niedziela, 29 października

Drugi płaskowyż Glapińskiego. Paliwo dla spadku inflacji się kończy

Mikołaj Fidziński / Gazeta.pl

  • Witaj w JedenNewsDziennie.pl. Dziś zajmujemy się problemem inflacji w 2024 roku. Oto najważniejsze punkty materiału:
  • We wtorek poznamy szybki szacunek inflacji w Polsce w październiku. Eksperci przewidują kolejny wyraźny spadek, w okolice 6,5-6,7 proc. (z 8,2 proc. we wrześniu)
  • Niestety, wkrótce spadki inflacji prawdopodobnie wyhamują. "Okres łatwej dezinflacji powoli się kończy"
  • Trochę będzie zależało od decyzji politycznych – o przedłużeniu lub nie tarcz antyinflacyjnych. Gra toczy się nawet o dodatkowe dwa punkty procentowe inflacji
  • Co dalej? Według różnych prognoz, w 2024 roku inflacja może oscylować w okolicach 5-7 proc. To wyraźnie mniej niż w ostatnich dwóch latach. Ale jednak wciąż wyraźnie wyżej niż pożądany poziom inflacji w gospodarce (czyli cel inflacyjny – 2,5 proc. rocznie, a traktując go trochę szerzej – 1,5-3,5 proc.)
następna sekcja

We wtorek poznamy szybki szacunek inflacji w Polsce w październiku. Eksperci przewidują kolejny wyraźny spadek, w okolice 6,5-6,7 proc. (z 8,2 proc. we wrześniu)

We wtorek GUS poda szybki odczyt inflacji w październiku. Eksperci szacują, że już po raz ósmy z rzędu zobaczymy jej spadek. We wrześniu wyniosła 8,2 proc. rok do roku, teraz powinna spaść bardzo wyraźnie - nawet poniżej 7 proc. Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku, szacuje w rozmowie z jedennewsdziennie.pl odczyt 6,7 proc., Ernest Pytlarczyk – szef ekonomistów Pekao – 6,5 proc. Przypomnijmy, że w lutym sięgała 18,4 proc. rok do roku.

Tu ważne zastrzeżenie – tak wyraźny spadek inflacji w październiku będzie w pewnej mierze spowodowany tzw. efektem bazy. Zeszłoroczny październik był fatalny – ceny urosły w ciągu tylko tamtego jednego miesiąca (czyli względem września 2022 r.) aż o 1,8 proc. Teraz nie będzie tego już widać w odczycie inflacji rocznej (bo było to już ponad rok temu), a zastąpi to znacznie mniejszy wynik. Zdaniem Mazurka, w październiku br. ceny urosły względem września o 0,4 proc. Z drugiej strony, taki odczyt wytrąciłby prezesowi Glapińskiemu z rąk chętnie podejmowany ostatnio argument, że od kilku miesięcy ceny w Polsce już nie rosną.

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, przez pięć kolejnych miesięcy z rzędu (od maja do września włącznie) średni poziom cen w Polsce już nie rósł z miesiąca na miesiąc. Łącznie wręcz spadł o ok. 0,6 proc. Oczywiście, to średni poziom cen – część towarów i usług drożała, ale jednak część taniała, i ten drugi efekt wygrywał. To dzieło machinacji przy cenach (nierynkowe obniżki cen paliw we wrześniu), przedwyborczych zmian (np. rozszerzenie programu darmowych leków) oraz efektu sezonowego (latem zawsze wyraźnie tanieją owoce i warzywa, ciągnąc inflację w dół), a także mimo wszystko – słabnącej presji inflacyjnej. Cała ponad ośmioprocentowa inflacja roczna we wrześniu była efektem tego, co działo się w ciągu ostatniego roku, ale przed majem – to wtedy, według danych GUS, ceny jeszcze bardzo mocno rosły. Potem przyszło kilka miesięcy stabilizacji cen. Teraz, zdaniem Mazurka z mBanku, w październiku znów powrócił bieżący
wzrost cen. Ale – z drugiej strony - już Ernest Pytlarczyk z Pekao przewiduje, że w październiku ceny znów nie wzrosły miesiąc do miesiąca.

następna sekcja

Niestety, wkrótce spadki inflacji prawdopodobnie wyhamują. "Okres łatwej dezinflacji powoli się kończy"

Kolejne miesiące powinniśmy przynieść stabilizację inflacji rocznej - zapewne na poziomie około 6,5-7 proc. na koniec roku, a w pierwszych miesiącach 2024 r. nawet kontynuację trendu spadkowego. Według niektórych prognoz (np. PKO BP i Credit Agricole), wczesną wiosną inflacja może nawet spaść (przy zbiegu dobrych okoliczności) poniżej 4 proc. Czy to oznacza koniec polskich problemów z inflacją?

Niestety, wiele wskazuje na to, że nie. Owszem – tu od razu trzeba to jasno zaznaczyć – nawet najczarniejsze z czarnych prognoz nie przewidują powrotu do dwucyfrowej inflacji. Pytanie tylko, czy inflacja rzędu 5, 6 czy 8 procent rok do roku - a sporo zespołów prognostycznych rysuje taki scenariusz "płaskowyżu” w 2024 roku - nas satysfakcjonuje. Ceny wciąż będą rosły szybciej niż "powinny”. Prezes NBP Adam Glapiński powtarzał na konferencjach prasowych, że inflacja rzędu 5 czy 6 proc. jest słabo lub w ogóle niedostrzegalna przez konsumentów. Jednocześnie oczywiście podkreślał, że ambicją NBP jest sprowadzenie inflacji w ramy celu inflacyjnego, czyli poniżej 3,5 proc. rok do roku – ale stopniowo, nie za cenę wyraźnego spowolnienia gospodarczego i wzrostu bezrobocia.

Gdy pytamy Marcina Mazurka o prognozę inflacji na 2024 r., dostajemy odpowiedź - w okolicach 6-8 proc. - Dezinflacja trwa przede wszystkim w towarach, gdzie w niektórych miejscach można mówić nawet o deflacji. To automatycznie - aczkolwiek przejściowo - spłaszcza też rozpędzenie inflacji bazowej. Ale to tymczasowe, bo gospodarka jest w dołku – mówi główny ekonomista mBanku. Zauważa przy tym, że gospodarka z dołka wychodzi, Rada Polityki Pieniężnej tnie stopy, a rząd prowadzi ekspansywną politykę fiskalną.

- Dla mnie sprawa jest prosta: jeśli nie będzie głębokiej recesji w strefie euro, Polska w 2024 roku może rosnąć całkiem żwawo. Przy ciasnym rynku pracy mamy minimalne płace grubo powyżej 10 procent, brak perspektywy na szybką zmianę produktywności i fundamentalny proces inflacyjny na poziomie 6-7 proc. Gdy skończą się czynniki jednorazowe (deflacja na towarach), automatycznie generują się ryzyka w górę – mówi Mazurek i ostrzega: "gdzieś od połowy 2024 roku będzie wyraźnie widać, że inflacja nie została opanowana”. Przy tym widzi pewną "nadzieję” na kontynuację dezinflacji – w mocniejszej recesji w strefie euro. Pytanie, czy powinniśmy trzymać kciuki za nadspodziewanie silne tąpnięcie u naszych najważniejszych partnerów gospodarczych.

następna sekcja

Trochę będzie zależało od decyzji politycznych – o przedłużeniu lub nie tarcz antyinflacyjnych. Gra toczy się nawet o dodatkowe dwa punkty procentowe inflacji

W pewnej mierze poziom inflacji może "zaprojektować" Urząd Regulacji Energetyki (taryfami na energię i gaz) oraz rząd (decyzjami w zakresie tarcz antyinflacyjnych, m.in. zamrożenie cen energii, obniżony VAT na dużą część żywności). Tarcze działają tylko do końca 2023 r. Jeśli nie zostaną przedłużone na 2024 r. – w styczniu ceny bardzo wyraźnie urosną. Wraz z nimi podskoczy inflacja, zdaniem ekonomistów Credit Agricole nawet o dwa punkty procentowe. Ale możliwe jest też przedłużenie tarczy (lub jej stopniowe znoszenie), które ten wzrost inflacji rozsmaruje w czasie.

Warto w tym miejscu podkreślić, że przedłużenie tarcz zależy nie tylko od woli nowego rządu, ale też tempa jego powołania. W najgorszym wypadku nowy rząd może przejąć władzę na kilka dni przed końcem roku. - Wtedy nowa Rada Ministrów będzie miała nikłą możliwość uchwalenia nowych aktów prawnych przed końcem roku. Tym samym z początkiem nowego roku można oczekiwać silnego wzrostu inflacji w związku z wygaśnięciem dotychczasowych działań osłonowych – komentują ekonomiści z banku Credit Agricole. Zauważają, że we wrześniu ministerka klimatu i środowiska Anna Moskwa sygnalizowała, akty prawne przedłużające działania osłonowe w zakresie cen gazu, ciepła i prądu są już gotowe, ale decyzja o tym, czy trafią do Sejmu czy niszczarki zapadnie z końcem października. - W związku z wygraną opozycji w wyborach parlamentarnych trudno obecnie ocenić prawdopodobieństwo wprowadzenia wspomnianych działań jeszcze przez obecny rząd – zwracają uwagę ekonomiści Credit Agricole.

następna sekcja

Co dalej? Według różnych prognoz, w 2024 roku inflacja może oscylować w okolicach 5-7 proc. To wyraźnie mniej niż w ostatnich dwóch latach. Ale jednak wciąż wyraźnie wyżej niż pożądany poziom inflacji w gospodarce (czyli cel inflacyjny – 2,5 proc. rocznie, a traktując go trochę szerzej – 1,5-3,5 proc.)

Prognoz podobnych do tych mBanku – o inflacji rzędu 6-8 proc. w 2024 r. - jest więcej. Ekonomiści Santander Banku widzą inflację w okolicach 6-7,5 proc. przez cały przyszły rok (najmniej na koniec pierwszego kwartału – 6,1 proc., najwięcej na koniec trzeciego – 7,3 proc.). Wyniki na poziomie około 6-7 proc. w zasadzie przez cały rok są też w prognozie Banku Millennium. Marcin Mrowiec, główny ekonomista Grant Thornton, widzi nawet skok inflacji z 4,6 proc. w marcu aż do 7,4 proc. na koniec 2024 r. - W drugiej połowie 2024 r. efekty bazy nie będą już aż tak korzystne, natomiast gospodarka odczuwać będzie skutki ekspansywnej polityki fiskalnej (bardzo wysoki deficyt budżetu), połączonej z luźną polityką monetarną (stopy procentowe zbyt nisko względem inflacji), napiętą sytuacją na rynku pracy ("brak pracowników”, znaczny wzrost płacy minimalnej od początku 2024 roku) oraz wysokimi cenami energii. To "miks” przynoszący znaczne ryzyko tego, że inflacja znów zaskakiwać nas będzie w górę – ocenia Mrowiec.

Dla jasności – są też prognozy lepsze. Ekonomiści Credit Agricole również przewidują wprawdzie w drugiej połowie 2024 roku trend wzrostowy inflacji, ale ze znacznie niższych poziomów – z okolic 3,2 proc. w kwietniu do 4,9 proc. pod koniec roku. PKO BP po spadku nawet w okolice 3,8 proc. wiosną widzi inflację w dalszej części roku na poziomie 4-4,5 proc. Do tej grupy można też pewnie zaliczyć Pekao, które prognozuje spadki inflacji, ale „tylko” do około 4,5 proc. na koniec 2024 r. (wobec ok. 6,5 proc. na koniec 2023 r.).

Czy inflacja w 2024 r. będzie bliższa 4-5 proc. czy 6-8 proc. – to oczywiście ważne. Ale punkt wspólny w zasadzie dla wszystkich tych prognoz jest jeden – tempo dezinflacji w 2024 r. wyraźnie zahamuje, a możliwe, że nawet nieco odbije. Gdy w drugiej połowie 2022 r. i na początku 2023 inflacja w Polsce oscylowała w granicach około 15,5-18,5 proc., prezes NBP Adam Glapiński mówił o "płaskowyżu”. Pewnie geolodzy znaleźliby bardziej adekwatne porównanie, ale ekonomiści mówią o drugim płaskowyżu inflacji w 2024 r. Znów, parafrazując Glapińskiego, będą "górki i dołki na podobnym poziomie”, ale po stromym zejściu w dół nie będzie już śladu. Główny Ekonomista banku Citi Handlowy Piotr Kalisz w niedawnej rozmowie z „Parkietem” ukuł na prognozy inflacji na 2024 r. określenie „flatflacja” (flat – z angielskiego płaski).

- Okres łatwej dezinflacji powoli kończy się, a jej tempo wyraźnie osłabnie w 2024 roku – nie ma wątpliwości Ernest Pytlarczyk z Pekao. - Dużą niepewność generują tutaj czynniki regulowane, jak np. nowe taryfy energetyczne dla gospodarstw domowych czy kwestia zniesienia Tarczy Antyinflacyjnej (zakładamy powrót 5-proc. stawki VAT na żywność z początkiem 2024 roku). Jednakże, w dłuższym terminie (od drugiego kwartału) istnieje duże ryzyko utrzymania się inflacji na podwyższonym poziomie, na co duży wpływ będzie mieć ekspansywny mix zarówno polityki fiskalnej, jak i monetarnej – dodaje.

następna sekcja

Cytat na koniec

"Przestrzeń do spadku wskaźnika inflacji w przyszłym roku będzie ograniczona. Niskie bezrobocie, rosnące koszty pracy (w tym wzrost płacy minimalnej o ponad 20 proc.), spodziewana odbudowa konsumpcji prywatnej, wsparta ekspansją fiskalną, będą ograniczały tempo dezinflacji. W takich uwarunkowaniach firmy będą miały bowiem przestrzeń do przerzucania rosnących kosztów działalności na ceny detaliczne (…). Dodatkowo, w naszej ocenie wyczerpuje się przestrzeń do spadków cen surowców, w tym także cen paliw. Dezinflacji nie pomoże też zbyt wczesne - w naszej ocenie – rozpoczęcie obniżek stóp procentowych

Biuro Analiz Makroekonomicznych Banku Millennium

następna sekcja

Wykorzystane materiały

Rozmówcy:

  • Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista banku Pekao [link]
  • Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku [link]

Komentarze i źródła:

  • Prognozy PKO BP: [link]
  • Prognozy Santander Banku Polska: [link]
  • Prognozy Credit Agricole: [link]
  • Prognozy Banku Millennium: [link]
  • Prognozy Grant Thornton: [link]
  • "Parkiet": Piotr Kalisz: Inflacyjny płaskowyż jest dopiero przed nami [link]

Czas pracy nad materiałem: 14 godzin

To wszystko na dziś

Do zobaczenia!