość skutecznie - z raportu Globsec wynika, że aż 53 proc. Polaków jest przekonanych, że Ukraińcom są przyznawane w Polsce świadczenia socjalne kosztem najbiedniejszych Polaków. Ale majstrowanie Rosji przy wyborach to nie tylko dezinformacja.
– To cyberataki, tworzenie stron internetowych identycznych lub do złudzenia przypominających strony instytucji rządowych, żeby tak siać fejk newsy; ataki phishingowe – ich ofiarą padła podczas wyborów prezydenckich w USA choćby Hilary Clinton, na co dzień padają m.in. organizacje obywatelskie – ataki na media. – Na Słowacji mieliśmy polityków, którzy wprost oskarżali dziennikarzy śledczych o bycie agentami obcych wywiadów, a potem dawali wywiady mediom powiązanym z Kremlem – opowiada Klingova; nawiązywanie kontaktów z lokalnymi politykami i celebrytami; rekrutowanie szpiegów (na Słowacji służby odkryły, że rosyjski dyplomata płacił dziennikarzowi słowackiego portalu fejk newsowego 1 tys. euro za przekazywanie informacji); ataki hakerskie; wsparcie finansowe, jak choćby wspomniane już fundusze dla Le Pen. Czasem działania są mniej subtelne, jak w USA, kiedy podczas kampanii wyborczej ludzie Kremla zwoływali tego samego dnia i w tym samym miejscu spotkania Demokratów i Republikanów, tylko po to, żeby wywołać zamieszki. Czasem bardziej zawoalowane – Kreml nawiązywał np. współpracę z influencerami popularnymi na TikToku, żeby dotrzeć ze swoim przekazem do młodych.
Co dalej? Dezinformacja tańsza od czołgów. "Rosja chce po prostu wywołać chaos, rosyjska gra informacyjna jest obliczona na wiele lat, a jej celem jest zniszczenie Zachodu"
Co jest celem Kremla? East StratCom Task Force mówi, że Rosja chce po prostu wywołać chaos. Jak tłumaczą urzędnicy, rosyjska gra informacyjna jest obliczona na wiele lat, a jej celem jest zniszczenie Zachodu, zachodniej demokracji, instytucji i wartości. – Takie operacje informacyjne są zdecydowanie tańsze niż wysyłanie czołgów, rakiet czy żołnierzy do innych państw. Informacja jest bronią, która może zdestabilizować społeczeństwo od środka, podkopać zaufanie ludzi do instytucji czy wartości demokratycznych – mówi jedennewsdziennie.pl Katarina Klingova.
Chociaż Rosja działa w ten sposób od wielu lat, UE dopiero od niedawna ma zasoby i narzędzia, żeby w systematyczny sposób monitorować i wychwytywać rosyjską dezinformację. Poza stworzeniem komórki, jak East StratCom Task Force, Komisja Europejska zawarła także w ub.r. dobrowolne porozumienie z platformami internetowymi ws. walki z dezinformacją. Tzw. Kodeks postępowania w zakresie dezinformacji dzisiaj ma już 44 sygnatariuszy, w tym BigTech, Google, Meta czy TikTok; z porozumienia kilka miesięcy temu wycofał się X (dawny Twitter).
Pod koniec września Komisja Europejska uczuliła platformy na rosyjską dezinformację zwłaszcza w obliczu wyborów w krajach członkowskich, jak i przyszłorocznych wyborów europejskich. - Ryzyko dezinformacji jest szczególnie poważne. Państwo rosyjskie próbuje zanieczyścić naszą przestrzeń informacyjną półprawdami i kłamstwami, aby stworzyć fałszywy obraz, że demokracja nie jest lepsza od autokracji. Toczy się wojna informacyjna. Musimy oczekiwać, że Kreml i inni będą aktywni przed wyborami – powiedziała wiceprzewodnicząca KE Vera Jourova podczas spotkania z dziennikarzami. Unijni urzędnicy dodają, że zapisy dotyczące dezinformacji znalazły się także w nowych unijnych przepisach cyfrowych. – Dziś mamy do dyspozycji dodatkowe narzędzie w walce z dezinformacją w internecie, mówię tu o akcie prawnych o usługach cyfrowych (DSA). To nowe przełomowe rozporządzenie zajmujące się zagrożeniami systemowymi, takimi jak dezinformacja właśnie – mówi jedennewsdziennie.pl rzecznik KE Johannes Bahrke.
Po wybuchu wojny w Ukrainie Unia przyjęła też sankcje przeciwko rosyjskim mediom państwowym i/lub znajdującym się pod wpływem Kremla rozpowszechniającym dezinformację i propagandę wojenną. Sankcjami objęto też kilkadziesiąt osób powiązanych z machiną dezinformacyjną Kremla. Czy Europa jest gotowa na walkę z rosyjską dezinformacją? Eksperci nie są optymistyczni.
– Niestety nie jesteśmy na to zupełnie przygotowani. Zrobiliśmy postęp, jeśli chodzi o rozpoznawanie dezinformacji i jej mechanizmów, ale ciągle jeszcze zostajemy w tyle, jeśli chodzi o kontrolę nad jej rozprzestrzenianiem się. Ciągle jeszcze nie traktujemy platform internetowych jako infrastruktury krytycznej i pola ataków – ocenia Alice Stollmeyer z Defend Democracy.
Cytat na koniec
Rosja nie wymyśla nowych treści, ale wzmacnia narracje, które już istnieją. To może być temat migracji, ochrony klimatu, mniejszości jak LGBTQ+, nierówności czy też przekaz, że "Unia roztrwania pieniądze podatników na pomoc Ukrainie, wszystko co wzbudza emocje i jest w stanie podzielić społeczeństwo. Rosja nie zaczyna rozsiewać dezinformacji tuż przed wyborami, ale przez lata buduje grupę odbiorców i zasiewa w nich małe ziarna wątpliwości, które potem kiełkują"